Współczesne państwa nie potrafią funkcjonować bez finansowego wsparcia. Zamiast długofalowych działań naprawczych politycy szukają szybkich rozwiązań, które wystarczą najwyżej do wyborów.
Żyjemy w świecie państw coraz bardziej uzależnionych od pomocy finansowej, pakietów stymulacyjnych i „luzowania ilościowego”. Od wczoraj wiadomo, że Europejski Bank Centralny nie zostawi na pastwę losu Hiszpanów i Włochów. Będzie skupować ich obligacje. Niestety, przyjmowanie co jakiś czas takiego narkotyku nie daje nic poza chwilą euforii.
Z przecieków Agencji Reutera wynika, że EBC zamierza interweniować na rynkach finansowych „w sposób spójny i istotny”, by ochronić Włochy i Hiszpanię przed rozszerzającym się kryzysem zadłużeniowym. W razie pogłębiających się kłopotów tych państw może się nie obyć bez działań na wzór amerykański, czyli luzowania ilościowego, oznaczającego de facto dodruk euro. Europejski Fundusz Stabilności Finansowej (EFSF) dysponuje 750 mld euro, co wystarczy spokojnie na Grecję, Portugalię czy Irlandię, ale już nie na Włochy czy Hiszpanię, które stanowią ponad jedną czwartą gospodarki strefy euro. Decyzja byłaby o tyle łatwiejsza, że jesienią na czele banku stanie Włoch Mario Draghi. O takich działaniach spekuluje się już na rynkach od wielu miesięcy, podając astronomiczną kwotę 2 bln euro, na jaką miałaby opiewać operacja. To dwa razy więcej niż łącznie wynosiły dwie fazy luzowania ilościowego w USA. Teraz mówi się już o możliwości trzeciej, bo gospodarka słabnie. Amerykański PKB w I kwartale wzrósł tylko o 1,8 proc. w skali roku. Trudno się dziwić, w końcu na czele Fed stoi Ben Bernanke, zwany „helikopterowym Benem”. Zasłynął z uspokajającego stwierdzenia, że gdyby zawiodły wszystkie metody ratowania gospodarki, można zrzucać dolary z helikoptera. I niemal tak się właśnie robi.
Łatwe pieniądze uzależniają. W latach 2008 – 2009 mieliśmy do czynienia z pakietami stymulacyjnymi na niewyobrażalną skalę. Największy wprowadził prezydent Barack Obama (787 mld dol.). Chiny wpompowały 541 mld, Japonia 145 mld, Francja 52 mld, zaś Niemcy 44 mld. Pakiety zwiększyły dramatycznie dług, a ich efekt okazał się krótkotrwały. W IV kwartale 2009 roku PKB wzrósł o 5,7 proc., by teraz piąć się rachitycznie poniżej 2 proc. Pakiet Obamy miał zmniejszyć bezrobocie z 9 proc. nawet do 7,7 proc. w 2009 roku. Tymczasem przekracza ono obecnie 10 proc. W tej sytuacji słychać nawoływania do kolejnych akcji.
Za każdym razem przystępując do działań pomocowych, politycy mówią, że to ruch nadzwyczajny, ostateczny, wystarczający, by uzdrowić sytuację. Tak się nie dzieje, więc powtarzają działanie i znów zapewniają, że tym razem poskutkuje. W maju 78 mld euro pomocy dostała Portugalia, zaś w lipcu przyznano Grecji już kolejną pomoc na 160 mld euro. Zrobiono tak, mimo że poprzednia na 110 mld niewiele dała. Grecy nie byli w stanie przeprowadzić wszystkich wymaganych reform, wdrożyć planu prywatyzacji. Teraz zagrożone są Hiszpania i Włochy.
Okazuje się, że światowa gospodarka przywykła do aplikowania dawek narkotyku i ciężko będzie ją odzwyczaić. Elity polityczne są niezdolne do przeprowadzania trudnych reform czy cięć wydatków. Różnią się tym, że jedni potrafią tylko sięgać po kolejną dawkę, a inni nie potrafią im odmówić.