Jeśli państwo nie pomoże rozwiązać problemów windykatora, to straty wierzycieli GetBacku uderzą politycznie w PiS – wynika z listów, które były już prezes spółki Konrad Kąkolewski wysłał do premiera i przewodniczącego KNF.
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
DGP udało się poznać treść trzech listów, które odwołany prezes wrocławskiej spółki windykacyjnej Konrad Kąkolewski wysłał do najważniejszych osób w państwie. Dwa pisma trafiły do premiera Morawieckiego, a jedno do przewodniczącego KNF Marka Chrzanowskiego. Wywołały tam spore zdumienie.
– Bezczelność tych pism jest bardzo duża. Nie zdarza się, aby przedstawiciel biznesu pisał, czego chce od premiera, oferował za to korzyści i straszył konsekwencjami – mówi nasz informator.
Pierwszy z listów do szefa rządu został wysłany 13 kwietnia, trzy dni przed tym, jak prezes windykatora próbował wmówić inwestorom, że prowadzi z państwowymi podmiotami rozmowy o finansowaniu. Te zaprzeczyły, a sprawa z zawiadomienia KNF trafiła do prokuratury z podejrzeniem manipulacji informacją. Kąkolewski jeszcze na papierze firmowym GetBacku (został odwołany 17 kwietnia) złożył premierowi „propozycję pozytywnego rozwiązania istotnego problemu społecznego”, jakim są problemy spółki mogące pozbawić oszczędności osoby, które kupiły jej obligacje czy akcje. Były prezes wprost napisał, jakie działania powinny zostać podjęte. Co jeśli państwo się nie zaangażuje? Wówczas może się pojawić narracja, że GetBack to „piramida finansowa PiS”.
– To nosi znamiona szantażu wysokich urzędników państwowych – uważa nasz informator.

Jakie były oczekiwania wobec premiera? Należący do Skarbu Państwa Polski Fundusz Rozwoju miał udzielić GetBackowi 200–250 mln zł pożyczki. Państwowe banki PKO BP, Bank Pekao i Alior Bank – kredytu do 250 mln zł. W emisji nowych akcji miałyby zaś wziąć udział np. PZU TFI lub PZU PTE. Do tego państwowa agencja powinna była pomóc windykatorowi w ekspansji zagranicznej. Wsparcie miało się odbyć na zasadach komercyjnych. Oprócz tego Kąkolewski poinformował, że GetBack prowadził zaawansowane rozmowy z zagranicznymi inwestorami, które mają doprowadzić do objęcia nowych akcji i wykupienia spółki od kontrolującego ją funduszu Abris, który b. prezes obarcza winą za problemy finansowe. Menedżer przekonywał premiera, że emisja nowych akcji zapewni spółce rozwój oraz – co nazwał kluczową obecnie kwestią – wyeliminuje ryzyko polityczne i społeczne oraz zapobiegnie kryzysowi wizerunkowemu obozu wolnościowego, jak nazywał środowisko PiS. Złożył też szefowi rządu hojną ofertę. Zapewnił, że jeśli PFR wesprze GetBack pożyczką, to w zamian Abris zrezygnuje ze swoich roszczeń wobec państwa, które są obecnie przedmiotem arbitrażu w Sztokholmie. Chodzi w sumie o ok. 1 mld zł. Abris poinformował nas, że nie udzielał Kąkolewskiemu pełnomocnictwa do reprezentowania funduszu w rozmowach.

Listy, które do premiera i szefa nadzoru skierował były już prezes GetBacku Konrad Kąkolewski, zawierają, oprócz propozycji rozwiązania problemu spółki windykacyjnej z pomocą państwa, także wiele konsekwencji, które grożą nie tylko rynkowi finansowemu w Polsce i inwestorom, lecz także obecnej ekipie rządzącej, jeśli sprawa zacznie być nazywana piramidą finansową PiS. Poprosiliśmy byłego prezesa o komentarz do listów i odpowiedzi na pytania, czym się kierował, wysyłając je, i na jakie efekty liczył.
– W całej tej sprawie najważniejsza była i jest dla mnie spółka, akcjonariusze i obligatariusze. Wobec błędów Abris i braku wsparcia, które mieliśmy obiecane otrzymać z jego strony, a nie otrzymaliśmy szukałem możliwości rozwiązania pozytywnie tej sytuacji we wszystkich możliwych miejscach. Zwróciliśmy się do PFR oraz PKO BP z prośbą o udzielenie finansowania na warunkach rynkowych. Priorytetem było zażegnanie tymczasowych problemów z płynnością spółki, jakie wystąpiły na skutek działań Abris i jej dalsze niezakłócone funkcjonowanie. Do instytucji rządowych, jako obywatel, skierowałem korespondencję z wyjaśnieniem zaistniałej sytuacji wokół spółki oraz wskazaniem możliwych rozwiązań, które przywrócą spółce normalne funkcjonowanie. W liście do szefa KNF chciałem zwrócić uwagę, że były prowadzone rozmowy z inwestorami w sprawie zaangażowania w GetBack, które zostały zahamowane przez Abris i obecnie nie są kontynuowane – mówi DGP Konrad Kąkolewski.
Były prezes wietrzy spisek...
Pierwsze pismo do premiera datowane jest na 13 kwietnia, czyli cztery dni przed tym jak Kąkolewski stracił fotel prezesa. Dzień po odwołaniu, czyli 18 kwietnia, wysłał do szefa rządu drugi list, pod którym podpisana jest również Anna Paczuska, wiceprezes GetBacku (zrezygnowała z tej funkcji, gdy rada nadzorcza odwołała prezesa). Autorzy drugiego pisma chcą się przypomnieć Mateuszowi Morawieckiemu i zwracają się do niego o reakcję. Twierdzą, że trwa kampania dezinformacyjna wokół windykatora, którą inspirują jej konkurencja i media związane z opozycją. Jaki jest cel? Rozpowszechnianie informacji o rzekomej „piramidzie finansowej pod egidą PiS”. Zdaniem autorów listu ma to pozwolić osiągnąć korzyści biznesowe i polityczne kosztem GetBacku, jego obligatariuszy i akcjonariuszy. Komu? Tego prezes wprost nie napisał, ale wskazał, że spółka była atakowana za to, że aktywnie współpracowała, np. przez publikację reklam, z mediami prawicowymi. GetBack publikował jednak reklamy nie tylko w mediach prorządowych, ale przez ostatnie dwa lata, w związku m.in. z wejściem na giełdę, były one umieszczane w wielu miejscach, także w DGP.
– Można wnioskować, że publikacja reklam w mediach prawicowych, a także pojawienie się logo GetBacku na banerach imprez tytułów kojarzonych z PiS od początku było obliczone jako próba zbliżenia się do obozu władzy – uważa nasz rozmówca z rządu.
GetBack był jednym z partnerów sponsorujących galę „Człowieka Wolności”, czyli nagrody, którą w lutym tego roku tygodnik „Sieci” przyznał prezes Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej. Michał Karnowski, dziennikarz i członek zarządu Fratrii, wydawcy m.in. „Sieci”, informował, że spółka windykacyjna sama się do nich zgłosiła, ale do tej pory nie zapłaciła za sponsoring. GetBack był także partnerem strategicznym gali 25-lecia „Gazety Polskiej”.
W liście, który Konrad Kąkolewski skierował 23 kwietnia do szefa KNF, można znaleźć jeszcze więcej sformułowań i oskarżeń wskazujących na to, że były prezes windykatora wierzy w spisek. Wskazał tam m.in., że negatywna kampania wokół spółki rozpoczęła się po tym, jak Abris, czyli fundusz kontrolujący GetBack, uzyskał pozytywny wyrok trybunału arbitrażowego w Sztokholmie jesienią ubiegłego roku. Chodzi o sprawę FM Banku PBP, którego Abris był właścicielem. W 2014 r. KNF, za złamanie zobowiązań inwestorskich, odebrała funduszowi prawo głosu z akcji i nakazała sprzedaż banku, co stało się dwa lata później. Abris uznał, że działanie KNF doprowadziło do bezprawnego wywłaszczenia i wystąpił ze skargą do arbitrażu o 2 mld zł odszkodowania. W ubiegłym roku sąd w Sztokholmie stwierdził, że prawa inwestora zostały naruszone i dał stronom czas na porozumienie się w sprawie odszkodowania. Nie udało się, więc zasądzono na rzecz Abrisu ponad 700 mln zł rekompensaty za sprzedany bank. Polska odwołała się od wyroku.
– Nic nie wskazuje, aby te sprawy się łączyły. Abris ma zresztą długą historię nietrafionych biznesów w Polsce – mówi nam osoba z rynku kapitałowego.
W liście do premiera były prezes GetBacku sformułował także wiele zarzutów wobec swojej konkurencji, głównie firmy windykacyjnej Kruk i jej prezesa Piotra Krupy. Zdaniem Kąkolewskiego efektywny model biznesowy GetBacku i dynamiczne zwiększanie udziałów w rynku powodowały, że konkurencja rozpowszechniała negatywne informacje o tym, że wrocławski windykator to w istocie piramida finansowa. Pismo do szefa rządu zawiera informację od Kąkolewskiego, że w tej sprawie do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, KNF, audytorów, banków i instytucji finansowych kierowane były anonimowe donosy. Zdaniem byłego prezesa efekt był taki, że pozycja biznesowa GetBacku była podkopana podczas toczących się z bankami rozmów o pozyskaniu finansowania.
Udało nam się ustalić, że były prezes oskarżał Abris już pod koniec 2017 r. o to, że prowadził rozmowy z Krukiem na temat sprzedaży aktywów GetBacku. Przedstawiciele funduszu dementują jednak te informacje.
... i oskarża Abris
Konrad Kąkolewski w publikowanych po odwołaniu z funkcji prezesa oświadczeniach oraz wypowiedziach dla mediów wskazuje, że do problemów płynnościowych spółki przyczyniła się bierność kontrolującego ją funduszu Abris, który nie chciał jej dokapitalizować i dopuścić do niej nowych inwestorów. Przedstawiciele Abrisu złożyli po wywiadzie, którego były prezes udzielił „Parkietowi”, pozew przeciwko niemu o naruszenie dóbr osobistych. Sprawa jest już w sądzie. Kąkolewski zapowiedział złożenie takiego samego pozwu przeciwko funduszowi.
Zarzuty wobec Abrisu są też obszernie formułowane w listach do szefa rządu i przewodniczącego KNF. Były prezes GetBacku zapewniał, że prowadził rozmowy z wieloma funduszami, które były gotowe nie tylko wziąć udział w emisji nowych akcji, lecz także odkupić windykacyjny biznes od Abrisu. Na liście podmiotów, do których miał dotrzeć Kąkolewski w celu pozyskania kapitału i wymienionych w liście do premiera, są tuzy świata finansów m.in. Apax Partners, Advent International czy PIMCO. W sumie wymienił z nazwy osiem podmiotów, z czego trzy miały wyrazić chęć inwestycji w akcje spółki. Podobne informacje zostały przekazane w liście do szefa nadzoru.
Abris nie potwierdza tych informacji. Udało nam się jednak ustalić, że na przełomie 2017 i 2018 r. toczyły się rozmowy z funduszem Apax Partners o wzięciu udziału w emisji nowych akcji. Nie zostały one sfinalizowane, a potencjalny udziałowiec na tym etapie się wycofał.
– Spór Kąkolewski – Abris rozpoczął się pod koniec ubiegłego roku. Tajemnicą poliszynela jest, że już od stycznia pojawiały się na rynku plotki o tym, że Abris szukał następcy prezesa GetBacku – twierdzi nasze źródło związane z rynkiem kapitałowym.
Były szef windykatora daje wyraz swojemu niezadowoleniu z polityki kadrowej Abrisu w liście do przewodniczącego KNF, w którym wskazuje, że we władzach spółki zasiadają osoby związane z poprzednim obozem władzy bez skwitowania rady nadzorczej poprzedniego pracodawcy. Trudno wskazać, o kogo może chodzić.
Problemy GetBacku uderzą w innych
Szef KNF został też poinformowany w liście, że przydałaby się „aktywna postawa” instytucji publicznych, jeżeli Abris nie rozpocznie rozmów na temat przyszłości spółki. Dodatkowo były prezes straszy, że problemy GetBacku mogą się skończyć destabilizacją systemu finansowego i państwa. Dlaczego? Bo kłopoty windykatora mogą uderzyć w jeden z banków, dwóch ubezpieczycieli oraz dwa duże towarzystwa funduszy inwestycyjnych. Nie podał nazw tych instytucji ani informacji, na czym zagrożenie miałoby konkretnie polegać.
– To absurd, że doszłoby do destabilizacji systemu finansowego przez GetBack, nawet jeśli problemy spółki oznaczają straty dla innych instytucji – mówi nam osoba związana z rynkiem kapitałowym.
Kąkolewski podtrzymał także, że prowadził rozmowy z PFR na temat finansowania. KNF złożyła zawiadomienie do prokuratury, bo podejrzewa przestępstwo manipulacji informacją i dała wiarę w tej sprawie państwowej spółce, która twierdzi, że nigdy nie wyraziła zainteresowania inwestycją w GetBack. Co ciekawe, w listach do premiera z 13 i 18 kwietnia były prezes nie wspomina, że prowadził rozmowy o pozyskaniu finansowania z PFR i PKO BP, którymi kierują bliscy współpracownicy Mateusza Morawieckiego. Informacje o tym fakcie zostały podane w komunikacie giełdowym 16 kwietnia, który stał się przyczynkiem do zawieszenia obrotu akcjami windykatora na GPW i odwołania Konrada Kąkolewskiego z funkcji prezesa.