Nie trzeba być mieszkańcem podlaskiej wsi, by czuć się wykluczonym. Sama się tak czuję, bywa że kilka razy dziennie, choć mieszkam w 50-tysięcznym mieście tuż koło stolicy kraju. Łącza, którymi dysponuje TP SA, są tak kiepskie, że pozwalają na przesył danych w wersji najwyżej 1-megowej.
A jeszcze internet zamiast po prostu być w moim domu, to jedynie bywa. Państwo też to znają?
Gdy Finowie wprowadzili przepis, według którego dostęp do internetu jest prawem człowieka, Polacy się z tego podśmiewali. To świadczy o tym, w jakim ogonie Europy jesteśmy.
Co prawda ustawa o wspieraniu rozwoju usług i sieci telekomunikacyjnych zakłada, że i u nas w 2015 roku internet będzie dostępny dla każdego jak powietrze i czysta woda (hm, z tym też są problemy), ale nie stanie się to samo z siebie. I nawet nie chodzi o pieniądze, lecz o konkurencję. A ta, jeśli chodzi o dostęp do stacjonarnego internetu, poza dużymi miastami nie istnieje. I nie będzie cyfryzacji Polski, nim to się nie zmieni.