Globalni przedsiębiorcy zapewniają, że zainwestują nad Wisłą miliardy dolarów. Warunkiem jest to, by w życie nie weszła ustawa wprowadzająca zasadę „apteka dla aptekarza”
Jak wielokrotnie pisaliśmy na łamach DGP, projekt nowelizacji prawa farmaceutycznego przygotowany przez posłów PiS budzi skrajne emocje. Tak wśród przedsiębiorców, jak i polityków. Gdy wydawało się już, że zostanie przeforsowany (pozytywnie zaopiniowała go sejmowa komisja zdrowia), sprawa przybrała wczoraj nieoczekiwany obrót. Na kluczowej speckomisji ds. deregulacji posłowie klubu PiS (wywodzący się z Polski Razem) najpierw zaproponowali odrzucenie całego projektu, a następnie przy wsparciu opozycji to przegłosowali.
– Nie ukrywam zaskoczenia. Ale jednocześnie nie rezygnujemy z chęci przegłosowania ustawy. Tuż po zakończeniu posiedzenia komisji skontaktowałem się z przewodniczącym klubu PiS i otrzymałem informację, że nic się nie zmieniło – PiS poprze projekt na posiedzeniu plenarnym – twierdzi radca prawny Waldemar Buda, poseł PiS, który odpowiadał za przygotowanie nowelizacji.
Polski rynek apteczny / Dziennik Gazeta Prawna
Aptekarskie klany
Samorząd aptekarski oraz farmaceuci prowadzący indywidualną praktykę czują się przez PiS oszukiwani. Wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej Marek Tomków mówi, że trudno mu zrozumieć powody, dla których jeszcze kilka tygodni temu ogół parlamentarzystów Zjednoczonej Prawicy popierał projekt nowelizacji, a teraz część uznała, że jest on szkodliwy dla rynku farmaceutycznego.
– Brak nowelizacji prawa farmaceutycznego spowoduje przecież upadek polskiego aptekarstwa. Niebawem zostaną nad Wisłą wyłącznie duże, kontrolowane przez zagraniczny kapitał sieci apteczne – twierdzi Tomków.
Wielu uważa jednak inaczej. Związek Pracodawców Aptecznych PharmaNET przekonuje, że to właśnie wejście w życie procedowanej ustawy byłoby ze szkodą dla wszystkich poza aptekarskimi klanami. Ograniczenie konkurencji (a tym byłoby w ocenie organizacji wprowadzenie reguły, że jeden właściciel może mieć co najwyżej cztery placówki) poskutkowałoby wzrostem cen dla pacjentów. Także wśród posłów PiS można znaleźć przeciwników złożonej propozycji.
– Jest wiele problemów na rynku aptek w Polsce i na pewno nie jest dobre, by sieci apteczne zagarniały coraz większą jego część. To byłoby szkodliwe zarówno dla konsumentów, jak i farmaceutów, którzy mają własne apteki. Ale zaproponowane w projekcie nowelizacji przepisy również nie są dla nich korzystne – twierdzi Adam Abramowicz (PiS). W podobnym tonie wypowiada się wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Marcin Nowacki.
– Obecnie rynek apteczny to w większości mali i średni przedsiębiorcy. Nie ma problemu monopolizacji. Pojawiłby się on dopiero po wejściu w życie proponowanej ustawy. Wówczas mielibyśmy do czynienia z monopolem aptekarzy – zaznacza Nowacki. I dodaje, że ustawodawca powinien myśleć o zwiększaniu roli farmaceutów, ale nie należy tego robić w formie wprowadzania restrykcyjnych ograniczeń w zakresie tego, kto może być właścicielem apteki.
Morawiecki na wojażach
Farmaceuci przyczyn zmiany stanowiska w sprawie ustawy upatrują w działaniach wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Przedwczoraj poinformowaliśmy, że kilka tygodni temu spotkał się on w Izraelu z lobbystami sieci aptecznych. Z Tel Awiwu wywodzi się bowiem jedna z najprężniej działających na polskim rynku sieci – Super-Pharm, która obawia się o kształt nowelizacji polskiego prawa farmaceutycznego.
Wicepremier Morawiecki zapewnił wówczas swoich rozmówców, że „strona rządowa podejmie działania mające na celu rozwiązanie podnoszonego problemu”. Dotrzymał słowa, gdyż jako minister rozwoju przedstawił opinię do procedowanego projektu. Wskazał, że jest on antykonkurencyjny oraz może spowodować istotny wzrost cen leków w Polsce.
– Boli, że z opinii premiera Morawieckiego jasno wynika, iż odniósł się on do pierwotnej wersji projektu. A przecież został on po uwagach zgłoszonych m.in. przez przedsiębiorców poprawiony – wskazuje Marek Tomków.
Sieci apteczne nie ukrywają, że polski rynek jest dla nich atrakcyjny.
Opiniotwórczy izraelski dziennik „Haaretz” podawał 19 stycznia, że wspomniana wyżej Super-Pharm, mająca obecnie w Polsce 68 placówek, chce w ciągu kilku najbliższych lat otworzyć tu kilkaset kolejnych. Chodzi o 300–400 aptek.
Adi Dovat-Meseritz z „Hareetza” uważa, że kształt polskiej ustawy powinien interesować wszystkich izraelskich pacjentów. Przypomniała bowiem słowa prezesa Super-Pharm Nitzana Laviego, który na jednej z konferencji prasowych w 2016 r. powiedział: „Chcemy się rozwijać i możemy poświęcać nasze przychody w Izraelu, by zapewnić niższe ceny leków naszym pacjentom. Dzieje się tak dlatego, że zarabiamy w Polsce i Chinach”.
– To nie wymaga komentarza – kwituje poseł Waldemar Buda. I dodaje, że warto pamiętać o tym, że z analizy przeprowadzonej przez Ministerstwo Finansów wynika, iż największe sieci apteczne nie płacą w Polsce podatku dochodowego.
Etap legislacyjny
Projekt skierowany na posiedzenie plenarne Sejmu