Nie do końca z tą opinią zgadza się niemieckie Federalne Zrzeszenie Ochrony Konsumenta, które w swoim oświadczeniu pisze, że producenci: „(…) mniej lub bardziej świadomie liczą się z możliwością uszkodzenia i przy projektowaniu nie zwracają szczególnej uwagi na długowieczność urządzeń”.
Problem nie jest nowy. Za pierwsze „planowe postarzenie produktu” (planned obsolescence) uważa się zmowę firm Osram, Philips i General Electric, które w 1924 r. postarzały żarówki. Firmy te utworzyły tzw. kartel Phoebusa kontrolujący ich produkcję i sprzedaż. Jego celem było obniżenie jakości żarówek, tak aby każda z nich pracowała maksymalnie 1000 godzin (zamiast około 2000).
Idea planowanego zużycia to jedno z podstawowych narzędzi wpływania na konsumenta - tak, by zmusić go do zakupu kolejnego produktu jak najwcześniej. Sposobów na to, jak opisują Zieloni, jest wiele.
Najbardziej oczywistym sposobem postarzenia produktu jest używanie komponentów, które powodują szybkie uszkodzenie sprzętu lub stosowanie słabej jakości materiałów. Jako przykład Zieloni podają słuchawki, w których często dochodzi do przerwania przewodów wykonanych ze zbyt delikatnych materiałów. Producenci zastępują także plastikowymi te części urządzeń, które są szczególnie narażone na uszkodzenie przy długotrwałym użyciu, jak koła zębate w mikserach czy krajalnicach.
Z kolei w zmywarkach często można spotkać się z instalowaniem części urządzenia wrażliwych na działanie wysokich temperatur w miejscu, gdzie takie temperatury panują.
W sprzętach elektronicznych częstym zabiegiem jest takie instalowanie baterii, by użytkownik nie miał możliwości ich wymiany.
Dużym polem do popisu dla producentów są drukarki. Częstokroć są projektowane tak, by po zadrukowaniu określonej liczby stron odmawiały posłuszeństwa. Dzieje się tak za sprawą specjalnego elementu w oprogramowaniu. W przypadku drukarek dochodzi jeszcze jeden problem. Bardzo często w przypadku tych najtańszych ceny tuszów są wyższe niż zakup nowej.
„W ujęciu globalnym ten problem przynosi duże korzyści” – mówi Piotr Koluch z Fundacji Pro-Test. „Postępując w ten sposób producenci zmuszają nas do częstszych zakupów, co napędza gospodarkę. Z punktu widzenia konsumenta sytuacja jest oczywiście zła, ponieważ zamiast kupować kolejny telewizor wolelibyśmy pojechać na wakacje” – tłumaczy Koluch.
Ta obserwacja pokrywa się z raportem Zielonych. Eksperci wyliczyli bowiem, że w samych Niemczech koszty takich celowych uszkodzeń wynoszą nawet kilku miliardów euro rocznie. Jeden z autorów raportu na ten temat, ekspert w dziedzinie ochrony konsumenta Stefan Schridde, zaznaczył w wywiadzie dla "Saarbruecker Zeitung", że w minionych latach on sam weryfikował informacje o 2000 takich przypadków.
Jednak nie wszyscy konsumenci widzą w takim postępowaniu problem. „W dzisiejszych czasach być to mieć, a mieć to być szczęśliwym. Częste kupowanie sprzętu sprawia nam radość, a uzasadniony zakup – tym bardziej” – dodaje Koloch.
Tyczy się to szczególnie najnowszych zdobyczy techniki, bo choć producenci mogliby wydłużyć cykl wypuszczania nowych modeli tabletów czy smartfonów, to zwyczajnie przestałoby się im to opłacać. Klienci z kolei nie mieliby tak często motywacji do zakupu najnowszego, ulepszonego modelu.
Walka z planowym psuciem produktów ma równie długą tradycję. W Polsce takie wysiłki podejmował Andrzej Kraszewski, który domagał się, aby odpowiednie przepisy uchwaliła Unia Europejska. W ostatnich dniach podobne wysiłki podejmują Francuzi. Tamtejsi senatorowie wnieśli właśnie projekt ustawy, która zakłada wprowadzenie przez producentów sprzętu elektronicznego obowiązkowej 5-letniej gwarancji na terytorium Francji i zakaz "wbudowywania" akumulatorów do urządzeń. Producenci mają mieć również obowiązek zagwarantowania francuskim konsumentom dostępu do części zamiennych każdego urządzenia przez okres 10 lat. Podobnych gwarancji domagają się niemieccy Zieloni.
Polskie prawo: