ARP przejęła kontrolę nad sprzedaną w 2007 r. gdańską stocznią oraz firmą GSG Towers.
O odkupieniu Stoczni Gdańsk mówiło się od ubiegłego roku w miarę pogarszania się jej sytuacji finansowej.
W listopadzie 2017 r. sygnalizowaliśmy w DGP, że jej właściciel Serhij Taruta może się pozbyć polskiej części biznesu. Ukrainiec zdecydował się poświęcić polityce, a dochód ze sprzedaży pomoże sfinansować jego kampanię przed przyszłorocznymi wyborami.
W połowie kwietnia ukraiński inwestor, zgodnie z podpisanym pod koniec marca porozumieniem wstępnym, zrezygnował z desygnowania członków do zarządów obu spółek, oddając kontrolę operacyjną polskiemu udziałowcowi. W czwartek podpisano porozumienie. Pełną kontrolę nad spółkami przejęła Agencja Rozwoju Przemysłu (ARP), która miała 18,95 proc. udziałów w Stoczni Gdańsk oraz 50 proc. udziałów w stowarzyszonej spółce GSG Towers, produkującej wieże do elektrowni wiatrowych. Obie spółki zatrudniają ok. 860 osób. Dotychczasowy właściciel tych akcji – kontrolowany przez Tarutę Gdańsk Shipyard Group – pozbył się wszystkich udziałów.
Zapytaliśmy ARP o kwotę transakcji, jednak agencja zasłoniła się poufnością umowy. – Po trudnych rozmowach udało się nam uzyskać satysfakcjonujące warunki, które odzwierciedlają wartość obu firm. Teraz musimy szybko podjąć działania rozwojowe związane z realizacją biznesplanu, aby odbudować ich potencjał i konkurencyjność, wykorzystując koniunkturę w branży stoczniowej i energetyce wiatrowej, zwłaszcza morskiej – mówi p.o. prezes ARP Andrzej Kensbok. Na Twitterze transakcji ARP pogratulował Marcin Chludziński, były szef agencji, który od ubiegłego roku pilotował sprawę, ale nie brał udziału w jej finalizacji – został bowiem na początku lipca prezesem KGHM Polska Miedź.
Na transakcji zależało obu stronom, więc rozmowy udało się szybko sfinalizować, mimo że rozpoczęły się od zgrzytu. Taruta o tym, że w styczniu ARP złożyła ofertę odkupienia udziałów, dowiedział się z mediów, a dokument przysłano mu w języku polskim. Ukraińcy skarżyli się też na politykę komunikacyjną agencji, która – ich zdaniem – obniżała kapitalizację spółek. – Ostatecznie obie strony zawarły pakt o nieagresji, co umożliwiło szybkie dojście do porozumienia. Informacje, że Taruta nie był zainteresowany sprzedażą, były elementem strategii negocjacyjnej Ukraińców. Chodziło o podbicie ceny – mówi nam osoba znająca kulisy rozmów.
Związkowcy ze stoczniowej Solidarności napisali list otwarty do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i premiera Mateusza Morawieckiego, dziękując im za wsparcie w procesie wykupienia zakładu, któremu groziło bankructwo. „Jesteśmy przekonani, że bez Panów determinacji i woli politycznej działania mające na celu odbudowę nowoczesnej produkcji stoczniowej w Stoczni Gdańskiej nie byłyby podjęte, a transakcja wykupu stoczni nie zostałaby przeprowadzona” – napisali stoczniowcy. Nasi rozmówcy po stronie ukraińskiej mówią, że związkowcy mieli duży wpływ na politykę państwa wobec zakładu. – Taruta się tym zmęczył – mówi osoba z jego otoczenia.
Minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk powiedział w piątek na antenie Radia Gdańsk, że zakład zostanie włączony w proces odbudowy przemysłu stoczniowego w ramach programu „Batory”, morskiej części planu Morawieckiego. Zgodnie z tą koncepcją w polskich stoczniach miałyby powstać dwa duże promy (ponad 200 m długości) za ok. 100 mln euro każdy. – Stocznia posiada bardzo ważne aktywa w postaci chociażby produkcji sekcji płaskich. Chcemy ten element wykorzystać w ramach obecnie tworzonych rozwiązań budowy nowych jednostek – przekonywał minister.
– Kolejnym elementem będzie rozpoczęcie inwestycji związanych z offshore’em, czyli energetyką wiatrową w ramach zagospodarowania wód przybrzeżnych. Tutaj wpisuje nam się projekt GSG Towers – dodawał Gróbarczyk. GSG Towers produkuje wieże dla morskich farm wiatrowych od lat, dziś głównie na eksport. Może się to jednak zmienić, bo rząd coraz częściej mówi o konieczności budowy morskich farm wiatrowych na Bałtyku, a do września trwa wezwanie PGE na Polenergię, której projekty morskich wiatraków o mocy 1200 MW są najbardziej zaawansowane. W polskich stoczniach mogą też powstawać statki do posadowienia wiatraków na morzu.
Serhij Taruta zaś zamierza się skoncentrować na polityce. Po rewolucji 2014 r. przez krótki czas pełnił funkcję gubernatora obwodu donieckiego, od tego czasu zasiada też w parlamencie. – Polityka pochłonęła go całkowicie i biznes odszedł na dalszy plan. Taruta założył własną partię Osnowa i w 2019 r. chce z nią wejść do parlamentu. Na kampanię potrzebuje pieniędzy. Sprzedaż polskich udziałów ma mu pomóc zgromadzić odpowiedni budżet – mówi DGP osoba z otoczenia multimilionera. – Także dlatego w ostatnim czasie polskimi spółkami na bieżąco zajmował się nie on, lecz Tetiana Taruta, jego córka. Sam chce się zająć wyłącznie polityką. Do Polski już nie wróci – dodaje.