Rząd zmarnował niepowtarzalną szansę na przeforsowanie reform. Po wyborach już będzie trudniej.
Nie warto było przesypiać trzech lat, a ostatniego roku z premedytacją spisać na straty. Rząd PO-PSL stracił niepowtarzalną okazję, by zmienić państwo.
Sondaże nie dają rządzącej koalicji większych szans na powtórkę obecnego układu. Po jesiennych wyborach Polską będzie kierował inny zestaw polityków, a nawet jeżeli PO dogada sobie partnera, to będzie on mniej skłonny do współpracy niż ludowy koalicjant. Po wyborach będzie trudniej rządzić niż teraz.
Dlatego łatwo zrozumieć irytację Leszka Balcerowicza, gdy politycy zatykają uszy na jego apele o reformowanie gospodarki. Jak można było stracić taką okazję? Jak można było zmarnować zwłaszcza ostatni rok, od objęcia urzędu prezydenta RP przez Bronisława Komorowskiego, kiedy koalicja mogła wprowadzić prawie każdą zmianę w państwie? Kto mógł jej stanąć na drodze – parlament, prezydent, media? Nie było realnej siły, która byłaby w stanie obalić reformę finansów publicznych, zablokować prawdziwą, a nie udawaną prywatyzację, twardo przeciwstawić się cięciom w administracji, ucywilizować służbę zdrowia i usprawnić prawo.
Leszek Balcerowicz ma 100-procentową rację, wzywając do szybkich reform i krytykując rząd.
Radykalne zmiany w państwie wprowadza Angela Merkel, Jose Luis Rodriguez Zapatero sprząta Hiszpanię, Anglicy na potęgę odchudzają administrację. Stary Kontynent przeżywa wielkie zmiany wywołane kryzysem. Europejscy politycy nie ukrywali, że będą one bolesne, ale za kilka lat karta się odwróci i gospodarki wyjdą na prostą. Efekty rewolucji mogą być piorunujące.
Idą one o wiele dalej, poza gospodarkę. Kryzys w finansach zmienił atmosferę w Europie do tego stopnia, że David Cameron mógł wystąpić z przemówieniem o fiasku multikulturowości, a Bundestag z uchwałą gloryfikującą wypędzonych. Europa została przez kryzys wyrwana z letargu, stała się bardziej otwarta na zmiany. Czy będą one pozytywne, czy wpędzą Stary Kontynent w kolejne kłopoty? Na razie nie wiadomo.
A nasi politycy? Wybrali strategię doczołgania się do kolejnych wyborów. W sytuacji gdy świat wokół zmienia się jak w kalejdoskopie, oni postanowili po prostu przetrwać. Z jakim skutkiem, okaże się pod koniec roku. Ciekawe tylko, czy w następnej kadencji strategia się zmieni, czy wszystko pozostanie po staremu.