Banki nie przestraszyły się i nadal zamierzają udzielać szybkich pożyczek. Za natychmiastowe udzielenie kredytu trzeba jednak sporo zapłacić – realnie nawet 40 proc. w skali roku.
Banki nie przestraszyły się i nadal zamierzają udzielać szybkich pożyczek. Za natychmiastowe udzielenie kredytu trzeba jednak sporo zapłacić – realnie nawet 40 proc. w skali roku.
Mimo że rekomendacja T może ograniczyć wartość kredytów gotówkowych, to eksperci twierdzą, że banki nadal będą udzielać szybkich pożyczek. W myśl nowych przepisów, jeśli potencjalny miesięczny koszt obsługi kredytu przekracza 50 proc. przychodów klienta, to bank powinien odmówić udzielenia pożyczki (w przypadku najbogatszych ten limit wynosi 65 proc). Powinien też sprawdzić kredytobiorcę w Biurze Informacji Kredytowej.
– Rekomendacja nie wydłuży czasu weryfikacji wniosków kredytowych, bo już dzisiaj banki, ustalając zdolność kredytową, polegają przede wszystkim na informacjach z BIK – mówi Paweł Satalecki z Finamo.
Uzyskanie szczegółowych informacji na temat historii kredytowej klienta zajmuje instytucjom finansowym tylko chwilę.
– Dzięki temu średni czas oczekiwania na decyzję kredytową to zaledwie kilkanaście minut. Tak jest w BGŻ, Getin Banku czy BNP Paribas Fortis – mówi Paweł Satalecki.
W mBanku, zaraz po zalogowaniu do systemu informatycznego, klient widzi, jaką ma zdolność kredytową i na jaką pożyczkę może liczyć. W zasadzie od ręki można otrzymać też takie informacje w Banku BPH i ING Banku Śląskim. Jednak nie we wszystkich bankach szybki kredyt jest rzeczywiście szybki. W BPS na decyzję kredytową trzeba czekać dwa dni, a w Raiffeisen Bank aż trzy dni robocze. Zwykle jednak nie trwa to w bankach dłużej niż kilkanaście minut. W praktyce, jeśli zależy nam na tym, aby bez zbędnych formalności i straty czasu otrzymać pieniądze, to najczęściej najlepszym rozwiązaniem jest skorzystanie z oferty banku, w którym mamy konto, na które wpływają nasze dochody.
– Banki będą teraz bardziej skłonne do udzielania kredytów stałym klientom, ze zweryfikowaną historią kredytową – uważa Przemysław Szczygielski z firmy Deloitte.
W przypadku tzw. klientów z ulicy na szybki kredyt, bez konieczności przynoszenia zaświadczenia z pracy o wysokości zarobków, można liczyć tylko przy kwotach do określonej wysokości.
– U nas można w ten sposób otrzymać pożyczkę nawet do 10 tys. zł – mówi Michał Glinka, dyrektor departamentu produktów i usług bankowości detalicznej BGŻ.
W innych bankach te limity są najczęściej niższe. Eksperci spodziewają się, że będą one obniżane, bo tego typu kredyty to pożyczki stosunkowo ryzykowne (nieregularnie spłacanych jest ok. 6 proc. kredytów gotówkowych).
– Przy szybkich kredytach, wymagane zabezpieczenia kredytu są minimalne, a często nie ma ich wcale – mówi Michał Glinka.
Dlatego nie są one tanie. Z punktu widzenia klienta czasem rozsądniej poczekać chwilę dłużej na decyzję kredytową banku, aby skorzystać z dużo lepszych warunków.
– W najszybszym mBanku rzeczywiste oprocentowanie kredytu, w wysokości 5 tys. zł na dwa lata, wynosi 26 proc., podczas gdy w Eurobanku o ponad połowę mniej – mówi Paweł Satalecki.
Dzięki temu, biorąc kredyt w Eurobanku, na miesięcznej racie możemy zaoszczędzić ok. 26 zł (w całym okresie kredytowania 624 zł). Najdroższy jest szybki kredyt w Banku BPH. Jego nominalne oprocentowanie wynosi 16,85 proc., ale po uwzględnieniu wszystkich dodatkowych opłat rzeczywisty koszt kredytu rośnie do prawie 40 proc.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama