Skutkiem konsolidacji obu firm byłoby powstanie drugiego pod względem wielkości producenta nawozów azotowych w UE. Ale strony nie porozumiały się co do ceny. Jedynym akcjonariuszem Anwilu jest PKN Orlen, który do sprzedaży firmy przymierzał się już kilkukrotnie. W grę wchodziło zarówno pozbycie się przedsiębiorstwa w całości, jak i po podziale na dwie główne linie biznesowe: chemiczną i nawozową.
/>
W 2012 r. o kupno Anwilu zabiegały Zakłady Azotowe Puławy, ale oczekiwane przez Orlen 2 mld zł okazało się dla nabywcy kwotą zbyt wygórowaną. Od początku 2015 r. negocjacje w sprawie nabycia Anwilu prowadziła Grupa Azoty, wokół której od pięciu lat trwa konsolidacja branży chemicznej. Zarówno Orlen, jak i Azoty są kontrolowane przez Skarb Państwa.
– Obecnie prowadzone są prace nad strategią koncernu na lata 2017–2021. Określi ona rolę wszystkich istotnych aktywów. Nie zamierzamy jednak sprzedawać spółki Anwil – planujemy utrzymanie i rozwój produkcji polichlorku winylu (PCW). W przypadku segmentu nawozowego nie wykluczaliśmy pozyskania inwestora strategicznego, z zastrzeżeniem, że musiałoby się to wiązać z bardzo atrakcyjnymi dla nas warunkami – informuje biuro prasowe Orlenu.
Anwil może produkować 475 tys. ton PCW, wykorzystywanego przede wszystkim w budownictwie, stolarce okiennej i drzwiowej oraz w przemyśle elektrycznym i produkcji opakowań, co daje firmie 6-proc. udział w rynku unijnym i szóste na nim miejsce. Wykorzystanie mocy produkcyjnych przekracza 90 proc., a przychody ze sprzedaży PCW sięgnęły w zeszłym roku 1,5 mld zł, co stanowiło niecałe 2 proc. przychodów całego Orlenu.
–Anwil jest zrestrukturyzowany i dobrze zintegrowany z segmentem petrochemicznym koncernu, a dodatkowo sytuacja gotówkowa Orlenu jest bardzo dobra i nie ma potrzeby, żeby sprzedawać aktywa. W szczególności to nie jest dobry moment na pozbycie się części nawozowej, bo ceny produktów spadają i Orlenowi trudno byłoby uzyskać satysfakcjonującą cenę – uważa Monika Kalwasińska, analityk z DM PKO BP.
Anwil specjalizuje się w produkcji nawozów azotowych i w tej dziedzinie plasuje się na czwartym miejscu na unijnym rynku. Grupa Azoty jest trzecia – połączenie obydwu firm pozwoliłoby uzyskać połączonemu podmiotowi 16-proc. udział w rynku, tuż za jego liderem, norweską Yarrą.
– W branży chemicznej skala działania ma znaczenie. Osiągnięcie odpowiedniej wielkości pozwala kupować po lepszych cenach surowce, co ma decydujący wpływ na wyniki finansowe – wyjaśnia Jakub Szkopek, analityk DM mBanku.
Grupa Azoty osiągnęła odpowiednią masę dzięki przejęciom – w 2010 r. kupiła zakłady azotowe w Kędzierzynie-Koźlu, rok później chemiczne Police, a w 2013 r., broniąc się przed przejęciem ze strony rosyjskiego Acronu, połączyła się z Zakładami Azotowymi w Puławach. Jeszcze przed sześcioma laty przychody Azotów zamykały się kwotą 1,2 mld złotych, a firma zanotowała 4 mln zł straty netto. W zeszłym roku przychody sięgnęły 10 mld zł, zysk netto przekroczył 600 mln zł. W ciągu ostatnich pięciu lat kurs akcji Azotów na GPW wzrósł o 155 proc., choć w tym czasie indeks WIG, obrazujący koniunkturę na szerokim rynku akcji, zyskał 2 proc.
Dzięki zwiększeniu skali działalności Azoty kupują od PGNiG gaz ziemny, który stanowi ok. 40 proc. kosztów produkcji, po cenach z rynku niemieckiego, najniższych w Unii.
Połączenie firm chemicznych dało nie tylko korzyści po stronie kosztów, ale także znacznie ograniczyło konkurencję. Przed konsolidacją Azoty, Kędzierzyn i Puławy rywalizowały ze sobą, po połączeniu powstał podmiot, którego udział w rynku nawozów sięga 80 proc. Ponieważ zagraniczne firmy nie mają w Polsce dobrze rozbudowanych sieci sprzedaży, Azoty stały się dominującym dostawcą dla krajowego rolnictwa, a jedynym liczącym się krajowym rywalem jest Anwil. Bliska monopolistycznej pozycja na rynku sprawia, że ceny nawozów w Polsce spadają nieco wolniej niż za granicą, gdzie w ciągu roku obniżyły się w przypadku nawozów azotowych i niektórych półproduktów o ponad 30 proc. Mimo to marża na sprzedaży Azotów w I kw. 2016 r. wyniosła 29,5 proc. i była o 4 pkt proc. wyższa niż przed rokiem.
– Połączenie z częścią nawozową Anwilu i dalsze zwiększenie skali działalności miałoby sens. Choć biorąc pod uwagę ambitny program inwestycyjny Azotów, zapłacenie za Anwil gotówką mogłoby być problemem – ocenia Jakub Szkopek. Firma buduje m.in. elektrociepłownię w Kędzierzynie, instalację do produkcji propylenu w Policach oraz wytwórnię nawozów granulowanych i elektrownię w Puławach. Łącznie do 2020 r. wyda na inwestycje 7 mld zł. – Naszym celem jest konsolidacja i integracja polskiej i międzynarodowej branży chemicznej. W Grupie Azoty analiza potencjalnych celów akwizycyjnych jest procesem ciągłym. Obecnie zgodnie z naszym planem inwestycyjnym w obliczu stale zmieniającego się otoczenia rynkowego i konkurencyjnego naszym priorytetem jest rozwój organiczny – powiedział DGP Grzegorz Kulik, rzecznik spółki.
Spółka mogłaby przeprowadzić nową emisję akcji, którą Orlen objąłby, wnosząc aportem Anwil lub część nawozową przedsiębiorstwa. W ten sposób Skarb Państwa zyskałby lepszą kontrolę nad Azotami, w których ma 32,99 proc. akcji. Pod koniec czerwca firma rozporządzeniem rządu, które obowiązuje do końca 2016 r., znalazła się w wykazie przedsiębiorstw chronionych przed wrogim przejęciem. Sporządzenie takiego wykazu umożliwiła przyjęta w zeszłym roku ustawa o kontroli niektórych inwestycji. Zgodnie z nią minister Skarbu Państwa będzie mógł wstrzymać transakcję zakupu akcji lub udziałów spółki, jeśli ta prowadzi działalność w jednej z branż określanych jako kluczowe, a jej przejęcie rodzi poważne zagrożenie dla fundamentalnych interesów państwa. Wejście Orlenu do Azotów pozwoliłoby Skarbowi Państwa kontrolować ponad 50 proc. akcji chemiczno-nawozowej spółki, co stanowiłoby najlepsze zabezpieczenie przed przejęciem.
Ministerstwo Skarbu nie odpowiedziało na nasze pytania.
Tarnowska grupa jest głównym dostawcą dla rolnictwa