Kanclerz Merkel i prezydent Sarkozy przekonywali wczoraj Polskę do przyłączenia się do paktu na rzecz konkurencyjności. Ma on między innymi zharmonizować podatki od przedsiębiorstw na terenie Unii Europejskiej.
Mówiąc „tak” ryzykujemy utratę miejsc pracy, mówiąc „nie” odwlekamy tylko to, co i tak będziemy musieli zrobić. Mamy wybór między perspektywą krótko- i długoterminową. Troska o pracowników podpowiada pierwszą, troska o przyszłość kraju każe jednak wybrać drugą.
Jak wyliczył Ernst & Young harmonizacja podatków nie ugodzi we wpływy budżetowe Polski, zapłacimy jednak za nią utratą ok. 1 proc. miejsc pracy. Sprawa jest niemal przesądzona, tandem francusko-niemiecki ma dość determinacji, by narzucić takie rozwiązanie. Bez paktu dla konkurencyjności bowiem Niemcy nie zgadzają się zwiększyć pomocy dla zagrożonych bankructwem krajów UE.
Polska nie jest członkiem klubu euro, nie musi więc przyłączać się do paktu, nawet gdyby to zrobiła i tak nie będzie miała prawa głosu. Kiedy jednak zechcemy w przyszłości przyjąć wspólną walutę, i tak będziemy zmuszeni zaakceptować zmiany dokonywane teraz bez naszego udziału. Co ważniejsze, pakt wymusza ponadto większą dyscyplinę budżetową i walkę z deficytem, z czym nasz rząd ma akurat spore kłopoty. Przystępując do niego, wejdziemy do mechanizmu ograniczającego zadłużanie państwa. Z bezrobociem zaś najlepiej walczyć tworząc lepsze warunki dla przedsiębiorczości niż zamykaniem się na zmiany, które i tak nastąpią.