Kary umowne nie mogą być niewspółmiernie wysokie, a już na pewno nie powinny przewyższać wysokości wynagrodzenia – wynika z wyroku Krajowej Izby Odwoławczej.
Problem zawyżania kar umownych od lat jest wskazywany przez przedsiębiorców jako jeden z przejawów nadużywania pozycji dominującej przez urzędników. Ci odpowiadają, że ustanawiane przez nich kary muszą być surowe, by zabezpieczyć interes publiczny, w imieniu którego działają. Przez lata pokutowała opinia, że umowy o zamówienia publiczne mają w zasadzie adhezyjny charakter, a więc przedsiębiorca musi godzić się na określone w specyfikacji warunki, a jeśli się nie godzi, to niech nie przystępuje do przetargu. Jednak jak pokazuje najnowsze orzecznictwo Krajowej Izby Odwoławczej, firmy mogą skutecznie podważyć wysokość kar umownych, jeśli są one wygórowane.
Wyrok dotyczył przetargu zorganizowanego przez Państwową Inspekcję Pracy na dostęp do sieci WAN wraz z serwisem. Zdaniem jednej z firm zainteresowanych tym zleceniem przewidziane w specyfikacji kary umowne były oderwane od realiów. Przede wszystkim zaś wykraczały poza ramy swobody kontraktowej i naruszały określoną w przepisach o zamówieniach publicznych zasadę proporcjonalności. Przykładowo za każdą godzinę zwłoki w usunięciu awarii wykonawca miał płacić 2 tys. zł. Za jeden dzień opóźnienia w oddaniu łączy internetowych – 5 tys. zł. A wszystko to przy wyśrubowanych terminach. Na przekazanie sieci do dyspozycji zamawiającego dano wykonawcy jedynie 22 tygodnie.
Skład orzekający uznał, że przewidziane w specyfikacji kary rzeczywiście były niewspółmierne do przewinień i nadmierne w stosunku do przewidzianych zysków. Przekonały o tym m.in. wyliczenia przedstawione przez odwołującego się przedsiębiorcę, z których wynikało, że kary za awarie byłyby wyższe niż planowany zysk.
Uzasadniając wyrok KIO odwołała się do wcześniejszego orzecznictwa.
„Uprawnienie zamawiającego do ustalenia warunków umowy nie ma charakteru absolutnego, gdyż nie może on swego prawa podmiotowego nadużywać. Wynika to zarówno z ograniczeń zasady swobody umów, jak i z innej podstawowej zasady prawa cywilnego, wyrażonej w art. 5 k.c., zgodnie z którą nie można czynić ze swego prawa użytku, który by był sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego, a takie działanie lub zaniechanie uprawnionego nie jest uważane za wykonywanie prawa i nie korzysta z ochrony” – przytoczono fragment uzasadnienia wyroku z 20 listopada 2015 r. (sygn. akt KIO 2399/15).
Skład orzekający oparł się również na stanowisku prezesa Urzędu Zamówień Publicznych w sprawie kar umownych. Przyznano w nim, że celem kar umownych jest właściwe zabezpieczenie interesu publicznego.
„Z drugiej zaś strony powinność zamawiających do należytego zabezpieczenia interesu publicznego nie może prowadzić do przerzucenia na wykonawców odpowiedzialności za zdarzenia, które pozostają poza ich kontrolą, czyli na których powstanie nie mają oni wpływu. Niedopuszczalne jest również kształtowanie wysokości kar w sposób całkowicie dowolny, bez jakiegokolwiek racjonalnego powiązania z uszczerbkiem po stronie zamawiającego. W tym kontekście kary umowne powinny być określone w wysokości adekwatnej do ewentualnej szkody – tak aby spełniały swoje funkcje, ale nie zniechęcały do udziału w zamówieniach publicznych” – napisano w stanowisku prezesa UZP.
Obniżając kary, KIO uwzględniła sugestie wykonawcy. I tak wspomniane 2 tys. zł za każdą godzinę opóźnienia w usunięciu awarii zmieniono na 500 zł. Z kolei 5 tys. zł za dzień opóźnienia w oddaniu łączy internetowych na 2,5 tys. zł.
Wyrok Krajowej Izby Odwoławczej z 6 czerwca 2018 r., sygn. akt KIO 980/18 i KIO 983/18