Dynamika produkcji sprzedanej okazała się niższa od oczekiwań. Płace nadal rosły szybko, ale lekko wyhamowały.

W lipcu krajowy przemysł sprzedał towary o realnej wartości o 4,9 proc. większej niż rok wcześniej – wynika z danych opublikowanych w środę przez Główny Urząd Statystyczny. Po spadkowym maju i stagnacji w czerwcu (dane zostały zrewidowane w dół z 0,3 proc. do 0 proc.) to wyraźne odbicie, ale pozorne. Ekonomiści spodziewali się wyniku w granicach 7–8 proc. Optymiści liczyli na rezultat w okolicach 10 proc. Oczekiwania były w znacznej mierze podyktowane tym, że tegoroczny lipiec miał o dwa dni robocze więcej niż ubiegłoroczny. GUS-owska statystyka przyniosła więc rozczarowanie.

Nie należy się przywiązywać

– Sektor przemysłowy nadal znajduje się w pewnym zastoju. Poprawa wyników, jeśli następuje, okazuje się krótkotrwała. Ze szczegółowych danych można wnioskować, że polski przemysł cierpi cały czas z powodu mizernego popytu zagranicznego, zwłaszcza u naszego głównego partnera handlowego, czyli w Niemczech. I dopiero rozruch w tamtej gospodarce będzie impulsem do trwałego ożywienia przemysłu u nas – skomentowała Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.

„Rozczarowanie wobec konsensusu to rezultat po pierwsze przeszacowania efektu kalendarzowego – w przeszłości przetwórstwo bardziej dynamicznie reagowało dostosowaniem produkcji do liczby dni roboczych, obecnie ich spadki są mniejszą barierą dla produkcji, a tym samym wzrosty nie powodują wyraźnego zwiększenia produkcji. Po drugie, w dół zaskoczyły wybrane sekcje: produkcja energii (ze względu na ciepły i słoneczny lipiec), produkcja urządzeń elektrycznych i produkcja samochodów (możliwe wakacyjne przestoje w fabrykach)” – starali się z kolei uspokajać analitycy Banku Pekao.

21-proc. wzrost sprzedaży w porównaniu z lipcem ub.r. zanotowali producenci wyrobów z drewna. 18-proc. – wytwórcy pozostałego sprzętu transportowego (na wykresie uwzględniliśmy branże z co najmniej 2-proc. udziałem w całkowitej wartości produkcji, „pozostały sprzęt transportowy” ma 1,8 proc. udziału). Niemal 15-proc. – producenci mebli. Produkcja aut zmniejszyła się o 10 proc., a w przypadku urządzeń elektrycznych spadek wyniósł 19 proc.

Analitycy Santander Bank Polska podkreślali, że wyniki przemysłu w ostatnich miesiącach odbiegały od prognoz na przemian w górę i w dół, „więc nie ma co się przywiązywać do wrażenia, jakie pozostawiły po sobie dane za akurat ten miesiąc”. Zwrócili uwagę, że po oczyszczeniu z efektów kalendarzowych i sezonowych GUS oszacował wzrost produkcji w skali roku na 2,2 proc. „Naszym zdaniem sezonowo skorygowany roczny wzrost o ok. 2 proc. może być również utrzymany w całej drugiej połowie 2024 r., co w obliczu ogólnego spowolnienia europejskiego przemysłu może nie być złym wynikiem” – ocenili.

– Wyniki produkcji przemysłowej na początku III kw. można podsumować jako pozytywne, ale nie oszałamiające. Najprawdopodobniej w III kw. br. to ponownie handel i usługi w głównej mierze będą napędzać wzrost PKB, podczas gdy przemysł pozostanie w cieniu – stwierdziła Monika Kurtek z Banku Pocztowego.

Uruchomienie przemysłu, a co za tym idzie również eksportu, jako kolejnych motorów wzrostu, byłoby potrzebne do wrzucenia wyższego biegu przez gospodarkę. Bez tego tempo wzrostu PKB będzie zbliżone do zanotowanego w II kw. Jak wynika ze wstępnych szacunków GUS, w okresie kwiecień–czerwiec PKB był o 3,2 proc. wyższy niż rok wcześniej.

Hamowanie płac

Przewidywania, że motorami wzrostu pozostaną konsumpcja i handel, wspiera wysoka dynamika wynagrodzeń. Choć tu w porównaniu z poprzednimi miesiącami nastąpiło lekkie spowolnienie – średnia płaca wyniosła 8278,63 zł i była o 10,6 proc. wyższa niż rok wcześniej. To najniższa dynamika w tym roku. Część analityków była tym zaskoczona o tyle, że w lipcu można było liczyć na efekt drugiej w tym roku rundy podwyżki płacy minimalnej.

Z uwagi na przyspieszenie inflacji do 4,2 proc. w ujęciu realnym dynamika dochodów pracowników sektora przedsiębiorstw (w uproszczeniu: firmy niefinansowe zatrudniające co najmniej 10 osób; to mniej więcej jedna trzecia ogółu zatrudnionych) spowolniła jeszcze mocniej. W pierwszym półroczu był przeciętnie wzrost bliski 9 proc. W lipcu było to już tylko 6,1 proc. A ponieważ pracy w przeliczeniu na pełne etaty było mniej niż rok wcześniej, to jeszcze wolniej rósł realny fundusz płac, a to od niego będą zależeć wyniki handlu.

Każdy kolejny miesiąc od lutego do czerwca przynosił niewielkie ograniczenie zatrudnienia. W czerwcu było ono o 31 tys. etatów mniejsze niż w styczniu. W lipcu trend się zmienił – nastąpił przyrost o 4 tys. etatów. „Lipcowy wzrost miał charakter sezonowy, a dynamika zatrudnienia jest wciąż stłumiona i oczekujemy, że taka pozostanie do końca br. Wzrost liczby etatów w sektorze przedsiębiorstw ograniczają zmiany w formach zatrudnienia oraz problemy z zastąpieniem odchodzących pracowników” – skomentowali ekonomiści PKO BP. ©℗

ikona lupy />
Roczne zmiany wskaźników / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe