Rozmowa z TOMASZEM KLEKOWSKIM, dyrektorem Intela na Europę Środkową i Wschodnią - Dla Intela, największego światowego producenta półprzewodników, kryzys to czas intensywnych inwestycji. Chce zyskać przewagę nad rywalami, gdy kryzys się skończy.
TOMASZ ŚWIDEREK
Spotkałem się z twierdzeniem, że firmy produkujące półprzewodniki są barometrami przyszłej koniunktury gospodarczej. Czy rzeczywiście tak jest?
TOMASZ KLEKOWSKI*
W tym stwierdzeniu jest dużo prawdy. Dotyczy ono całego sektora IT, ale firmy produkujące istotne komponenty, np. procesory, i mające duży udział w rynku najszybciej i najbardziej gwałtownie doświadczają efektów zmian koniunktury. Gdy po jakimś czasie popatrzymy na to, co działo się w firmach IT i gospodarce, możemy dostrzec, że IT reagowało pierwsze.
Dlaczego tak się dzieje?
W czasie dekoniunktury wszyscy walczą z kosztami, więc poziom zapasów jest niski. Gdy firmy IT zaczynają optymistycznie patrzeć w przyszłość, zamawiają komponenty, by odbudować zapas. W przededniu kryzysu jest odwrotnie.
Co teraz widzą producenci komponentów?
Rynek rusza. Nasze bardzo dobre wyniki za III kwartał świadczą o tym, że po stronie producentów komputerów jest duży optymizm i przygotowywali się do wzrostu sprzedaży w IV kwartale 2009 r. i w 2010 roku. Ale to nie znaczy, że 2010 rok będzie w branży tak dobry, jak rekordowe lata 2007–2008. Sądzimy, że rynek będzie bardziej przewidywalny niż w tym roku, że będzie się rozwijał. Popyt na komputery ze strony konsumentów jest stały. W 2010 roku spodziewamy się wzrostu zamówień ze strony sektora publicznego i firm.
Dlaczego?
Jest kilka powodów. Zaczyna się nowy rok budżetowy. Po drugie, po kilkunastu miesiącach niskich zakupów pojawia się duża potrzeba wymiany sprzętu. Komputer w firmie żyje średnio cztery lata. Można przyjąć, że co roku wymieniane jest 25 proc. sprzętu. Skoro w tym roku wymiany prawie nie było, to w 2010 roku powinna być wyraźnie większa niż zwykle.
Z jakim wyprzedzeniem producenci procesorów widzą zmianę koniunktury w całej gospodarce?
To trudno powiedzieć. Jeśli dobre wyniki za III kwartał zapowiadają poprawę w 2010 roku, to można wyliczyć, że wyprzedzenie jest sześciomiesięczne. Jednak nie musi być to regułą.



Patrząc przez pryzmat waszej sprzedaży w ostatnich 15 miesiącach, które sektory najbardziej ucierpiały w kryzysie?
Na pewno mali lokalni producenci komputerów stacjonarnych. Popyt na desktopy spadł najbardziej, bo w czasie kryzysu wyraźnie przyspieszył proces odchodzenia od nich na rzecz komputerów przenośnych – notebooków.
W wyniku przyspieszenia tego procesu, kryzys słabiej dotknął producentów notebooków, a ci z nich, którzy zdecydowali się na produkcję netbooków, czyli małych komputerów mobilnych, mają się lepiej niż konkurenci. Naszym zdaniem nie potwierdzają się obawy, że małe komputery mobilne zjedzą popyt na notebooki.
A inne branże niż produkcja komputerów?
Tu nie mamy bezpośrednich danych. Do tej pory naszym głównym klientem był rynek komputerów. Wdrażana strategia zakłada, że wejdziemy na nowe rynki. Rośnie zapotrzebowanie na małe, energooszczędne procesory instalowane w urządzeniach elektroniki użytkowej. Pojawi się też popyt na podobne mobilne centra, które każdy będzie mógł mieć zawsze przy sobie.
Czy ma pan na myśli urządzenia, które będzie się używać podobnie do iPhone’a i N900 Nokii?
Tak, ale są to rozwiązania, w których nie ma naszych procesorów. Urządzenia z naszymi układami pojawią się w II połowie 2010 roku i będą bardziej funkcjonalne.
Czyli od 2010 roku Intel będzie stał na dwóch nogach...
Jest jeszcze trzeci filar strategii. Wprowadzenie na większą skalę IT wszędzie tam, gdzie informatyzacja może podnieść jakość życia. Dotyczy to zwłaszcza edukacji i opieki zdrowotnej.
Dzieci trzeba kształcić tak, by radziły sobie w nowoczesnym świecie. By nie tylko umiały obsługiwać komputery, ale także umiały zdobywać wiedzę dzięki komputerom. Trzeba więc przestawić system edukacyjny z uczenia o technologiach na uczenie z wykorzystaniem technologii. Takie programy w praktyce już działają w Portugalii i Macedonii.
W opiece zdrowotnej chodzi o to, by zapisy danych dotyczące naszego stanu zdrowia były tak efektywne, jak systemy bankowe w pokazywaniu informacji o kliencie.
Wróćmy jeszcze do kryzysu. Czy centrum badawczo-rozwojowe Intela w Gdańsku na nim ucierpiało?
Gdańsk absolutnie tego nie odczuł. Intel w kryzysie nie tylko nie ogranicza inwestycji w badania i rozwój, jak to często czynią inni, ale wręcz je zwiększa. Przykładowo na początku tego roku ogłosiliśmy, że zainwestujemy 7 mld dol. w nowe fabryki i technologie produkcji, a na początki stycznia odświeżymy praktycznie wszystkie linie naszych produktów.
Polski PKB w tym roku nie spadnie, a sprzedaż komputerów załamała się bardziej niż w wielu krajach dotkniętych recesją. Jak pan to wytłumaczy?
W poprzednich latach polski rynek komputerów bardzo szybko rósł. Dużo szybciej niż gospodarka. Na dodatek w 2008 roku były duże dostawy komputerów do szkół na zamówienie resortu edukacji. W tym roku ich nie było. Gdy te dostawy odejmiemy od wyniku 2008 roku, okaże się, że spadek nie jest tak wielki. Ten rok pod względem sprzedaży komputerów cofa nas do poziomu z 2007 roku. W innych krajach poziom sprzedaży będzie co najwyżej taki, jak w 2006 roku.
*Tomasz Klekowski
jest związany z Intelem od 1998 roku. Pracę w branży IT zaczął w 1994 roku. Jest absolwentem wydziału Informatyki i Zarządzania Politechniki Wrocławskiej.