By założyć wypożyczalnię filmów, wystarczy zarejestrować jednoosobową firmę. Pozwolenie nie jest wymagane nawet do wypożyczania filmów porno, które pozwalają wygrać z TV, kinem i dodatkami do gazet.
Do 1ST Video, małej osiedlowej wypożyczalni filmów na warszawskich Bielanach, przychodzi dziennie do 100 klientów i każdy z nich na ogół coś pożycza. Niektórzy po kilka filmów naraz. Udaje się to, mimo że kilka kilometrów od niej jest wypożyczalnia z dużo większym wyborem filmów, należąca do ogólnopolskiej sieci Beverly Hills Video.
Jak inne małe wypożyczalnie, 1ST Video ma nieco niższe ceny od sieci.
- Nasza klientela to mieszkańcy okolicznych bloków, którzy mają do nas parę kroków, nie muszą wsiadać w samochód, żeby wypożyczyć film. I to nasza przewaga nad sieciową konkurencją - mówi Magdalena Rosłon, współwłaścicielka 1ST Video.
Według niej takie niewielkie wypożyczalnie, usytuowane na dużych osiedlach mieszkaniowych, mają przyszłość.

Bez licencji

By założyć wypożyczalnię, wystarczy zarejestrować jednoosobową firmę, bo nie jest to działalność licencjonowana. Żadnych pozwoleń nie trzeba mieć nawet do wypożyczania filmów erotycznych i porno. Kolejny krok to wynajęcie lokalu (to koszt od 12 do nawet 80 zł za metr kwadratowy miesięcznie). Jeśli jest on dobrze położony, czytaj: nie peryferyjnie, w ruchliwym miejscu, dobrze wyeksponowany i widoczny, to może być samograjem, który prawie nie potrzebuje reklamy.
Duży koszt to wyposażenie wypożyczalni, ale jeśli - zamiast je kupować w sklepie - zleci się zrobienie regałów na filmy stolarzowi, nie powinno to kosztować więcej niż 5-6 tys. zł.
Główna inwestycja, pochłaniająca nawet 90 proc. wszystkich kosztów, to zakup filmów.
- Filmy do odpłatnego wypożyczania mają tylko hurtownie i dystrybutorzy. Za każdą kopię każą sobie płacić nawet po 180 zł - mówi Mateusz Winkler, właściciel dwóch wypożyczalni na warszawskim Ursynowie.

Kosztowne zakupy

Właściciele 1ST Video wydali na samym początku niemal 100 tys. zł na zakup filmów (ponad tysiąc tytułów), bo to ich zdaniem było minimum, żeby wypożyczalnia przyjęła się na rynku. To, jak dużo ma się filmów do wyboru i czy są one dostępne od ręki (by tak było, trzeba mieć więcej niż po jedną, dwie kopie najpopularniejszych tytułów) decyduje o powodzeniu wypożyczalni. Inwestycję w zakup filmów można znacząco zmniejszyć. Dystrybutorzy oferują wypożyczalniom możliwość dzierżawienia filmów. Płaci się za to w dwójnasób. Na początku od 8 do 20 zł za udostępnienie jednej kopii (nazywa się to kaucją, choć jest ona bezzwrotna), a potem połowę przychodów z jej wypożyczania (tzw. revenue sharing). Ten system ma jednak dwie wady. Po pierwsze, trzeba zainwestować w komputer ze specjalnym oprogramowaniem, które rejestruje każde wypożyczenie filmu i pozwala dystrybutorom kontrolować, czy wypożyczalnia uczciwie się z nimi rozlicza. Komputer wystarczy standardowy, program do prowadzenia takich statystyk kosztuje 2-3 tys. zł. Drugą niedogodnością jest warunek stawiany przez dystrybutorów, żeby brać co najmniej 4-5 kopii jednego tytułu. A są przecież filmy, które nie schodzą tak dobrze, żeby wypożyczalnia potrzebowała tylu kopii.
- Postawa dystrybutorów jest słabą stroną tego biznesu. Kiedyś dbali o to, żeby wypożyczalnie były zadowolone ze współpracy z nimi, ale odkąd nastawili się na rynek detaliczny, to się zmieniło - mówi Magdalena Rosłon.
Właściciele małych wypożyczalni twierdzą, że trudno na nich zarobić więcej niż 5-6 tys. zł miesięcznie. Głównie dlatego, że sporo kosztuje wynajem lokalu i ciągle trzeba inwestować w zakup lub dzierżawę nowych filmów. Bo to właśnie kinowe nowości cieszą się w wypożyczalniach największym wzięciem. Ale jest też wielu amatorów klasyki i kina artystycznego. Przewagę nad kinami, ale i telewizją, dają wypożyczalniom filmy erotyczne i porno - cieszą się one niesłabnącym powodzeniem. Dystrybutorzy traktują je jako filmy z niższej półki i wyceniają na 70-80 zł za jedną kopię. Dzięki tak niskiej cenie zakup tego typu filmu zwraca się wypożyczalni w pół roku, a przecież klienci sięgają po niego przez lata (starzeje się on dużo wolniej niż typowa kinowa nowość).



Wiele wypożyczalni oferuje przegrywanie prywatnych kaset wideo na DVD, sprzedaje napoje, słodycze, lody, prasę, a nawet alkohol (na to potrzebna jest licencja) i kupony Totolotka.
- Naśladują multipleksy, które gros swoich dochodów uzyskują ze sprzedaży popcornu, napojów i słodyczy - mówi Dariusz Wojtas, szef branżowego pisma DVD Reporter.
Siłą małych osiedlowych wypożyczalni jest także to, że nie muszą przeznaczać funduszy na reklamę. Na ogół mają stałą klientelę, a okoliczni mieszkańcy wiedzą o ich istnieniu - wystarczy dobrze wyeksponowany szyld.
Mateusz Winkler, właściciel dwóch wypożyczalni, reklamuje się w filmowych serwisach internetowych i poprzez ulotki wrzucane do skrzynek Poczty Polskiej, za co płaci miesięcznie około tysiąca złotych.

Mocne atuty

Popularność wypożyczalni nie słabnie i nie powinna słabnąć, bo mają one mocne atuty. Trafiają do nich wszystkie nowości filmowe, i to w tym samym czasie co do kin. Film, za którego obejrzenie w kinie płaci się od osoby kilkanaście i więcej złotych, za mniejsze pieniądze może zobaczyć całą rodziną albo paczką znajomych. Do wypożyczalni co miesiąc trafia nawet 90 nowych tytułów, do kin kilkanaście.
W większych ośrodkach internetowe piractwo nie zmniejsza opłacalności prowadzenia wypożyczalni, w miasteczkach może to mieć znaczenie.
- Choć mnóstwo osób w Polsce ściąga z internetu za darmo nielegalne kopie filmów, to wcale nie mniejsza grupa ludzi woli dany tytuł wypożyczyć czy kupić. Choćby dlatego, że lewe kopie są często fatalnej jakości - mówi Magdalena Rosłon.
Prawdziwą konkurencją są natomiast filmy dodawane do gazet i czasopism (rozprowadzane też później na bazarach) i telewizyjne platformy cyfrowe, które zaczynają zajmować się wypożyczaniem filmów. Na razie ich oferta jest wprawdzie droższa od wypożyczalni, ale to może w przyszłości się zmienić.
- Mimo wszystko uważam, że dobrze prowadzone wypożyczalnie nie muszą się martwić o przyszłość, choćby dlatego, że będą pojawiać się coraz to nowe nośniki filmowe, które zapewniając lepszą jakość odbioru, będą kreować nowy popyt nawet na stare filmy - mówi Dariusz Wojtas z pisma DVD Reporter.
Jego zdaniem małe wypożyczalnie będą musiały jednak zmienić nieco sposób funkcjonowania. Małe punkty będą zmuszone na wszelkie możliwe sposoby docierać do jak największej liczby potencjalnych klientów, na przykład pożyczać filmy także przez internet albo dostarczać je do domu klienta wraz z innymi produktami, choćby z prasą.