Nigdy bym nie starał się o unijne pieniądze, gdybym wiedział, że to tak będzie wyglądało – słyszymy od przedsiębiorców, którzy często ponad rok czekają na przyznanie im dotacji.
Schemat jest zawsze ten sam. Przedsiębiorca składa wniosek o dotację, wygrywa konkurs i nie może podpisać umowy o przyznaniu mu wsparcia. W ten sposób firma znajduje się w pułapce. Mimo że wygrała konkurs, to nie ma żadnych praw do pieniędzy, bo nie ma umowy. To zaś powoduje, że nie może rozpocząć inwestycji, bo nie wie, kiedy i czy dostanie unijne fundusze.

Bo zabrakło pieniędzy

W takiej sytuacji znalazł się pan Andrzej z Grójca, wiceprezes firmy, która na Mazowszu chciała wybudować zakład recyklingu foliowych torebek. Wniosek o dotację złożył w połowie 2008 roku. I nadal czeka na to, aż urzędnicy z Mazowieckiej Jednostki Wdrażania Programów Unijnych podpiszą z nim umowę. Chodzi o 2,5 mln zł.
– W ubiegłym roku nie było pieniędzy. W tym najpierw czekałem dwa miesiące, aż władze Mazowsza zaakceptują nowy wzór umowy. Teraz czekam na przyjęcie budżetu na ten rok – mówi pan Andrzej.
Z naszych informacji wynika, że w ramach mazowieckiego regionalnego programu operacyjnego w identycznej sytuacji znalazło się ok. 170 firm.



W programach krajowych nie jest lepiej. Przykładem jest firma Mister, należąca do opolskiego wynalazcy Olgierda Mikosza. Od ponad pół roku czeka ona na podpisanie z Ministerstwem Gospodarki umowy o przyznaniu jej 23 mln zł dotacji w ramach programu Innowacyjna Gospodarka. Pieniądze mają pójść na zbudowanie centrum badawczo-rozwojowego, w którym będą kontynuowane pracę nad rewolucyjnym w skali świata gondolowym systemem transportu miejskiego. O budowie takich instalacji u siebie myśli kilka polskich miast (m. in. Opole i Rzeszów), jednak najpierw konieczne są prace badawcze.
Sytuacja patowa
– Udało mi się zaangażować w projekt zagraniczny fundusz inwestycyjny, który zgodził się wyłożyć 25 mln zł. Niestety, urzędnikom w resorcie gospodarki nie spodobał się ten pomysł i od pół roku weryfikują, czy fundusz jest wiarygodny – mówi Olgierd Mikosz.
Inwestycja została skutecznie zablokowana – przedsiębiorca nie ma pieniędzy na realizację projektu o wartości blisko 50 mln zł, a inwestor warunkuje swoje wejście w biznes od podpisania umowy na przyznanie dotacji.
Urzędnicy z MJWPU i resortu gospodarki nie odpowiedzieli na nasze pytania, dlaczego przedsiębiorcy, którzy wygrali konkursy o unijne dotacje, tak długo muszą czekać na podpisanie umów. Tej sprawy nie skomentowało także Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, które nadzoruje wydawanie unijnych pieniędzy.
Tymczasem to właśnie z jego raportu (opisywaliśmy go w styczniu) wynika, że część urzędów, które dzielą unijne dotacji, ma problemy z szybką obsługą beneficjentów. Czas, którego potrzebują na rozstrzygnięcie konkursów o wsparcie z UE, może wynieść nawet 309 dni.