W ubiegłym roku za granicę sprzedaliśmy produkty spożywcze warte o 1,2 proc. więcej niż w 2015. To najmniejszy wzrost od siedmiu lat.
Nabiał i tytoń hamują eksport żywności / Dziennik Gazeta Prawna
Prawie 24,2 mld euro wyniósł eksport polskich produktów rolno-spożywczych w 2016 r. – wynika ze wstępnych danych GUS. To zaledwie o 296 mln euro więcej niż rok wcześniej. Zaledwie, bo przez sześć poprzednich lat rósł o 1,5–2,7 mld euro rocznie.
Spadają ceny, rośnie konkurencja
– Ten niewielki wzrost nie jest przypadkowy, choć można się było spodziewać, że osłabienie złotego wobec euro i dolara powinno sprzyjać eksportowi – uważa prof. Andrzej Kowalski, dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Jego zdaniem przyczyniło się do tego m.in. spowolnienie światowej gospodarki. Według MFW w 2016 r. urosła ona o 3,1 proc., podczas gdy w roku poprzednim globalny PKB zwiększył się o 3,2 proc. To ograniczało popyt na żywność.
Eksport hamowały także niskie ceny wielu produktów rolnych na światowych rynkach.
– Z danych należącej do ONZ Organizacji ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) wynika, że w 2016 r. ceny produktów rolno-spożywczych spadły o 1,5 proc. – informuje Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole. Dodaje, że w pierwszej połowie ubiegłego roku szczególnie widoczne były spadki cen mięsa, produktów mlecznych i zbóż, a one mają duży udział w naszym eksporcie. To dlatego eksport polskich produktów mleczarskich i zbóż skurczył się w ubiegłym roku o ok. 5 proc. Aż o 9 proc. spadła sprzedaż tytoniu i wyrobów tytoniowych za granicą po wprowadzeniu przez Unię Europejską dyrektywy, która zobowiązuje do zmiany wyglądu paczek papierosów, aby bardziej zniechęcały do palenia.
Profesor Kowalski zwraca też uwagę, że trudno utrzymać w długim okresie dwucyfrowe tempo wzrostu eksportu, z jakim mieliśmy do czynienia w poprzednich latach, bo wzrosła konkurencja na rynku światowym i powstają nowe centra produkcji żywności. Podaje przykład Indii, które są importerem mleka, ale w ciągu dwóch lat zwiększyły jego produkcję o 20 proc. i zmniejszyły zakupy.
Nasi eksporterzy przez lata konkurowali nie tylko jakością, ale i ceną oferowanych produktów. Były one często niższe ze względu m.in. na stosunkowo niskie koszty pracy. Ale to się zmienia. – Co roku rośnie płaca minimalna i oczekiwania płacowe pracowników, które coraz częściej uwzględniają pracodawcy – mówi prof. Kowalski. W efekcie wyczerpują się proste przewagi konkurencyjne.
Unijny rynek nie jest z gumy
Ważne jest również to, że aż ponad 80 proc. całego naszego eksportu żywności trafia na rynek Unii Europejskiej. – Nie jest on z gumy i nie można w nieskończoność prowadzić na nim ekspansji – zauważa Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności. Dlatego sprzedaż produktów rolno-spożywczych w krajach Wspólnoty wzrosła w ubiegłym roku zaledwie o 0,1 pkt proc.
Według Gantnera w Unii szybko rośnie protekcjonizm i każdy kraj próbuje chronić własny rynek przed obcymi produktami. Nasze firmy doświadczają tego w Czechach czy we Francji, gdzie nawet nikłe uchybienia jakościowe niewielkich partii towarów są nagłaśniane, by zniechęcić klientów do polskiej oferty.
– Na rynku Wspólnoty przybywa też konkurencji. Pojawiły się na nim na przykład bezcłowe kontyngenty produktów żywnościowych z Ukrainy. Są one tańsze, bo koszty ich produkcji są niższe niż u nas – zauważa dyrektor Gantner.
Trzeba jednak pamiętać, że mimo tych problemów w eksporcie żywności mamy ogromne osiągnięcia. Od czasu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej sprzedaż produktów rolno-spożywczych zwiększyła się niemal pięciokrotnie. Obecnie już ponad 40 proc. wartości sprzedaży przemysłu spożywczego stanowi eksport – przed akcesją było to kilkanaście procent. A w handlu żywnością mieliśmy w ubiegłym roku nadwyżkę w wysokości 7,1 mld euro.
Na rynku Unii Europejskiej szybko rośnie protekcjonizm
Promocja bez strategii
W Polsce funkcjonuje dziewięć funduszy promocji produktów rolno-spożywczych, których celem jest wspieranie ich spożycia i eksportu. Korzystają one z pieniędzy pobranych od producentów żywności (lokowane są na rachunkach bankowych Agencji Rynku Rolnego). Z przeprowadzonej w ubiegłym roku kontroli NIK wynika, że do tych funduszy wpłynęło od 2009 r. do I półrocza 2016 r. ponad 310 mln zł. Najwięcej wpłacono na Fundusz Promocji Mleka – blisko 75 mln zł i Fundusz Promocji Mięsa Wieprzowego – ponad 70 mln zł, a najmniej na Fundusz Promocji Mięsa Owczego – zaledwie 170 tys. zł.
Fundusze promocji wspierały działania marketingowe oraz wzrostu spożycia i promocji produktów rolno-spożywczych. Wydały na to ponad 268 mln zł.
Według NIK fundusze promocji znacząco przyczyniły się do wykorzystania środków z budżetu UE na programy promocyjne i informacyjne. Na 26 programów przyjętych do realizacji o łącznym budżecie ponad 83 mln euro, aż 23 o budżecie 76 mln euro stanowiły programy współfinansowane z funduszy promocji. Bez wkładu funduszy stowarzyszenia i organizacje promujące polskie produkty nie mogłyby się ubiegać o współfinansowanie kampanii promocyjnych z budżetu UE.
Izba podkreśla jednak, że koszty obsługi funduszy promocji oraz funkcjonowania komisji zarządzających z roku na rok rosną. Zaleciła ich obniżenie.
NIK zwróciła uwagę Ministerstwu Rolnictwa i Rozwoju Wsi, że nie określiło strategii promocji polskich produktów rolno-spożywczych. Planowano to zrobić już w 2009 r., jednak do zakończenia kontroli Izby taki dokument nie powstał. NIK zaleciła ministerstwu opracowanie i wdrożenie długookresowej strategii promocji polskiej żywności uwzględniającej wspólne cele branż oraz ich specyfikę.