Sprzedawcy kuszą coraz dłuższymi zobowiązaniami do napraw nowych aut, ale robią wszystko, żeby się z nich nie wywiązywać. Najczęściej powodem jest korzystanie przez właścicieli z nieautoryzowanych warsztatów.
Jednym z wabików, jakimi koncerny motoryzacyjne przyciągają klientów, są długoletnie gwarancje. Najdłuższą na rynku, bo aż siedmioletnią, obecnie oferuje koreańska Kia. Tylko że nie zawsze można z niej skorzystać.
Przekonali się o tym dwaj przedsiębiorcy, Paweł Nasierowski i Tomasz Olejnik, którzy wzięli w leasing dwie kie cee’d. W połowie stycznia oddali auta do naprawy, jako że mieli problem ze ślizgającym się sprzęgłem. W autoryzowanym serwisie producenta uznano, że przyczyną awarii było spalenie tarczy sprzęgła, i odmówiono naprawy w ramach gwarancji. Przedsiębiorcy się nie poddali, tylko wynajęli rzeczoznawcę, który uznał, że przyczyna awarii tkwi w kole dwumasowym, części, która – zgodnie z gwarancją – podlega wymianie na koszt producenta. To potem potwierdził ASO, ale uznał, że bezpłatnej wymiany części nie będzie, bo zawinili kierowcy, źle eksploatując auto. Ci jednak nadal walczyli. Zapytali m.in. policję, która kupiła ponad 2 tys. sztuk tego samego modelu Kii. Okazało, że w ubiegłym roku policjanci mieli trzy takie awarie.

Często okresy gwarancyjne nie obejmują wszystkich części

W końcu, po dwóch miesiącach, Kia zgodziła się naprawić samochody obu przedsiębiorców na swój koszt.
To niejedyny przypadek, kiedy kierowcy mają problem z gwarancjami koreańskiego producenta. Na Facebooku powstał nawet specjalny profil, na którym zarejestrowało się kilkudziesięciu poszkodowanych.
Jedną z przyczyn rozgoryczenia kierowców może być to, że szeroko reklamowana siedmioletnia gwarancja nie obejmuje wszystkiego. Przede wszystkim upływa wcześniej, o ile auto przejedzie 150 tys. kilometrów. Poza tym niektóre części, jak choćby amortyzatory, są objęte krótszą, bo trzyletnią, ochroną.
Problemy z gwarancjami mają też klienci innych koncernów. – Przed zakupem trzeba przejrzeć dokładnie warunki, jakie dają poszczególni producenci w książce gwarancyjnej – radzi Alfred Franke, szef Stowarzyszenia Dystrybutorów Części Motoryzacyjnych.
Często deklarowane przez producentów okresy gwarancyjne nie obejmują bowiem wszystkich części. Dotyczy to także poważnych i kosztownych elementów: sprzęgieł, amortyzatorów czy układów wydechowych. Przykładowo Peugeot nie pokrywa kosztów napraw nadwozia i poszyć tapicerskich, części eksploatacyjnych w podwoziu czy pękniętych szyb. W Fiacie gwarancja nie obejmuje m.in. elementów zawieszenia.
Problemy dotyczą też uznania gwarancji w związku z serwisowaniem auta nie w ASO, lecz w niezależnym warsztacie. Peugeot odmówił np. gwarancji na wiązkę elektryczną, mimo że awaria auta nie była w żaden sposób związana z naprawami w tym samochodzie. Z kolej Ford odmówił wykonania usługi przeglądu, bo klient przyjechał ze swoimi materiałami, by nie przepłacać za olej i filtry.
Wielu producentów wyłącza nawet z gwarancji podwozie lub nakłada obostrzenia wynikające z warunków atmosferycznych i eksploatacji. Można np. znaleźć zapisy mówiące o tym, że producent nie odpowiada za korozję spowodowaną solą, co przy podwoziu jest najbardziej prawdopodobnym czynnikiem.
Tymi wyłączeniami koncerny się nie chwalą, jednak – jak do tej pory – tylko raz zdarzyło się, aby sprawą zainteresował się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Chodziło o Kię.
– Informacje na temat zakresu gwarancji podawane w oficjalnym serwisie internetowym koncernu motoryzacyjnego, wprowadzały konsumentów w błąd – usłyszeliśmy w biurze prasowym UOKiK.