Światowa gospodarka rozwija się zbyt wolno. To nie mniejszy kłopot niż groźba upadku Grecji. Polski bank centralny powinien brać to pod uwagę, zanim zdecyduje o kolejnej podwyżce stóp procentowych
Spowolnienie gospodarcze to nie mniejszy kłopot niż groźba bankructwa Grecji. Owszem, uwaga całego świata koncentruje się wokół tego, co zrobią Ateny, czy zdecydują się na radykalne oszczędności, czy też nie. Jednak tak naprawdę uratowanie Grecji przed załamaniem niewiele da, jeżeli światowa gospodarka nie zacznie się szybciej rozwijać.
O tym, jak bardzo niestabilna jest sytuacja, można było się przekonać w zeszłym tygodniu, kiedy indeksy giełdowe zapikowały po obniżeniu przez amerykańską Rezerwę Federalną prognoz wzrostu gospodarczego USA. Ben Bernanke, szef Fed, nie pozostawił rynkom złudzeń: wcale nie jest tak dobrze, jak wydawało się jeszcze kilka miesięcy temu. Wniosek: Ameryka musi zrobić wszystko, by gospodarka wyrwała się z letargu. Dopiero gdy przyspieszy, zmniejszy się bezrobocie, wzrosną konsumpcja i produkcja. Dlatego Fed na razie nie będzie podnosił stóp, bo to zawsze oznacza wyhamowanie gospodarki.
Tuż po Fed w rozkręcanie globalnego popytu włączyła się Międzynarodowa Agencja Energetyczna, która w czwartek uwolniła część zapasów paliw. Dlaczego? Bo paliwa są za drogie, a to spowalnia rozwój gospodarczy. MAE, która istnieje od 1974 roku, tylko trzy razy w swojej historii dokonywała tak radykalnych ruchów. Co więcej, jeżeli po tej operacji ceny paliw nie pójdą w dół, MAE może ją powtórzyć.
Ponieważ Polska również należy do MAE, także wypuściła część swoich zapasów na rynek. Ceny paliw rzeczywiście spadły, i to zarówno na światowych rynkach, jak i w Polsce. Ceny obciął największy koncern paliwowy w Polsce Orlen, a to powinno dodatkowo zmusić inne firmy do obniżek.
Czy rząd nie powinien pójść dalej i obciąć przynajmniej części opłat wliczanych do paliwa? Być może zmniejszyłoby to wpływy do budżetu, ale na pewno pomogłoby firmom. Sama obniżka akcyzy zmniejszyłaby cenę paliwa aż o 30 groszy za litr.
Całkiem możliwe, że rząd będzie musiał coraz intensywniej szukać sposobów na to, by nasza gospodarka nie straciła tempa. Druga transza pomocy dla Grecji doprowadzi najprawdopodobniej do kolejnej fali oszczędności socjalnych w Niemczech. A to oznacza, że nasi zachodni sąsiedzi będą wydawać mniej w sklepach, również na towary pochodzące z Polski. Jeżeli do tego sprawdzą się prognozy Fed i tempo rozwoju Ameryki będzie stosunkowo niewielkie, zmniejszy się eksport do USA, jednego z największych handlowych partnerów Niemiec. Nie miejmy złudzeń – globalne spowolnienie i grecka zawierucha uderzą rykoszetem również w naszą gospodarkę.
Czy rząd ma plan, jak sobie z tym poradzić? Uwolnienie części zapasów paliw nie wystarczy, chociaż może mieć pozytywny wpływ na decyzje Rady Polityki Pieniężnej. Rząd, włączając się do akcji MAE, wykazał się wobec RPP dobrą wolą, bo w ten sposób pokazał, że chce zbijać inflację. Teraz będzie czekał na rewanż ze strony Marka Belki, który może polegać tylko na tym, że RPP wstrzyma się od podwyżek stóp.
To oczywiście nie wystarczy, by poradzić sobie z globalnym spowolnieniem. Polska nie uniknie reform, a obniżki cen paliw i zwlekanie z podwyżkami stóp to akcje doraźne. Na krótką metę mogą pomóc, ale nie uleczą gospodarki.