– Jeszcze nie było tak, by dwa lata z rzędu były kryzysowe dla sektora – mówi Michał Strzelecki, dyrektor Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli. – W I kw. branża liczyła jeszcze na odbicie w całym roku. Dziś już wiadomo, że ono nie nastąpi. Nawet, jeśli nadejdzie bardzo dobra koniunktura, nie da się już odrobić spadków z poprzednich miesięcy. Dziś walczymy o to, by rok skończył się na jak najmniejszym minusie – dodaje.
W I półroczu przemysł sprzedał meble za 28,3 mld zł. To wynik o 6 proc. słabszy od ubiegłorocznego. Najnowsze dane Głównego Urzędu Statystycznego pokazują, że w lipcu trend spadkowy został utrzymany. Jak wyjaśnia Tomasz Wiktorski, właściciel firmy B+R Studio, to skutek mniejszego zapotrzebowania na meble za granicą, gdzie wysyłane jest 90 proc. produkcji. – Chodzi głównie o rynek niemiecki, na który idzie rocznie 35–40 proc. polskiego eksportu. Tymczasem tamtejsza gospodarka od dwóch lat ma zadyszkę. To ma wpływ na niską ocenę koniunktury konsumenckiej, a co za tym idzie – na popyt. Odczyty w tym zakresie są nie najlepsze także w innych krajach – zauważa Wiktorski i dodaje, że wpływ na to mają wojna rosyjsko-ukraińska i inne konflikty zbrojne. – Nie zachęcają one do wydawania pieniędzy, lecz raczej do ich oszczędzania – dodaje. To przekłada się na wybory konsumentów. Podstawowym czynnikiem staje się cena, a nie jakość i innowacje. Polska jeszcze do niedawna była znana w świecie z tanich, ale dobrej jakości mebli. Teraz ich dostępność cenowa zaczyna się pogarszać.
Rośnie liczba firm meblarskich z problemami finansowymi
Jak mówi Strzelecki, przyczyną są wysokie ceny surowca z Lasów Państwowych i wzrost płacy minimalnej. Jego zdaniem zwłaszcza producentom działającym przy niemieckiej granicy bardziej opłaca się dziś kupować drewno na zachodzie Europy niż w kraju. Na problemy wpłynęły także wysokie ceny energii oraz paliw, które przełożyły się na wzrost kosztów produkcji i transportu. Polskie firmy tracą na konkurencyjności na rzecz Bułgarów i Rumunów, ale nie tylko. Nasi muszą też w coraz większym stopniu mierzyć się z dostawcami z Chin. Stany Zjednoczone ograniczają współpracę handlową z tym krajem, więc Pekin coraz intensywniej szuka odbiorców na rynku europejskim. Jak wynika z danych B+R Studio, wartość importu z Chin do UE w I półroczu wyniosła 5,62 mld zł wobec 5,13 mld zł rok wcześniej. Jeszcze większy, bo sięgający 20 proc., był wzrost pod względem wolumenu (z 1,5 mln t do 1,8 mln t). – Chińczycy zdobywają rynek niską ceną. Mogą sobie na nią pozwolić dzięki niższym kosztom produkcji i dotowaniu eksportu przez rząd – wyjaśnia Strzelecki.
W rezultacie w I połowie roku producenci sprzedali za granicą meble za 30,1 mld zł wobec 32,8 mld zł rok wcześniej. Jak zauważają eksperci, dodatkowym czynnikiem negatywnie wpływającym na wartość zagranicznej sprzedaży jest kurs złotego wobec wspólnej waluty. – Wynik liczony w euro byłby o 3,5 proc. lepszy – podaje Wiktorski. Polski rynek nie jest w stanie zrekompensować strat ponoszonych za granicą. W naszym kraju meble również są kupowane rzadziej. Polacy odbudowują swoje oszczędności, których realna wartość spadła w wyniku inflacji o kilkanaście procent. To wszystko prowadzi do spadku produkcji, co pociąga za sobą zwolnienia i problemy finansowe producentów. W I półroczu z taśm polskich fabryk zjechało 27,4 mln sztuk mebli z grup monitorowanych przez GUS, o 11 proc. mniej niż przed rokiem. Zatrudnienie skurczyło się o 3 tys. osób, a do końca roku wypowiedzenia mogą otrzymać kolejne 2 tys.
– Cięcia zatrudnienia mają dziś miejsce bez względu na wielkość zakładu – ocenia Strzelecki. Ostatnio głośnym echem odbiły się zwolnienia w Black Red White, który pozbył się 10 proc. załogi. Redukcje zapowiedziała też Grupa Forte – ponad 200 osób, a pod koniec czerwca także Ikea Industry – 40 osób. Powód? Ta pierwsza odnotowała w II kw. skonsolidowaną stratę netto rzędu 11,4 mln zł wobec 1,3 mln zł zysku rok wcześniej. – Między czerwcem 2022 r. a czerwcem 2024 r. w bazach BIG InfoMonitor i BIK, gdzie widać również opóźnienia w spłacie kredytów, przybyły 292 przedsiębiorstwa z przeterminowanymi zobowiązaniami – mówi Waldemar Rogowski, główny analityk BIG InfoMonitor. Na liście firm z zaległościami jest 5,4 proc. przedsiębiorstw z branży. – Z trudnościami borykają się nie tylko firmy, które miały je już wcześniej, lecz także te, które dotychczas były solidnymi płatnikami. Zaległe zadłużenie przez ostatnie dwa lata wzrosło o 65,3 mln zł do rekordowych 321,3 mln zł – dodaje Rogowski. Jak wynika z danych Coface, niewypłacalność po II kw. w sektorze meblarskim ogłosiło 47 firm, o jedną czwartą więcej niż przed rokiem. W całym 2023 r. było ich 53. ©℗