KE przyznała też w środę, że pomysł euroobligacji nie ma dziś szans, choć podtrzymała zapowiedź, że jesienią - na wniosek Parlamentu Europejskiego - przygotuje "techniczny raport o wykonalności tego projektu".
"Szczyty na poziomie przywódców państw strefy euro już są rzeczywistością od kilku lat. Pierwszy miał miejsce jesienią 2008 roku. I są już kierowane przez przewodniczącego Hermana Van Rompuya, Komisja Europejska w nich aktywnie uczestniczy" - powiedział rzecznik KE Olivier Bailly na codziennym briefingu KE w środę.
Przypomniał wtorkowe oświadczenie szefa KE Jose Barroso, że KE pozytywnie przyjęła francusko-niemieckie propozycje, by utworzyć tzw. rząd gospodarczy poprzez formalizację nieformalnych dotychczas szczytów euro pod przewodnictwem szefa Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya. "Idea, by sformalizować i skonsolidować tę strukturę polega na tym, by jej dać więcej wagi i widoczności i ograniczyć jej obecny nieformalny charakter" - powiedział.
KE nie widzi obaw, że taka struktura ją osłabi. "KE dzięki traktatom ma silne kompetencje w koordynacji gospodarczej i jeszcze się one zwiększyły od wejścia w życie Traktatu z Lizbony, jeżeli chodzi o koordynację strefy euro. Jesteśmy członkiem eurogrupy i szczytów przywódców. Przygotowujemy ekspertyzy i dokumenty - wkład na szczyt jest najczęściej przygotowywany właśnie przez KE - komisarza (ds. gospodarczych i walutowych) Ollego Rehna i przewodniczącego Jose Barroso" - powiedział Bailly. Wyraził wręcz przekonanie, że rola KE w zarządzaniu gospodarczym "będzie wzmocniona, bo te szczyty euro będą wzmocnione".
Tymczasem lider liberałów w Parlamencie Europejskim Guy Verhofstadt wyraził rozczarowanie wtorkowymi propozycjami kanclerz Niemiec Angeli Merkel i prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego, gdyż jego zdaniem rząd gospodarczy strefy euro powinien powstać w ramach Komisji Europejskiej, a nie Rady przywódców państw i rządów.
"Chociaż cieszę się ze wspólnego oświadczenia wzywającego do powołania rządu gospodarczego strefy euro, to naprawdę nie widzę, jak Rada szefów państw i rządów spotykająca się co sześć miesięcy to zapewni" - oświadczył Verhofstadt, były premier Belgii. Jego zdaniem "zamiast szczytów", powinien powstać "rzeczywisty gospodarczy rząd, które ma za zadanie i jest w stanie skutecznie reagować na wszystkie ewentualności", ale nie w ramach szczytów przywódców państw, "tylko wewnątrz Komisji Europejskiej".
Niemcy i Francja opowiedziały się we wtorek za utworzeniem "faktycznego rządu gospodarczego" w strefie euro. Na czele miałby stanąć przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. Taki rząd składałby się z głów państw i szefów rządów wszystkich 17 krajów eurolandu. Obradowałby dwa razy do roku, lub częściej, gdyby było to potrzebne. Merkel i Sarkozy napisali już w tej sprawie list do Van Rompuya. "Przywódcy państw i rządów strefy euro wybiorą przewodniczącego na dwa i pół roku. Wyraziliśmy nasze życzenie, by to Pan pełnił tę funkcję" - czytamy w liście, którego kopię uzyskał w środę PAP. Zdaniem Merkel i Sarkozy'ego "te szczyty będą stanowić kamień węgielny nowego rządu gospodarczego strefy euro"; "będą odpowiadać za dobre wdrażania Paktu Stabilności i Wzrostu" i "podejmować decyzje niezbędne, by zapobiegać kryzysom".
Ponadto, jak czytamy w liście, szczyty strefy euro mają dbać o konkurencyjność strefy, promować wzrost gospodarczy i zapobiegać nierównowagom między krajami.
Sarkozy i Merkel chcą, by wszystkie kraje strefy euro do lata 2012 r. zapisały w swych konstytucjach górną granicę zadłużenia. Dla strefy euro Paryż i Berlin zaproponowały też wspólny podatek od transakcji finansowych.
Żadna z tych propozycji nie jest jednak nowa. KE już pracuje nad legislacyjną propozycją podatku od transakcji finansowych. "Pomysł, by w konstytucjach ograniczyć zadłużenie jest już wspomniany w Europakcie Plus, który został przyjęty kilka miesięcy temu przez państwa. Kraje w dalszych dyskusjach mają określić, jaki dokładnie będzie zasięg tego ograniczenia" - powiedział rzecznik KE.
Merkel i Sarkozy stanowczo odrzucili za to wprowadzenie euroobligacji, wspólnych dla całej strefy euro, które - według wielu ekspertów - byłyby skuteczną odpowiedzią na kryzys zadłużenia. Kanclerz Niemiec oświadczyła jednak, że nie wierzy, by były one pomocne w rozwiązywaniu obecnego kryzysu zadłużenia.
"My zawsze mówiliśmy, że ten pomysł (euroobligacji) jest interesujący i obiecujący i idzie w kierunku dalszej integracji gospodarczej - przyznał Bailly. - Nie myślimy jednak, że jest to rozwiązanie na dzisiejsze problemy i nie uważamy, że jest dziś w Europie polityczny konsensus, by iść w tym kierunku".
Potwierdził jednak, że KE przedstawi "techniczy raport" na temat wykonalności tego projektu, "z różnymi opcjami", jesienią tego roku, po tym jak zostanie przyjęty tzw. sześciopak, czyli pakiet legislacyjny ws. wzmocnienia zarządzania gospodarczego. Dodał, że choć dziś euroobligacje nie są możliwe, to "drzwi nie są zamknięte na przyszłość".