Oficjalna lista ma zostać opublikowana pod koniec lutego. Z powodu kosztów rejestracji będzie krótsza, niż szacowano
Rynek papierosów / Dziennik Gazeta Prawna
Biuro ds. Substancji Chemicznych podległe resortowi zdrowia w ciągu dwóch tygodni ma opublikować oficjalną listę produktów tytoniowych. Zgodnie z dyrektywą tytoniową obowiązującą w Polsce od września 2016 r. producenci, którzy nadal chcą oferować wprowadzone już na rynek wyroby, mają czas na ich rejestrację do 8 marca.
– Mamy już po kilkaset zgłoszeń z rynku wyrobów tytoniowych i e-papierosów. Uznaliśmy w związku z tym, że listę można już podać do publicznej wiadomości. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że tuż przed upływem terminu może być kolejna fala wniosków. Dlatego na początku marca planujemy aktualizację – powiedziano nam w łódzkim Biurze ds. Substancji Chemicznych.
Branża tytoniowa naciskała na przyspieszenie publikacji rejestru. Szczególnie chodziło o elektroniczne papierosy. – Docierają do nas sygnały od sprzedawców, że są masowo zachęcani do nawiązania współpracy przez chińskich producentów. Ci zapewniają, że dostarczane przez nich wyroby są legalne, bo zostały zarejestrowane. Problem jednak w tym, że polscy przedsiębiorcy nie są w stanie tego zweryfikować, bowiem przy rejestracji producent nie otrzymuje żadnego potwierdzającego dokumentu – tłumaczy Jerzy Jurczyński, reprezentujący Stowarzyszenie eSmoking Association. Zatem upublicznienie rejestru, to najlepsza droga do sprawdzenia kontrahenta i uniknięcia ewentualnych strat. Dlatego jest tak wyczekiwane przez rynek. Pomoże też inspektorom Państwowej Inspekcji Handlowej i celnikom przy ustalaniu legalności wyrobów. – Lista zostanie opublikowana na naszej stronie w Biuletynie Informacji Publicznej. Dostęp do niej zyskają więc wszyscy – zapewniono nas w Biurze ds. Substancji Chemicznych.
Eksperci zauważają jednak, że sama publikacja może się okazać niewystarczająca do wyłapania nieuczciwie działających przedsiębiorców. Ich zdaniem lepiej spełniłaby swoje zadanie, gdyby numer nadany w niej wyrobowi był też zamieszczany na etykiecie. – To na pewno pomogłoby w lepszej weryfikacji rynku. Trzeba jednak mieć na względzie to, że producenci zlecili już produkcję nowych etykiet dostosowanych do wymogów dyrektywy tytoniowej, która wprowadza m.in. ostrzeżenia obrazkowe. Ich zmiana oznaczałaby dodatkowe koszty. Zatem to dobry pomysł, ale raczej na przyszłość – uważa Michalina Świerczyńska, specjalista ds. niebezpiecznych produktów chemicznych i kosmetyków w firmie Theta Doradztwo Techniczne pomagającej opracowywać wnioski do notyfikacji produktów.
Obecnie w sprzedaży jest ok. 7 tys. wyrobów tytoniowych, z czego ponad 6 tys. stanowią produkty w kategorii elektronicznych papierosów. Już wiadomo, że nie wszystkie trafią na listę legalnych wyrobów. Powodów jest wiele. Pierwszym są wysokie koszty. Zwraca na nie uwagę Grzegorz Wargocki, dyrektor handlowy w firmie Orion, członek zarządu Polskiego Stowarzyszenia Przemysłu Tytoniowego, podkreślając, że ze względu na nie będzie zmuszony uszczuplić ofertę. Rejestracja każdego wyrobu, w przypadku dużej firmy, kosztuje 4 tys. zł. Średniej wielkości przedsiębiorca zapłaci 50 proc. tej kwoty, a mały i mikro – 30 proc. Szacuje się, że za zgłoszone produkty firmy zapłacą kilka milionów złotych. – Choć urząd podlega resortowi zdrowia, wpływy z rejestracji są przekazywane do Ministerstwa Finansów – słyszymy w Biurze ds. Substancji Chemicznych.
– Wiele wyrobów nie zostanie zarejestrowanych, gdyż producenci nie potrafią przedstawić dokładnego ich składu. Dotyczy to szczególnie tzw. liquidów, do których dodawane są aromaty – zauważa Michalina Świerczyńska.
Pod koniec lutego dowiemy się, ilu producentów i importerów będzie nadal aktywnych w branży. Poznamy też nowości, które planują wprowadzić w drugiej połowie roku. Zgodnie z przepisami każdy nowy produkt na pół roku przed wejściem do sprzedaży musi zostać zarejestrowany.