Największa część pomocy publicznej w 2010 r. trafiła do największych firm, co budzi "pewne zaniepokojenie" - uważa Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. UOKiK podkreśla, że pomocy nie wymagały polskie banki.

Urząd zaprezentował w środę szczegóły raportu o pomocy publicznej w 2010 r., który we wtorek przyjął rząd. Dokument stwierdza, że suma pomocy przekroczyła ponad 24 mld zł, w tym prawie 3 mld trafiło do sektora transportu.

Cieszą wyższe wydatki na badania i rozwój, które prześcignęły wydatki na szkolenia

Jak mówiła wiceprezes UOKiK Małgorzata Kozak, "pewne zaniepokojenie" Urzędu budzi fakt, że największymi beneficjentami pomocy są największe polskie firmy: przedsiębiorstwa sektora elektroenergetycznego, spółki paliwowe oraz spółki z sektora transportu kolejowego. Dodała, że cieszą wyższe wydatki na badania i rozwój, które w 2010 r. prześcignęły wydatki na szkolenia.

Z raportu wynika, że pomoc publiczna dla PKN Orlen i Lotosu wyniosła odpowiednio 906,8 mln zł oraz 391,7 mln zł z tytułu ulg za produkcję biopaliw. Pomoc dla Przewozów Regionalnych wyniosła 905,6 mln zł, a dla PKP Intercity - 432,7 mln zł.

Prawie 1,2 mld zł dostały spółki energetyczne, głównie z tytułu rekompensaty za rozwiązanie kontraktów długoterminowych. Wiceprezes Kozak podkreśliła jednak, że ta pomoc jest efektem kroków, które Polska musiała zrobić w celu wprowadzenia konkurencji.

Do największych beneficjentów pomocy publicznej zaliczono też Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo i Operatora Gazociągów Przesyłowych Gaz-System. PGNiG dostało 606 mln zł na inwestycje w podziemne magazyny gazu, Gaz-System - 577 mln zł na rozbudowę systemu przesyłowego gazu.

Sektor bankowy nie potrzebuje pomocy państwa

UOKiK podkreśla, że w 2010 r. nie ratowano polskich banków, mimo że działo się to w innych krajach. "Sektor bankowy jest na tyle zdrowy, że nie potrzebuje pomocy państwa, mimo że istnieją instrumenty prawne, które na to pozwalają. Są ustawy, które pozwalają na natychmiastową ingerencję państwa w razie kłopotów w sektorze bankowym" - zaznaczył Dyrektor Departamentu Monitorowania Pomocy Publicznej UOKiK Piotr Pełka.

Urząd wyjaśnił też, że ponad 24 mld zł to nie jest wartość nominalna pomocy publicznej. Na tę sumę składa się pomoc aktywna: dotacje, refundacje itp. oraz pasywna, jak np. rezygnacja ze ściągnięcia jakiegoś podatku czy rozłożenia należności publiczno-prawnej na raty. Tą wartość trudno wyliczyć nominalnie, więc przelicza się ją na ekwiwalent brutto.

Raport nie obejmuje pomocy "de minimis" - niższej niż 200 tys. euro w ciągu trzech lat, bo ta nie musi być zgłaszana i może być udzielona każdemu.

Dla porównania UOKiK podał też, że w 2010 r. Niemcy udzieliły 14,7 mld euro pomocy publicznej, a Francja 12,6 mld euro - bez transportu i bez wydatków związanych z kryzysem, czyli głównie dokapitalizowania banków.