Węgiel ciąży na wynikach sreber rodowych Skarbu Państwa. Wynik EBITDA Polskiej Grupy Energetycznej (czyli zysk przed uwzględnieniem podatków, odsetek od długu i odpisów amortyzacyjnych) wyniósł w I półroczu 2,3 mld zł, czyli o 19 proc. mniej niż w analogicznym okresie zeszłego roku. Na wyniku ciążył przede wszystkim segment energetyki konwencjonalnej, który przyniósł ok. 177 mln zł straty. Z kolei Tauron przedstawił raport, z którego wynika, że w ciągu sześciu miesięcy jego aktywa węglowe straciły na wartości niemal 1,5 mld zł.

Lepiej nie będzie. Zaostrzają się wymogi raportowania ESG, co w znaczny sposób utrudni bankom i funduszom inwestycyjnym finansowe zaangażowanie w spółki mające w swoim portfelu węgiel. A nawet gdyby machnąć na to ręką (co zresztą byłoby raczej egzotycznym podejściem), to i tak przecież węgiel i związane z nim opłaty ciążą na cenie energii, co wprost przekłada się na konkurencyjność całej polskiej gospodarki. Dlatego właśnie polityka państwa w sprawie aktywów węglowych spółek energetycznych jest sprawą nie tylko wyników giełdowych, ale w ogóle perspektyw gospodarczych kraju.

Przez lata spółki energetyczne wytwarzały prąd z paliw kopalnych, przerzucając część kosztów na środowisko, czyli w jakimś sensie na nas wszystkich. Teraz jednak same chętnie od węgla odeszłyby szybciej, niż przewiduje to polityka rządu. Ta bowiem bierze pod uwagę także społeczny konsensus co do transformacji energetycznej i stara się zapewnić – na tyle, na ile to możliwe – etapowy proces odejścia od węgla zamiast wyboistego lądowania awaryjnego. O ile jednak politycy lubią zapewniać o swoim przywiązaniu do tzw. umowy społecznej z sektorem górniczym, o tyle w sprawie odciążenia spółek skarbu państwa od aktywów węglowych panuje cisza. A brak inicjatywy i trwanie przy węglu na przekór ogólnoświatowym trendom prowadzić będzie do dalszego przepalania pieniędzy, do czego koniec końców i tak będą musiały się dołożyć gospodarstwa domowe i biznes.

Warto powiedzieć sobie wprost: bez konkretnych działań ze strony państwa firmy takie jak PGE, Tauron czy Enea zostaną zmuszone do podjęcia trudnych decyzji. Prezes Tauronu Grzegorz Lot stwierdził, że jego koncern bierze pod uwagę, że do wydzielenia węgla w ogóle nie dojdzie. – Oczywiście, preferowanym rozwiązaniem jest dla nas wydzielenie aktywów węglowych, bo daje znacznie większe możliwości inwestycyjne, ale jesteśmy przygotowani koncepcyjnie i organizacyjnie także do scenariusza braku wydzielenia, kiedy bierzemy na siebie całość transformacji – mówił.

W budżecie na 2025 r. nie zostały przewidziane żadne pieniądze na wydzielenie węgla. Przez chwilę wydawało się, że niekoniecznie musi to być wyrok dla tej koncepcji i być może spółki oddadzą państwu kopalnie i elektrownie za symboliczną złotówkę. Tak się jednak nie stanie, bo nikt nie chce takiego scenariusza – przykładowo należąca do Enei kopalnia węgla kamiennego Bogdanka jest jedną z niewielu rentownych w Polsce, a surowiec tam wydobywany jest idealnie skrojony pod parametry techniczne jej bloków, co w połączeniu ze sprawną logistyką pomiędzy tymi zakładami sprawia, że poznański koncern wcale nie chce pozbywać się tego za bezcen. Podobnie patrzy na to PGE. Z kolei skrojenie całego procesu na miarę konkretnych spółek może i jest jakimś rozwiązaniem, ale przede wszystkim nie słychać, by ktoś w rządzie wziął się zdo takiej koncepcji, a na dodatek znów pojawia się pytanie o sprawiedliwość procesu transformacji.

Zamiast rozmowy na ten temat mamy festiwal sektorowych interesów poszczególnych ministerstw, co jest odpryskiem sposobu skonstruowania rządu. Nie dość, że mamy przynajmniej cztery ministerstwa, które zajmują się sprawą (resorty klimatu, aktywów państwowych, finansów i przemysłu), to jeszcze w każdym odbywa się też taniec wokół interesów konkretnych ugrupowań szerokiej i niełatwej przecież koalicji rządzącej.

Wydaje się więc, że sam rząd nie wie, co zrobić. Resortowi finansów nie w głowie teraz zwiększanie wydatków, bo mamy rekordowy deficyt budżetowy. Resort aktywów państwowych wolałby zadbać o kondycję spółek i uwolnić je od węglowego ciężaru. Z kolei resort przemysłu chce się trzymać tzw. umowy społecznej i chronić miejsca pracy w górnictwie, co z kolei nie jest na rękę Ministerstwu Klimatu i Środowiska, odpowiedzialnemu za realizowanie krajowej polityki klimatycznej.

W efekcie rząd, nie podejmując decyzji, podejmuje równocześnie ryzyko związane z awaryjnym lądowaniem, którego chciał uniknąć. Doprawdy, potrzebujemy jasnej deklaracji w sprawie wydzielenia aktywów węglowych i nie jest to tylko kwestia interesu sektorowego, ale fundamentalna decyzja, którą już dzisiaj przecież powinniśmy znać. Bierność jest bardzo złym sygnałem. ©℗