Aż o 3,5 proc. wzrósł w drugim kwartale tego roku produkt krajowy brutto. To więcej, niż spodziewali się eksperci. Zaczęliśmy kupować więcej, bo wierzymy, że nas na to stać, i chcemy zapomnieć o kryzysie
Bez reform, planów stymulacyjnych i szumnie zapowiadanych ułatwień dla przedsiębiorców – a jednak polska gospodarka się kręci. Wczoraj GUS ogłosił, że PKB w drugim kwartale wzrósł o 3,5 proc. Zaskoczyło to rynek, takiego wyniku spodziewali się tylko najwięksi optymiści.

Polacy kupują

O dobrym poziomie wzrostu PKB zadecydowała odzyskująca formę konsumpcja, rozkręcone inwestycje publiczne oraz dobra koniunktura u naszych zachodnich sąsiadów.
Jednak na dalszy silny wzrost raczej nie mamy co liczyć. Jak sądzą analitycy, przez kolejnych kilkanaście miesięcy nasza gospodarka będzie buksowała w miejscu, choć to miejsce nie będzie takie złe: między 3 a 4 proc. wzrostu PKB. Dlatego wczoraj minister finansów Jacek Rostowski nie krył zadowolenia: – Wzrost gospodarczy w tym roku będzie naprawdę solidny i pozwala także na pewien optymizm, jeśli chodzi o przyszły rok – stwierdził wczoraj po publikacji danych GUS.
Dawka optymizmu będzie jednak uzależniona od kilku czynników. Polacy ciągle powinni kupować tak dużo jak w drugim kwartale. Spożycie indywidualne wzrosło wtedy o 3 proc. i – jak szacują analitycy – dało to aż 2,2 proc. wzrostu. Konsumpcja rośnie dzięki utrzymującym się na wysokim poziomie zakupom dóbr trwałego użytku, czyli np. sprzętu AGD. – Jest jeszcze jeden czynnik wzrostu, w II kwartale nastąpiło coś w rodzaju nadrabiania zaległości po pierwszym, w którym była sroga zima – mówi prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club.

Firmom brak optymizmu

Podobne zaległości odrabiano w inwestycjach. W drugim kwartale wprawdzie nakłady na nie spadły o 1,7 proc., ale poprzednio spadek był wyraźniejszy – aż 12,4 proc. Motorem hamującym spadek okazały się inwestycje publiczne, przede wszystkim infrastrukturalne.
– Dzięki środkom z Unii Europejskiej wydajemy dużo na inwestycje publiczne i tak będzie do 2013 roku. Natomiast znacznie gorzej z inwestycjami sektora prywatnego, a to bardzo niepokojące, bo w długim okresie czasu to właśnie one napędzają PKB – mówi prof. Andrzej Kaźmierczak, członek RPP. To, że inwestycje prywatne stają się coraz większą słabością naszej gospodarki, potwierdzają także inni ekonomiści. Ich zdaniem polskie przedsiębiorstwa czekają na oznaki większego ożywienia i na razie nie chcą wydawać pieniędzy, obawiając się spowolnienia na świecie. – Brak inwestycji oznacza, że nie ma dużego optymizmu w firmach, a to znak zapytania o trwałość wzrostu gospodarczego – mówi prof. Krzysztof Rybiński z SGH.
Na szczęście jednak polskie firmy skrzętnie skorzystały z lepszych nastrojów na zachodzie Europy, a szczególnie z oddechu, jaki złapała niemiecka gospodarka. Eksport zwiększył się o 17 procent rok do roku. „Nieoczekiwany silny przyrost PKB w Polsce w drugim kwartale jest częściowo wynikiem silnego eksportu do szybko odbijającej się gospodarki Niemiec” – zauważył wczoraj „Financial Times”.



Stabilne perspektywy

Jak będzie dalej? Ekonomiści liczą na to, jeśli nie utrzymamy tak wysokiego poziomu konsumpcji wewnętrznej, inne czynniki będą się wymieniać w roli motoru wzrostu gospodarczego. To dzięki temu Polska utrzyma dynamikę PKB na poziomie 3 – 4 proc. – Do niedawna czynnik międzynarodowy ciągnął polską gospodarkę, teraz mamy wychłodzenie. Trzeba jednak liczyć, że w końcu wzrost będą napędzały inwestycje – mówi Rybiński.
Ważne!
Wczorajsze dane GUS według ministra Rostowskiego potwierdzają, że wzrost PKB w tym roku wyniesie przynajmniej 3 proc.
W takim otoczeniu zewnętrznym ten samochód już nie może jechać szybciej
Jakub Borowski
główny ekonomista Invest-Banku
3,5 proc. wzrostu to pozytywny sygnał czy nadrabianie zaległości po zimie?
To dobry sygnał. Cieszy zwłaszcza wysoka konsumpcja, która przyspieszyła mimo niskiej dynamiki płac i sytuacji na rynku pracy. Bo wprawdzie ona cały czas się poprawia, ale bezrobocie nadal utrzymuje się na wysokim poziomie.
To skąd taki optymizm?
Widać ludzie dobrze oceniali perspektywy swoich dochodów i perspektywy swoich firm. I to na tyle dobrze, że można zwiększać wydatki i kupować dobra trwałego użytku. Jak spojrzymy na wskaźniki ufności konsumentów, to trend jest wzrostowy i wracają już one do poziomu sprzed upadku Lehman Brothers. Do tego dochodzą inwestycje publiczne, które m.in. z powodu Euro 2012 cały czas rosną i będą rosły przez kolejne lata.
Skoro jest tak dobrze, to gdzie jest źle?
Cały czas mamy spadek inwestycji w przedsiębiorstwach. A to się nie zmieni, dopóki firmy nie przekonają się, że szybki wzrost popytu ma charakter trwały. A przecież widać, że gospodarka amerykańska spowalnia i za chwilę może to być zjawisko globalne. Moim zdaniem w kolejnych kwartałach wzrost będzie słabszy. 3,4 proc. PKB w tym i 3 proc. w ostatnim. Będziemy mieli fazę stabilizacji wzrostu na obecnym poziomie. Po prostu w takim otoczeniu zewnętrznym ten samochód nie może pojechać szybciej.
Tylko Niemcy rozwijają się szybciej niż Polska / DGP