Jedna trzecia krajowych upraw zbóż ozimych i rzepaku nie nadaje się do spożycia. W efekcie czekają nas podwyżki ceny produktów opartych na tych zbożach.
To jeden z najgorszych wyników w ostatnich latach. Ale nie musi przesądzać o wzroście cen pieczywa, bo największy wpływ na nie będzie miała sytuacja za granicą.
Według danych GUS ponad 1,3 mln hektarów pól, na których rolnicy zasiali jesienią zboża, trzeba ponownie zaorać. To 29,2 proc. ogólnej powierzchni zasiewów. Najgorzej jest w Kujawsko-Pomorskiem, gdzie mróz zniszczył ponad 65 proc. upraw. Niewiele lepiej jest w Lubelskiem i Lubuskiem (zniszczonych 60 proc. zasiewów).
Z informacji urzędu wynika, że poważny problem mają też producenci rzepaku. Z prawie 800 tys. hektarów zaorać trzeba 233,5 tys. – czyli 29,3 proc. W Łódzkiem odsetek zniszczonych zasiewów sięgnął aż 91,4 proc., w Lubuskiem było to 70 proc., a w Kujawsko-Pomorskiem 61,2 proc. – Wymarznięcia uderzają w kondycję finansową gospodarstw rolnych. Rolnicy ponieśli dodatkowe koszty związane z ponownymi zasiewami. I wcale nie musi im zrekompensować tego wzrost cen zbóż, który mógłby wynikać ze spadku podaży – mówi Izabela Dąbrowska-Kasiewicz z BGŻ.
Dlaczego? Zdaniem analityczki BGŻ to nie mniejsze plony w Polsce decydują o wysokości krajowych cen zbóż. – Z tego punktu widzenia dużo ważniejsza jest informacja o przemarznięciach na Ukrainie, a nie w Polsce – dodaje Izabela Dąbrowska-Kasiewicz. Jak podkreśla, nie jesteśmy ani dużym importerem, ani dużym eksporterem zboża. A Ukraina sprzedaje go za granicę więcej niż cała Unia Europejska. A to właśnie najwięksi eksporterzy decydują o cenie na rynkach światowych, co ma główny wpływ na cenę w Polsce.
Jeśli problem wymarznięć w Polsce odbije się na cenach na rynku krajowym – to na krótko i w niewielkim zakresie. – W Polsce mamy silną koncentrację podaży zbóż. Około 3 proc. gospodarstw dostarcza na rynek około 80 proc. dostaw. Stąd ryzyko krótkoterminowego wzrostu cen na fali budowania nastrojów. Po pewnym czasie ceny jednak się wyrównają do poziomów europejskich – mówi analityczka.
Rzecz w tym, że przemarznięcia dotknęły nie tylko rolników w Polsce i ten europejski poziom cen wcale nie musi być niski. Według niektórych szacunków zbiory zbóż w UE mogą wynieść niespełna 283 mln ton – o około 1 proc. mniej niż rok temu. Dużym czynnikiem ryzyka jest reakcja Ukrainy, która też się boryka z problemem wymarznięć. Co prawda nasz wschodni sąsiad ma duże zapasy zbóż (pod koniec obecnego sezonu mają wynosić 7 mln ton), jednak nie można wykluczyć, że w obliczu gorszych żniw zdecyduje się na ograniczenia w eksporcie – a to może mieć wpływ na wzrost cen w Europie.
Krystyna Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej jednak uspokaja: nawet wzrost cen zbóż nie musi od razu być powodem do podwyżek cen wyrobów gotowych, np. pieczywa. – Od ziarna do kromki chleba droga jest długa. Cena zboża w cenie pieczywa to jakieś 12 – 15 proc. W ubiegłym roku ziarno drożało o 60 proc. i więcej, a ceny pieczywa wzrosły o 10 – 12 proc. – mówi Krystyna Świetlik. Jej zdaniem większe przełożenie na cenę chleba może mieć podwyżka cen gazu z początku kwietnia. Do tego dochodzą drogie paliwa i wysokie ceny energii elektrycznej.
Ekonomistka uważa, że pieczywo może stopniowo drożeć, ale na pewno w mniejszym stopniu niż w ub.r. Według niej na koniec roku ceny pieczywa mogą być wyższe o 5 proc. niż rok wcześniej. Niższych plonów spodziewają się też europejscy producenci rzepaku. Mariusz Olejnik, prezes Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku, zwraca uwagę na kolejną korektę wielkości zbiorów w dół. – W kraju drugi rok z rzędu zakłady będą miały mały przerób, przez co ceny też mogą wzrosnąć, a przynajmniej ustabilizować się na obecnym wysokim poziomie – mówi prezes Olejnik.