Energetycy nie chcą zwracać 312 mln zł pomocy publicznej, co nakazał im URE. Od decyzji odwołują się do sądu.
Zamiast zamknięcia sprawy dotyczącej rozwiązania kontraktów długoterminowych w sektorze energetycznym mamy konflikt. Elektrownie chcą w sądzie udowodnić URE, że regulator nie ma podstaw, aby nakazać im zwrot uzyskanych w ramach pomocy publicznej 312 mln zł.
Przedterminowo rozwiązane kontrakty, tzw. KDT-y, gwarantowały sprzedaż prądu. Stanowiły zabezpieczenie kredytów na inwestycje. Po ich rozwiązaniu elektrownie zyskały prawo do pomocy publicznej na pokrycie kosztów niebilansowanych przychodami ze sprzedaży.

Dziesięć odwołań

Spośród 12 elektrowni i elektrociepłowni mających prawo do pomocy publicznej za 2008 rok z tytułu rozwiązania wymienionych umów aż dziesięć odwołało się od decyzji regulatora.
– Południowy Koncern Energetyczny wnioskuje o wstrzymanie zwrotu kwoty spornej oraz odwołuje się od całości decyzji regulatora. Regulator, nakazując zwrot pieniędzy, zastosował błędną interpretację pojęcia rynku konkurencyjnego – wyjaśnia Dariusz Wójcik z Południowego Koncernu Energetycznego.
Firmy odwołują się od decyzji regulatora do Sądu Okręgowego Ochrony Konkurencji i Konsumentów za pośrednictwem Zarządcy Rozliczeń – to spółka, która przekazuje środki pomocowe elektrowniom.
URE nie zmienia zdania.
– Prezes URE nie znajduje w treści odwołań podstaw do zmiany swoich decyzji w sprawie rozliczenia zaliczek za 2008 rok i w związku z tym niezwłocznie przekaże te odwołania do rozpatrzenia przez sąd – mówi Marek Woszczyk, wiceprezes URE.
Regulator wyliczył, że firmy powinny oddać 434 mln zł. Okazało się, że niektórym firmom należy jeszcze dopłacić około 122 mln zł. Ostatecznie więc branża oddać ma około 312 mln zł.

Kluczowa jest definicja

Kluczową sprawą jest definicja rynku konkurencyjnego. Pomoc publiczna należy się producentom prądu na koszty, których nie są w stanie pokryć przychodami ze sprzedaży prądu po cenach rynkowych.
– Główne rozbieżności dotyczą nieuznawania za rynkową ceny energii sprzedawanej przez elektrownię Kozienice do Enei, czyli do spółki dominującej grupy – mówi Paweł Oboda, rzecznik Enei.
Regulator podważa rynkowość cen prądu w sprzedaży wewnątrz grup, bo takie transakcje dają możliwość ustalenia cen na tyle nisko, żeby pomoc publiczna należała się niezależnie od tego, jak drogo zostanie ostatecznie sprzedany prąd.
– Decyzje nakazujące zwrot zaliczek w zdecydowanej większości związane są ze sprzedażą prądu wewnątrz grup, czyli nie na rynku konkurencyjnym – mówi Marek Woszczyk.