Rynek nowych aut niespodziewanie wychodzi na prostą. Według informacji DGP, w marcu zarejestrowano w naszym kraju ponad 29,3 tys. nowych samochodów – o 3 tys. więcej, niż przed rokiem.
Sprzedawcy nie kryją zdziwienia, bo w ubiegłym miesiącu miały zrealizować się najczarniejsze scenariusze. Według nich, marzec miał potwierdzić, że ostatni kwartał był najgorszy od 2007 roku. Tymczasem tak nie było.
– Rynek rośnie dzięki firmom – mówi Adam Pietkiewcz, prezes Polskiej Grupy Dealerów.

Ruch w firmach

Ireneusz Tymiński, dyrektor generalny KBC Autolease Polska, nie ma wątpliwości, że sytuacja dilerów będzie coraz lepsza. Jednak trudno mu powiedzieć, kiedy dojdzie do przełomu. Przypomina, że procedury przetargowe dotyczące wymiany kilkudziesięciu czy nawet kilkuset samochodów w firmach trwają nawet kilka miesięcy, a zatem prowadzone obecnie rozmowy mogą zaowocować równie dobrze już w kwietniu, jak dopiero w czerwcu.
– Ale gdy spojrzeć na liczbę toczących się negocjacji, to wiadomo, że coraz więcej firm zaczyna wymieniać samochody – mówi Ireneusz Tymiński.



Samar studzi optymizm

Entuzjazm sprzedawców tonuje Wojciech Drzewiecki, szef Instytutu Samar.
– Firmy rzeczywiście coraz chętniej kupują nowe samochody, ale to nie do końca tłumaczy marcowy wynik – mówi.
Oficjalne dane za ubiegły miesiąc Samar opublikuje dziś. Ale już teraz wiadomo, że na podstawie wstępnych informacji marcowy wynik w porównaniu z raportowanym przez importerów rok temu wciąż jest gorszy. O ile? Nieoficjalnie wiadomo, że aż o 1,4 tys. samochodów.
Jednak akurat to zestawienie nie do końca oddaje obraz polskiego rynku. Rok temu w marcu ze względu na słabego złotego rozpoczynał się tzw. reeksport samochodów, który pozwolił branży sprzedać w całym roku 320 tys. aut osobowych – niemal tyle samo co rok wcześniej. Tyle, że liczba rejestracji w naszym kraju była o ponad 50 tys. niższa. Właśnie te samochody w ramach tzw. reeksportu trafiły na zachód Europy. Reeksportowi sprzyjały nie tylko premie ekologiczne wypłacane za zezłomowanie starych samochodów, ale przede wszystkim słaby złoty.

Szansa na obniżki

Teraz, gdy złoty się umacnia, sprzedaż pokrywa się niemal w całości z rejestracjami. Do tego, dzięki mocnej walucie, jest szansa na obniżki cen nowych aut. To powinno podkręcić koniunkturę na naszym rynku motoryzacyjnym.
Pierwszy krok uczyniła Toyota, tnąc ceny o 3–4 proc. Łukasz Paździor, dyrektor generalny Mazda Motor Poland, mówi w związku z tym o wyczuwalnym na rynku napięciu, ponieważ importerzy czekają na kolejny ruch konkurentów.
Całkiem możliwe, że nastąpi on stosunkowo szybko, bo dilerzy chcą odrobić straty z pierwszych dwóch miesięcy tego roku. W styczniu sprzedaż spadła o 7,6 proc., a w lutym o 7,7 proc. Dlatego są otwarci na obniżki cen.
Nie wiadomo jednak, czy przyniosą one spodziewany skutek, bo w zakończonym właśnie kwartale liczba rejestracji nowych samochodów była niższa od ubiegłorocznej aż o 11 tys.
– Taką stratę będzie bardzo trudno odrobić nawet do końca roku – uważa Łukasz Paździor.