Chińska gospodarka rośnie w siłę i dalej będzie rosnąć. Tendencje są nieodwracalne, ponad miliard obywateli tego kraju prędzej czy później wywinduje go na pozycję globalnego lidera.
Niektórzy ekonomiści wieszczą, że stanie się to już w 2020 r. Wówczas wartość chińskiego produktu krajowego brutto miałaby się zrównać z PKB Stanów Zjednoczonych. Na razie w 2011 r. Chińczycy bez problemu przeskoczyli Japończyków, wspinając się na drugi stopień podium.
Dobrze więc, że coś się ruszyło, jeśli chodzi o inwestycje przedsiębiorstw z Państwa Środka w Polsce, zwłaszcza że pod względem ich wartości – szacunki w ub.r. mówiły o 120 mln dolarów – nie mieliśmy się za bardzo czym pochwalić.
Po ubiegłorocznej wpadce na budowie autostrady A2 firmy Covec wydawało się, że z chińskich projektów zostaniemy „wyleczeni” na dłużej. Ale Chińczycy wracają, widać wyliczyli, że pomijanie dużego europejskiego kraju, 6. co do wielkości gospodarki UE, się nie opłaca. Nauczeni doświadczeniem wracają lepiej przygotowani – oddziały w naszym kraju zdecydowały się otworzyć już dwa z grupy największych za Wielkim Murem banków. Będą na miejscu analizować polską gospodarkę, zwłaszcza służyć finansowaniem chętnym do inwestowania nad Wisłą własnym przedsiębiorcom.
Na razie chińskie miliardy płyną głównie do tradycyjnych sektorów gospodarki. Ale w perspektywie kilku czy kilkunastu lat firmy z Państwa Środka będą też światowymi liderami innowacyjności. Pekin inwestuje ogromne pieniądze w nowoczesne technologie i w badania – procentowo wydaje na naukę kilka razy więcej niż Unia Europejska. I choć na razie od amerykańskiej Doliny Krzemowej dzieli go jeszcze spory dystans, to jest bardzo prawdopodobne, że kolejny Microsoft, Apple czy Facebook wyłoni się właśnie zza Wielkiego Muru. Tego momentu nie wolno nam przegapić – nasze relacje gospodarcze z Pekinem powinny być wówczas kwitnące.