Obie strony rozmów - przedstawiciele Komisji Europejskiej i administracji USA - zapewniają jednak, że Brexit nie wpłynie na negocjacje. W piątek w Brukseli zakończyła się ich 14 runda. Było to pierwsze spotkanie obu stron od czasu referendum, w którym Brytyjczycy zdecydowali, że chcą opuścić UE.
"Racjonalność ekonomiczna przemawiająca za TTIP pozostaje mocna, jednak wyłączenie Wielkiej Brytanii z rynku UE będzie miało wpływ na wartość rynku unijnego" - przyznał na konferencji prasowej w Brukseli główny negocjator ze strony USA Dan Mullaney.
Jak podkreślał, 25 proc. amerykańskiego eksportu do UE kierowane jest na Wyspy Brytyjskie. Co czwarta potencjalna dla usługodawców ze Stanów Zjednoczonych oferta w przetargu publicznym w Europie jest na Wyspach. "Zjednoczone Królestwo to globalnie największy rynek na nasze usługi" - wymieniał Mullaney.
"Te liczby mają wpływ na równowagę w porozumieniu. Będziemy analizować, jaki będzie ich całościowy wpływ na umowę. Można sobie wyobrazić, że USA powiedzą np., że TTIP nie będzie miał zastosowania w Kalifornii" - dodał negocjator.
Przykład ten pokazuje, że wraz z decyzją o wyjściu Wielkiej Brytanii UE straciła na pozycji negocjacyjnej, bo rynek europejski bez Zjednoczonego Królestwa nie jest tak atrakcyjny dla Amerykanów jak z nim.
Główny negocjator ze strony Komisji Europejskiej Ignacio Bercero zapewniał, że decyzja Brytyjczyków nie wpłynie na negocjacje, nie opóźni ich, ani nie zmieni determinacji, aby iść do przodu.
W kontekście TTIP Brexit to jednak większy problem dla Wielkiej Brytanii niż pozostałej "27". Jeszcze przed czerwcowym referendum prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama ostrzegał podczas wizyty na Wsypach, że Zjednoczone Królestwo, jeśli zdecyduje się opuścić UE, będzie musiało czekać w kolejce do ewentualnej umowy o wolnym handlu z USA.
Mimo zapowiedzi, UE i USA nie udało się wypracować do tej pory skonsolidowanego projektu porozumienia TTIP, w którym tylko niektóre najbardziej problematyczne kwestie zostałyby do rozstrzygnięcia w nawiasach. Tuż przed obecną rundą KE położyła na stół kilka propozycji, w tym rozdział dotyczący energii, które zostały tylko pobieżnie omówione.
Bercero podkreślał jednak, że konsolidacji tekstów po złożeniu ich ze strony KE i USA udało się dokonać w zdecydowanej większości obszarów, a praca nad resztą będzie kontynuowana nawet w czasie letniej przerwy. Jego zdaniem możliwe jest uzyskanie skonsolidowanego projektu umowy przed końcem września.
"Oczywiście skonsolidowany tekst będzie miał nawiasy. Niektóre będą ciężkie, inne będą tylko sygnalizowały, że trzeba więcej technicznej pracy, ale moim zdaniem jesteśmy na dobrej drodze do celu" - ocenił.
Obie strony mają nadzieję, że uda im się zakończyć prace jeszcze przed opuszczeniem Białego Domu przez Baracka Obamę. Nowa administracja w USA może nie być bowiem tak przychylna TTIP jak obecna.
Transatlantyckie partnerstwo handlowe i inwestycyjne, jak oficjalnie nazywane jest to porozumienie, ma doprowadzić do stworzenia największej strefy wolnego handlu na świecie. Docelowo ma wykraczać dużo dalej niż dotychczasowe umowy handlowe, polegające jedynie na redukcji stawek celnych. Układ w swych założeniach przewiduje usunięcie barier regulacyjnych czy wzajemne uznawanie standardów w celu obniżenia kosztów dla eksporterów, importerów i inwestorów.