Ministerstwo Gospodarki chce, żeby do produkcji biogazu rolniczego były takie same dopłaty jak do wytwarzania prądu z odnawialnych źródeł energii.
Ministerstwo Gospodarki ma pomysł, jak zachęcić inwestorów do budowy biogazowni, których zgodnie z planem resortu do 2020 roku ma powstać w Polsce około 2 tys.

Wyłom w systemie wsparcia

Producenci biogazu rolniczego (z odchodów zwierzęcych, kiszonek kukurydzy) – oprócz sprzedaży biogazu – będą mogli zarabiać na sprzedaży certyfikatów. Muszą je kupować sprzedawcy prądu, aby udowodnić, że zbyli tyle zielonej energii, ile wymaga od nich prawo. Zgodnie z nowelizacją prawa energetycznego biogaz rolniczy ma być traktowany jak prąd z odnawialnych źródeł, chociaż prądem nie jest.
Takie rozwiązanie krytykuje energetyka wiatrowa.
– To wyłom w systemie wsparcia produkcji energii elektrycznej z odnawialnych źródeł. To narusza zaufanie inwestorów do stabilności systemu wsparcia – mówi Krzysztof Prasałek, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

Certyfikaty stanieją

Pomysł Ministerstwa Gospodarki spowoduje, że na rynek trafi nowa partia certyfikatów, co doprowadzi do spadku ich ceny. Resort uważa, że to sposób na obniżenie obciążeń cen prądu dopłatami do energii odnawialnej. W tym roku 1 MWh prądu sprzedanego odbiorcom obciążają koszty certyfikatów w wysokości 22,5 zł. W 2008 roku ten system kosztował odbiorców prądu 2 mld zł.
Ministerstwo Gospodarki uważa, że ceny certyfikatów powinny spaść, bo energii z odnawialnych źródeł było ostatnio mniej, niż wynosił obowiązek jej sprzedaży. W 2007 roku jej udział w sprzedaży odbiorcom miał wynieść 5,1 proc., a wyniósł 4,7 proc. W 2008 roku, który nie został rozliczony, ten udział miał wynosić 7 proc., a po III kwartałach wynosił 5,3 proc. W efekcie cena certyfikatów trzymała się wysoko, na poziomie opłaty zastępczej. Muszą ją płacić sprzedawcy energii, gdy nie mogą kupić odpowiedniej ilości zielonego prądu.
Zdaniem specjalistów mało prawdopodobne, żeby biogaz zachwiał rynkiem certyfikatów.
– System certyfikatów zapewnia opłacalność lądowej energetyce wiatrowej, ale nie biogazowniom czy wiatrowym farmom morskim – uważa Maciej Stryjecki, właściciel firmy doradczej SKonsulting.