Prognozy mówią, że coraz więcej osób będzie się z internetem łączyć przez smartfony. To powód, by sklepy już dziś myślały o rozbudowaniu swych kanałów sprzedaży. Jednak trzeba pamiętać, że istnieją istotne różnice między e-commerce i m-commerce.
W IV kwartale 2010 roku po raz pierwszy w historii na całym świecie sprzedało się więcej smartfonów niż komputerów PC. Do nabywców trafiło 100,9 mln dotykowych telefonów i 92,1 mln pecetów – wynika z ostatnio opublikowanych danych IDC.
Wzrost popularności smartfonów potwierdzają też polscy operatorzy. – Jesteśmy przekonani, że ten rok w Polsce będzie stał pod ich znakiem – mówił Jorgen Bang-Jen-sen, prezes zarządu P4, operatora sieci Play. Podaje on, że w ubiegłym roku 27 proc. sprzedanych przez Play telefonów stanowiły właśnie modele najbardziej zaawansowane. W pierwszych dwudziestu dniach stycznia tego roku odsetek ten wzrósł już do 45 proc. – To nam daje podstawy, by szacować, że w całym roku osiągniemy ok. 60 proc. – twierdzi szef P4.
Można szacować, że w tym roku do polskich klientów trafić może ponad 2 mln smartfonów.

eBay stawia na smartfony

Wzrost popularności smartfonów powoduje, ze w handlu rośnie zainteresowanie wykorzystaniem tych urządzeń jako interfejsu transakcyjnego. Poważne plany wiąże z tym np. amerykański serwis aukcyjny eBay. John Donahoe, szef eBaya, zapowiada mocną rozbudowę tego kanału sprzedaży, co ma dać jego firmie przewagę nad takimi rywalami jak Amazon.com.
Nie tylko eBay wierzy w ten kanał sprzedaży. W zeszłym roku firma analityczna Juniper w swej prognozie ogłosiła, że blisko połowa użytkowników telefonów komórkowych z całego świata w 2014 roku będzie płacić za cyfrowe i materialne produkty, wykorzystując terminale mobilne.
Powyższe fakty wskazują, że także małe i średnie firmy powinny zacząć myśleć o rozbudowanie swych kanałów sprzedaży o smartfony. Przy tym wydaje się rozsądne przyjąć, że komórka będzie kanałem sprzedaży uzupełniającym ofertę tradycyjnej placówki handlowej czy e-sklepu.

Inna sprzedaż

Sebastian Ptak, dyrektor zarządzający w firmie Blue Media, która m.in. projektuje e-sklepy, zwraca uwagę, że istnieją istotne różnice między e-commerce i m-commerce, czyli handlem przez internet i handlem przez komórki. – Pamiętajmy, że przeglądanie tysięcy produktów w komórce to utopia. M-com-merce świetnie nadaje się do sprzedaży promocyjnej, gdy firma udostępnia tylko wycinek swojej oferty, prezentując do kilkudziesięciu produktów – mówi Sebastian Ptak.
Jego zdaniem komórka nadaje się znakomicie do tzw. zakupów impulsowych. Bardzo dobrze mogą zadziałać np. reklamy bestselerowej książki, płyty, kiedy klient od razu ma możliwość zakupu. Smartfon sprawdzi się też przy płaceniu za parkingi czy zakupie batonu lub gazety. Dlatego też m-commerce może być znakomitym uzupełnieniem reklamy w prasie dzięki wykorzystaniu technologii kodów 2D (po zeskanowaniu takiego kodu telefonem wyposażonym w aparat fotograficzny jesteśmy przenoszeni do strony z danym produktem).
– Dobrze zorganizowany m-commerce to także wielka szansa dla kolei i transportu miejskiego, gdzie trudno byłoby dokonać zakupu, np. korzystając z laptopa. Komórka natomiast do takich zakupów impulsowych pod wpływem reklamy w komunikacji nadaje się znakomicie – uważa Sebastian Ptak.
Dziś w przypadku wielu polskich e-sklepów główną przeszkodą w dokonywaniu w nich zakupów z wykorzystaniem telefonu komórkowego jest brak optymalizacji stron dla takich właśnie urządzeń.

Kilka praktycznych zaleceń

Strony e-sklepów przeznaczone dla użytkowników smartfonów powinny być krótsze, prostsze i znacznie skromniejsze graficznie. Praktyka pokazuje, że warto w nich eksponować wyszukiwarkę, umożliwiając w ten sposób klientom dotarcie do produktów, które ich interesują. Wykazy wyników wyszukiwania, produktów, podział ich na kategorie w m-sklepach powinny być znacznie krótsze niż w e-sklepach.
Warto też uprościć i skrócić formularz zamawiania, choć nie jest to zalecane w przypadku informacji dotyczących bezpieczeństwa. Klient nie może bowiem czuć się niedoinformowany, jeśli chodzi o sposób przesyłki i płatności.