Jeśli napięcia w budżecie będą coraz większe, RPP będzie musiała brać to pod uwagę przy podejmowaniu kolejnych decyzji w sprawie stóp procentowych – oceniają ekonomiści.
Po kwietniowym posiedzeniu RPP po raz pierwszy od kilku miesięcy z komunikatu usunięto zdanie o restrykcyjnej polityce fiskalnej, która poszerza pole do łagodzenia polityki pieniężnej. Rada zdecydowała się na taki krok, bo znała już dane o deficycie sektora instytucji rządowych i samorządowych w 2008 roku. Okazało się, że wyniósł on aż 3,9 proc. PKB, a nie 2,7 proc. PKB, jak oceniał to rząd.
Deficyt i inflacja
RPP musi uwzględniać rosnący deficyt, bo może on teoretycznie powodować wzrost presji inflacyjnej. Jeśli rynek oceniłby, że rząd może mieć problemy z finansowaniem rosnącej dziury budżetowej, mogłoby się to przełożyć na spadek kursu złotego, który dla RPP jest oczkiem w głowie już od kilku miesięcy.
– Kurs złotego jest jednym z kanałów, przez który większy deficyt może się przekładać na wzrost inflacji. Gdyby z budżetem działy się złe rzeczy, rząd miałby problem ze sprzedażą obligacji, to mogłoby to mieć wpływ na notowania naszej waluty. Na razie tak nie jest – mówi Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING BSK.
Według Marcina Mroza z Fortis Banku dla RPP kurs złotego jest istotny, ale w krótkim terminie.
– Skala zmienności kursu jest czynnikiem, który w krótkim okresie może determinować działania Rady. To jest argument, który decyduje o tym, czy podjąć decyzję w danym miesiącu czy nie, ale nie ma on dużego znaczenia w horyzoncie kilku kwartałów. Średniookresowe decyzje RPP będą wynikać przede wszystkim z sytuacji fundamentalnej, a dokładniej z jej znacznego pogorszenia – mówi Marcin Mróz.
Efekt mniejszych wpływów
Ekonomista Fortis Banku dodaje, że RPP może przymknąć oko na rosnący deficyt, bo wie, że jest to skutek pogorszenia koniunktury, a nie ekspansji fiskalnej rządu.
– To będzie miało ograniczony wpływ na decyzje Rady, bo będzie dostosowaniem budżetu do cyklu koniunkturalnego. Wzrost deficytu nie wynika ze złej woli rządu, tylko jest odzwierciedleniem mniejszych wpływów – mówi Marcin Mróz.
– Ten czynnik nie będzie dużo ważył. O wiele ważniejsza będzie czerwcowa projekcja inflacji. Zapewne zobaczymy nową prognozę inflacji na najbliższe miesiące, jednak projekcja będzie zakładała spadek wskaźnika w kolejnych kwartałach. Mamy do czynienia z dość przejrzystym scenariuszem, w którym słabe uwarunkowania fundamentalne ograniczają presję inflacyjną – dodaje.
Podobnego zdania jest Mateusz Szczurek z ING BSK.
– Inflacyjny wpływ deficytu jest ograniczony. Zastępujemy konsumpcję prywatną konsumpcją publiczną, efekt netto jest taki sam i działa on przeciwko wzrostowi PKB i inflacji – mówi ekonomista ING BSK.
– Nie sądzę, żeby wzrost deficytu był uznany jako rzeczywiste zagrożenie inflacyjne. A Rada zapewne tak długo nie będzie się nim przejmować, jak długo nie będzie się on przekładał na wzrost inflacji – dodaje Mateusz Szczurek.
Zdaniem Piotra Bielskiego, ekonomisty BZ WBK, spadek popytu w gospodarce rzeczywiście ogranicza ryzyko wzrostu inflacji. Niemniej jednak należy pamiętać o tzw. policy mix, czyli wzajemnym dostosowaniu polityki fiskalnej i monetarnej. Im łagodniejsza jedna, tym bardziej restrykcyjna powinna być druga.
– Policy mix nadal ma znaczenie, ale w obecnych warunkach inny jest punkt wyjścia. Zupełnie inne implikacje ma deficyt budżetowy na poziomie 4 proc. PKB, gdy gospodarka spowalnia do zera, a inne w czasie, gdy rozwija się w tempie 6 proc. rocznie – mówi Piotr Bielski.
– Po ostatnich informacjach o stanie finansów publicznych nadzieja na to, że polityka fiskalna będzie restrykcyjna, rozwiała się. Deficyt finansów publicznych będzie rósł, polityka fiskalna nie będzie już wspierać łagodzenia polityki pieniężnej – dodaje.
Ekonomista BZ WBK uważa, że dotychczasowe przeświadczenie Rady o zdyscyplinowanej polityce fiskalnej z pewnością ułatwiły jej podjęcie decyzji o serii obniżek stóp procentowych,
– Gdyby nadal było tak, że polityka fiskalna jest restrykcyjna, RPP miałaby dodatkowy argument za łagodzeniem polityki monetarnej. Teraz jest inaczej, ale to nie znaczy, że będzie to czynnik, który kategorycznie uniemożliwi obniżki stóp. Z pewnością jednak znajdzie się na liście argumentów przeciw – mówi Piotr Bielski.
RPP działa zdecydowanie
Kolejnych obniżek spodziewa się Marcin Mróz.
– Ostatnie działania Rady wskazują wyraźnie, że w sytuacji gdy mamy do czynienia z dużymi zmianami na gorsze w gospodarce, RPP działa w sposób zdecydowany, czasem agresywny. Gdy się okaże, że polska gospodarka spowalnia, zobaczymy kolejne cięcia – mówi ekonomista Fortis Banku.
OPINIA
MARIAN NOGA
członek Rady Polityki Pieniężnej
Nie robimy dużego problemu z nowelizacji budżetu. Jeśli chodzi o poziom deficytu, to zmiana może być niewielka. Zwiększenie nie powinno być duże, rzędu 2–3 mld zł. Nadmiernie powiększony deficyt powodowałby wzrost potrzeb pożyczkowych państwa, co mogłoby powodować, że na rynek trafiałby dodatkowy pieniądz. To nie byłoby korzystne dla procesów inflacyjnych. Dziś inflacja jest pod kontrolą Rady Polityki Pieniężnej, ale nie można wykonywać żadnych ruchów, które mogłyby zaburzyć tę kontrolę. Najważniejszy czynnik, który RPP powinna brać pod uwagę, to stabilizacja kursu złotego. Są już pierwsze oznaki tej stabilizacji, dzienne wahania kursu nie są tak duże jak dwa, trzy miesiące temu, ale powinniśmy mieć większą pewność. Między innymi dlatego RPP nie powinna zmieniać stóp procentowych w maju. Musimy poczekać na nową projekcję inflacji, która będzie opublikowana w czerwcu, i obserwować sygnały zewnętrzne. Trudno oczekiwać, że będziemy mieli komplet tych informacji w maju.