W 2011 r. polski eksport liczony w euro wzrośnie o 12 proc., a liczony w złotych o 8-9 proc. Na koniec roku deficyt handlowy wyniesie 10 mld euro, wobec 6 mld euro w ubiegłym roku - ocenia ekonomista Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych, Piotr Soroczyńki.

"Spodziewamy się, że w bieżącym roku eksport liczony w euro urośnie o 12 proc. To mniej niż w 2010 roku, ale należy pamiętać, że zeszły rok był odbiciem po bardzo słabym roku poprzednim i ten wzrost zawdzięczamy w dużej mierze efektowi bazy. W 2010 roku dojdziemy dopiero do wyniku z 2008 roku" - powiedział w rozmowie z PAP Soroczyński.

Dodał, że "ten 12-proc. wzrost eksportu będzie wynikiem słabszej koniunktury u naszych największych partnerów handlowych. W strefie euro, a szczególnie w Niemczech, konsumpcja będzie niższa niż w 2010 roku. Oszczędności wprowadzone przez rządy tych państw przełożą się na niższą konsumpcję, a w konsekwencji na niższy import z Polski. Ciągle jednak na plus dla polskiego eksportu działają niższe ceny polskich towarów".

Według Soroczyńskiego, eksport liczony w złotych urośnie w 2011 roku o 8-9 proc. "Wielkość eksportu będzie zbliżona do zeszłorocznego, jednak przez 2011 rok wartość złotego wzrośnie o 4-5 proc." - powiedział.

"Wraz z poprawą koniunktury bilans handlowy Polski z reguły się pogarsza. Jest to związane z tym, że wraz z poprawą koniunktury na świecie, rośnie liczba inwestycji zagranicznych, które z kolei zwiększają import zaopatrzeniowy. W 2010 roku pomału odradzaliśmy import po martwym w zasadzie roku 2009, głównie w zakresie odbudowy zapasów. Szacuję, że deficyt handlowy wyniósł, więc ok. 6 mld euro, zaś w 2011 roku deficyt powiększy się do ok. 10 mld euro" - powiedział.

Zdaniem Soroczyńskiego, import liczony w euro w 2010 roku wzrósł o 22 proc., a w 2011 urośnie o dalsze 14 proc.

Soroczyński ocenia, że kłopoty finansowe części krajów strefy euro, zwanych PIGS (Portugalia, Irlandia, Grecja, Hiszpania), nie są bezpośrednim zagrożeniem dla wielkości eksportu w 2011 roku.

"Na szczęście kraje, które obecnie przeżywają kłopoty fiskalne i finansowe nie są naszymi głównymi partnerami handlowymi. Mogą one spłycić eksport o 1-2 pkt proc., ale nie o 5 pkt proc. Niebezpieczeństwem jest natomiast sytuacja, kiedy te problemy finansowe "rozleją" się na dalsze kraje strefy euro" - powiedział Soroczyński.

"Zagrożeniem dla Polski byłaby sytuacja, gdyby wobec dużych cięć budżetowych znacząco ograniczył się popyt w krajach UE. To mogłoby skutkować załamaniem importu z Polski" - dodał.

Soroczyński ocenia, że w 2011 r. tempo wzrostu eksportu spadnie przede wszystkim w branży motoryzacyjnej, zaś znacząco urośnie żywności.

"Wielkość eksportu towarów motoryzacyjnych będzie nadal rosła, ale wolniej niż w 2010 r. Jest to związane z osłabieniem zapotrzebowania na te towary. Spadek tempa wzrostu dotknie także gałęzie zaopatrzeniowe oraz okołoprodukcyjne, czyli tzw. półprodukty" - powiedział.

"Kontynuowany będzie także wzrost eksportu elektroniki i elektryki" - dodał.