To bardzo dobra wiadomość, że obecny rząd dostrzega wagę i znaczenie sfery innowacji dla wzrostu i rozwoju Polski. Podkreśla to powołanie przez premier Beatę Szydło Rady ds. Innowacyjności, a także przygotowywanie Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju.
Nadrabianie przez Polskę zaległości w tej sferze, to obecnie cel strategiczny i priorytetowy z kilku powodów. Nowatorstwo od kilku dekad to główny czynnik sukcesu rynkowego firm, wzrostu i rozwoju każdego kraju. To jego wzrost w Polsce przesądzi o szybkim rozwoju i doganianiu krajów wysoko rozwiniętych w sferze infrastruktury, poziomu i jakości życia. Mamy duży potencjał innowacyjności, ale niewykorzystany, wyciekający z kraju. W epoce świata, który pędzi, Polska albo dokona skoku rozwojowego, silna gospodarczo i społecznie będzie się liczyć w świecie, co umożliwić może m.in. wzrastająca awangardowość, albo będzie obracać się w pętli średniego rozwoju, a to oznacza dryfowanie do obszaru krajów słabych i zależnych. Stawka w tej grze jest więc olbrzymia.
W ostatnim światowym rankingu innowacyjności z 2015 r. Polska znalazła się na niechlubnym 45. miejscu i na szarym końcu w Europie. Powstaje pytanie, co z nami jest nie tak. Jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy?
Odważne i mądre poszukiwanie trafnej diagnozy co do przyczyn naszych porażek w tej sferze jest więc niezwykle ważne. To konieczny punkt odniesienia do budowania adekwatnej strategii niezbędnych działań. Należy także pamiętać, że uchwalona w 200 0 r . europejska strategia lizbońska, poświęcona sprawom innowacji, zakończyła się fiaskiem, pochłaniając olbrzymie środki. Dystans pomiędzy Europą a światowymi liderami niestety nie zmalał, ale się powiększył. Z kolei w perspektywie budżetowej do 202 0 r . Europa i Polska mają nadal projekty, których celem jest wzrost odkrywczości. Przewidziane są na takie cele znaczne środki. Pojawia się tu jednak niepokojące pytanie: czy potrafimy (Polska i reszta Europy) mądrze i skutecznie inwestować te środki? Czy mamy i realizujemy właściwą strategię i politykę? Niestety nie.
„Innowacje” i „kreatywność” to słowa, które od wielu już lat są niemal mantrą w wystąpieniach polityków i naukowców, przedsiębiorców i działaczy gospodarczych. Innowacje są w Polsce przedmiotem niezliczonej ilości cennych badań i analiz w uczelniach, instytutach, firmach doradczych, korporacjach. Jednak uchwały oraz duży dorobek naukowy nie zapewniły Polsce wysokiego poziomu innowacyjności.
Przyczyn niedostatecznych osiągnięć Polski w sferze bycia w awangardzie jest wiele. Można zapewne mówić o ich syndromie. Sądzę, że Polska ma słaby poziom w tej dziedzinie z kilku niedocenianych powodów. Należą do nich: (a) nietrafne strategie edukacji, niska jakość kształcenia w uczelniach wyższych, (b) brak systemowej ochrony prawnej, fiskalnej, organizacyjnej osiągnięć innowacyjnych o wartości patentowej i wdrożeniowej, (c) brak skutecznego systemu motywacyjnego inspirującego do działań proinnowacyjnych. Szerzej uzasadnię pierwszą z powyższych tez. Szansą na wzrost naszego potencjału jest mądra, projakościowa naprawa systemu edukacji akademickiej.
W UE, stając wobec jakiegoś problemu, tworzy się: biura, komisje, procedury, etaty, uchwały, strategie, budżet. Strategia lizbońska właśnie dlatego zakończyła się porażką, bo jej realizacja skoncentrowana była na rozwoju biurokracji, a nie istocie i wspieraniu procesów innowacyjnych. Nie powielajmy w Polsce tej jałowej drogi. Korzystajmy np. z systemów eksperckich. Istotą procesów innowacyjnych jest odpowiednia aktywność podmiotów – ludzi. Konkretni ludzie są inicjatorami, kreatorami tych procesów. Implikacją tego jest stwierdzenie, że jakość procesów innowacyjnych jest silnie uzależniona od jakości tych podmiotów, od tego, jaki poziom oni reprezentują, jaki jest ich potencjał kreatywności, mentalność. Jakości rozumianej jako kompetencje, kwalifikacje, potencjał kreatywności, motywacje konkretnych osób, tworzących kapitał społeczny sprzyjający ipomysłowości. Natomiast ten niezbędny poziom kreatorów powinien być efektem dobrego funkcjonowania, mądrze zbudowanych systemów edukacyjnych uczelni. Realizacja przez polskie uczelnie tego zadania jest niedostateczna. Konieczne są istotne, proinnowacyjne zmiany strategii edukacyjnych, poprawa jakości procesów edukacyjnych, wyższe finansowanie edukacji oraz sfery B+R. Ważna jest nadzieja, że obecny rząd takich zmian dokona.
„Nie jesteśmy tak bogaci, aby oszczędzać na oświacie” – to słynne już w latach 70. XX w. słowa premiera Szwecji Olofa Palmego. W Finlandii od 194 5 r . nauczyciel należy do najwyżej opłacanych profesji. Dzięki temu od ponad 5 0 l at w krajach tych występuje pozytywny nabór kandydatów do zawodu nauczyciela wszystkich szczebli, permanentnie kształtując wysoką jakość kadr. Pozwoliło to stworzyć systemy edukacji na wysokim poziomie. To w dużej mierze taka polityka społeczno-edukacyjna spowodowała, że oba te kraje od dekad są w światowej czołówce rankingów innowacyjności, dynamiki rozwoju.
W USA już w 1912 r. amerykański pedagog J. Dewey w eseju „Jak myślimy?” zaproponował definicję pojęcia „problem”, trafny opis etapów aktywności człowieka w sytuacjach problemowych. Uzasadnił myśl, że potencjał umysłowy, twórczy człowieka najpełniej się uwydatnia i trenuje w zetknięciu z sytuacjami problemowymi. Był to zasadniczy impuls do powstania dydaktyki myślenia, całej gamy metod dydaktycznych rozwijających umiejętności myślenia, potencjał kreatywności uczniów i studentów. W praktyce dydaktycznej uczelni w USA owa dydaktyka myślenia nadal dominuje. Także z tego ważnego powodu kraj ten stale znajduje się w czołówce światowych rankingów innowacyjności. Decydują o tym odpowiednio kształtowane, edukowane kadry i elity.
Niestety, w polskich uczelniach ciągle dominuje dydaktyka pamięci. Stosowanie głównie podającego (a nie poszukującego) toku kształcenia: przeważają wykłady oraz odczytywane „prezentacje”. Mamy niedostatek zajęć w małych grupach, metod problemowych, najlepiej rozwijających myślenie i kreatywność. Czasami stosuje się metodę przypadków, podczas gdy jest kilkanaście metod w tej grupie. Najwartościowsze – gry dydaktyczne – są absolutną rzadkością. Oczywiście powodem są tu względy ekonomiczne, ale to fatalnie odbija się na potencjale kreatywności oraz wynalazczości absolwentów. Brakuje im treningu w rozwiązywaniu problemów, symulacji praktyki w procesach kształcenia.
Zbyt mały nacisk na rozwijanie umiejętności syntezy wiedzy i kompetencji – to kolejny istotny mankament praktyki edukacyjnej polskich uczelni. To jest niezbędna umiejętność w kreowaniu innowacji, działaniu zawodowym po studiach. Trzeba wtedy rozwiązywać realne problemy, dokonując takiej syntezy. Cel ten świetnie realizują gry dydaktyczne, ale ich nie stosujemy. Przydatne są też prace pisemne, raporty, eseje, ale nie kształtuje się biegłości studentów w tym zakresie. Efekt – porażająca nieporadność słuchaczy przy tworzeniu prac dyplomowych. Czy mogą więc oni być specjalistami w praktyce zawodowej?
Potrzebne współcześnie kreatywność i innowacyjność to megakompetencje. Synteza wielu kompetencji: społeczno-psychologicznych oraz uniwersalnych/transferowalnych. Opublikowany w 201 2 r . raport z badań przeprowadzonych na zlecenie Stowarzyszenia Amerykańskich College’ów i Uniwersytetów (AACU) zawiera istotny wniosek: dla 90 proc. pracodawców kandydaci cechujący się zdolnością krytycznego myślenia, komunikatywnością oraz umiejętnością rozwiązywania złożonych problemów są bardziej przydatni niż specjaliści z licencjatami. Niestety nasze uczelnie nie kształtują systemowo wymienionych wyżej kompetencji, chociaż od dawna są takie propozycje.
Polskie uczelnie zaniedbały też wykorzystanie w dydaktyce kolosalnych możliwości multimediów oraz cyberprzestrzeni. Wirtualne uczelnie umożliwiają samodzielne, zindywidualizowane studiowanie treści wykładów. W kształceniu na uczelniach zyskujemy wtedy czas i środki na zajęcia aktywizująco-problemowe, proinnowacyjne.
Uczelnie powinny kształcić elity społeczne dla przyszłości. Absolwenci muszą być zdolni do twórczej destrukcji, do sprostania szalenie zmiennej rzeczywistości, kreowania nowych gier dla świata. Edukacja jest sztuką. Czy sztukę można zamykać w biurokratyczne ramy, jak to czyni się w Ramach Kwalifikacji – wytworze procesu bolońskiego? Sama taka konwencja semantyczno-mentalna określania potrzebnych efektów edukacji jest złą inspiracją do kreowania proinnowacyjnych strategii edukacji. Czy edukację twórczych ludzi (projekt obecnie całożyciowy), rozwój indywidualny niepowtarzalnej osoby, można ujmować w jakiekolwiek ramy? Przecież ramy z definicji kojarzone być muszą z ograniczeniem, gorsetem.
Dążąc do wysokiego poziomu innowacyjności Polski oraz jej dynamicznego rozwoju, musimy dokonać redefinicji strategii szkolnictwa wyższego, doskonalić praktykę edukacyjną. Kluczowymi kategoriami filozofii tych zmian muszą być: jakość kształcenia, dydaktyka myślenia oraz neorenesansowe podstawy specjalizacji zawodowej. Tylko takie uczelnie mogą skutecznie wspomagać budowanie i realizację STRATEGII dla Polski, aby sprostała trudnym i złożonym wyzwaniom, które przed nią stoją.
Stając wobec problemu, tworzy się: biura, komisje, procedury, etaty, uchwały, budżet. Strategia lizbońska jest porażką, bo koncentrowała się na rozwoju biurokracji, a nie innowacji