Finlandia szuka sposobów na uniezależnienie swojej gospodarki od Nokii. W przeciwnym razie za parę lat kraj ten może podzielić los pogrążonych w długach Irlandii czy Portugalii.
Pozornie problem może się wydawać przesadzony, biorąc pod uwagę, że Finlandia jest jednym z zaledwie sześciu państw strefy euro z najwyższym ratingiem kredytowym, a tegoroczna prognoza wzrostu gospodarczego wynosi 3,9 proc. PKB. Ale dłuższa perspektywa jest mało optymistyczna, bo dwie najważniejsze gałęzie fińskiej gospodarki – telefony komórkowe oraz przemysł drzewno-papierniczy – w ostatnim czasie mocno dołują.
Nokia – największy na świecie producent telefonów komórkowych – w latach 90. wyciągnęła kraj z recesji spowodowanej upadkiem Związku Sowieckiego i załamaniem się eksportu na Wschód. W dużej mierze dzięki firmie z Espoo fińska gospodarka w latach 1994 – 2000 rozwijała się średnio w tempie 4,5 proc. rocznie, a w szczytowym momencie – w 2000 r. – Nokia odpowiadała za 4 proc. fińskiego PKB.
Przespanie smartfonowej rewolucji i oddanie pola Apple'owi okazało się bardzo kosztowne – dziś Nokia wytwarza już tylko 1,6 proc. PKB, jej zysk zmniejszył się w ostatnich czterech latach o 74 proc., kurs akcji od początku roku spadł o 48 proc., a w zeszłym roku firma ogłosiła zwolnienie w samej tylko Finlandii 1900 osób, czyli co dziesiątego pracownika. To przekłada się na całą gospodarkę – spośród państw wysoko rozwiniętych akcje na giełdzie bardziej potaniały tylko w bankrutującej Grecji.
Przemysł drzewno-papierniczny traci na znaczeniu jeszcze mocniej. W latach 70. zatrudniał on prawie 5 proc. siły roboczej i odpowiadał za 4,8 proc. gospodarki. Tańsze drewno z państw rozwijających się spowodowało, że w 2009 r. te liczby wynosiły odpowiednio 2 oraz 2,4 proc.
Konsekwencje kryzysu w tych dwóch sektorach będą dotkliwe. Bezrobocie już teraz jest spore – 9,8 proc. – a mniejszy wzrost gospodarczy powoduje, że aby utrzymać opiekę socjalną na obecnym poziomie, Finlandia będzie się musiała coraz bardziej zadłużać. Na dodatek Finowie są najszybciej starzejącym się społeczeństwem w UE. Do 2015 r. liczba pracowników przypadających na jednego emeryta spadnie z czterech do trzech – to o pięć lat wcześniej niż unijna średnia, przewiduje Eurostat. Dług publiczny zresztą rośnie już teraz – trzy lata temu wynosił 34 proc., w tym przekroczy 50.
– Finlandia ma ukryty problem z konkurencyjnością i brak równowagi w finansach publicznych zwiększaną przez starzenie się społeczeństwa. Za 10 lat możemy mieć podobne problemy do tych, które teraz ma Portugalia – mówi Bloombergowi Timo Tyrvaeinen, główny ekonomista grupy finansowej Aktia Oyj.
Kłopot w tym, że w sześciopartyjnej koalicji rządowej Jyrki Katainena trudno będzie o spójny plan oszczędności, a konkretnych pomysłów na rozwój innych sektorów gospodarki na razie nie ma.