Na sektor bankowy ostatnio zwykło się narzekać. A to, że banki odpowiadają za kryzys, że nie dają nowych kredytów, że w końcu coraz głębiej sięgają do naszych kieszeni, podnosząc opłaty i prowizje za usługi bankowe.
Obiektywnie nie należy się temu dziwić, bo skoro kiedyś udzielano kredytów bez prowizji czy z minimalna marżą, to teraz te pożyczki przynoszą straty i trzeba gdzieś szukać środków na ich pokrycie. Rozumiem banki, ale nie jest jednak tak, że klient nie ma wyboru. Nadal są w Polsce instytucje finansowe, w których np. konto i przelew są za darmo. Wystarczy chociaż czytać GP. Nie należy więc się obrażać na banki, że na opłatach i prowizjach zarobiły w I kwartale o 200 mln zł więcej. To niestety dowód na to, jak bardzo cenimy sobie wygodę i tak naprawdę wolimi ponarzekać, zamiast poszukać tańszego banku. Gdyby większość z nas nie była tak lojalna i często zmieniała banki, szukając tych najtańszych, to ten dodatkowy zysk banków z opłat i prowizji nie byłby taki duży. A tak mamy podwyżki – na bank!