Nie mamy szczęścia do Chińczyków. Po wycofaniu się COVEC z budowy odcinków autostrady A2 teraz spółka LiuGong zrezygnowała z podpisania umowy kupna Huty Stalowa Wola. Choć natychmiast pojawiły się domysły, że Chińczycy chcą przeczekać, aż poprawi się atmosfera wokół ich firm, to powodem jest raczej, jak sami mówią, brak porozumienia ze stroną społeczną.
Mielibyśmy więc pierwszą ofiarę hojności rządu wobec górników z JSW, którzy oprócz akcji dostali jeszcze 10-letnie gwarancje zatrudnienia i 5,5 proc. podwyżki, w dodatku liczonej wiele miesięcy wstecz. To prawie wszystko, czego chcieli. Jak w takiej sytuacji związkowcy z Huty Stalowa Wola mogliby zejść ze swoich żądań wobec inwestora w postaci 5-letnich gwarancji zatrudniania i 5-proc. podwyżki płac? Jak mogliby nie domagać się konsekwentnie rekompensaty dla załogi za okrojony czas pracy w zeszłym roku, gdy brakowało zamówień? Pracownicy wywieźliby liderów związkowych na taczkach. Problem w tym, że o ile dla Skarbu Państwa ustępstwa wobec związkowców nie są dotkliwe, to już dla Chińczyków oznaczałyby ogromne ryzyko biznesowe. Nie chcą narażać się na kolejną kompromitację.
Z kolei HSW, choć wyszła z najgorszych kłopotów, bez inwestora nie da sobie rady. A innych chętnych jakoś nie widać. Szkoda byłoby, gdyby przedsiębiorstwo poszło śladem takich jak Ursus, FSO czy stocznie, gdzie silne i roszczeniowe związki zawodowe odstraszały potencjalnych inwestorów. A jak te firmy skończyły, wszyscy wiemy aż za dobrze.
Związkowcy HSW i innych firm często nie rozumieją, że prywatyzacja jest korzystna i oznacza rozwój. Boją się też utraty wpływów. W JSW udało się ich uciszyć tylko kosztem przekupstwa pracowników na nienotowaną skalę. Ale już w KGHM związki wymusiły rządowe deklaracje, że nie będzie dalszej sprzedaży akcji. Protestują też przeciw prywatyzacji warszawskiego przedsiębiorstwa energetyki cieplnej SPEC czy sprzedaży inwestorowi strategicznemu PKP Cargo. W ubiegłym roku związkowcy z PKS Gostynin przystąpili nawet do strajku głodowego, domagając się komunalizacji przedsiębiorstwa. W efekcie potencjalny inwestor zwinął manatki i PKS Gostynin został na lodzie.
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego związki, by spełnić często nierealistyczne żądania, są gotowe zaszkodzić własnej firmie, a nawet posłać ją na dno? Przecież takie działanie jest bez sensu. Zadającym sobie takie pytania przypominam bajkę o skorpionie, który poprosił żabę, by na swym grzbiecie przewiozła go przez rzekę. – Skąd mam wiedzieć, że mnie nie ukąsisz? – zapytała żaba. – Bo wtedy ja bym utonął – odpowiedział skorpion. Uspokojona żaba zabrała go na plecy. Skorpion jednak na środku rzeki ukąsił ją. – Dlaczego? Przecież to bez sensu – jęknęła żaba.
– Rozsądek nie ma tu nic do rzeczy. My skorpiony mamy już taką naturę.