Rynek spotowy, czyli krótkoterminowych umów dotyczących przewozów, budzi się ze snu.

W pierwszym półroczu 2024 r. liczba ofert frachtów wzrosła o ponad 50 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. Było ich też więcej o 20 proc. niż w pierwszym półroczu 2022 r., który był bardzo dobry dla sektora transportu drogowego – wynika z najnowszych danych firmy Trans for Carriers, działającej w ramach platformy logistycznej Trans.eu.

– Faktycznie w drugim kwartale roku doszło do zwiększenia skali ofert na rynku spotowym. Duża w tym zasługa mistrzostw Europy w piłce nożnej i igrzysk olimpijskich w Paryżu. Obie imprezy wymagały przygotowania ogromnego zaplecza. Były też tzw. złote strzały, czyli zlecenia, które można było zrealizować za bardzo dobrą cenę. To pozwoliło odrobić straty z poprzednich miesięcy, ale nie w całości – mówi Piotr Magdziak, członek zarządu firmy Magtrans.

Przewoźnicy zwracają uwagę, że wzrost liczby ofert na spocie nie wynika z ożywienia w strefie euro. Parametry makroekonomiczne wskazują bowiem na razie na bardzo powolne wychodzenie z recesji. Wskaźnik Menadżerów Logistyki PMI dla przemysłu strefy euro wyniósł w czerwcu 52,8 pkt wobec 53,2 pkt miesiąc wcześniej – wynika z danych S&P Global. W lipcu wyniósł 51,9 pkt. Choć przyznają, że są kierunki, na których liczba frachtów jest większa. I wskazują na te z Belgii do Niemiec, z Francji do Belgii, z Niemiec do Austrii czy z Holandii do Niemiec. Tu zasługą są coraz większe obroty największych europejskich portów przeładunkowych, a także więcej przewozów kabotażowych. Jest też coraz więcej frachtów w Słowacji czy Czechach. Ale to regionalne, a nie globalne wzrosty. Poza tym decyduje o nich też sezonowość, jak choćby ta związana z produkcją warzyw w Holandii, która jest największym ich wytwórcą.

– Wzrost liczby zleceń ma miejsce przede wszystkim na mniejszych, dość płytkich rynkach. Do tego wzrost stawek nie pokrywa ciągle wzrostu kosztów. Poza tym większa liczba ofert na spocie to też efekt przeniesienia się na niego firm spedycyjnych, które zawierają kontrakty po bardzo konkurencyjnych cenach, a potem, gdy się okazuje, że nie są w stanie wypełnić zlecenia, szukają wykonawców na rynku spotowym – mówi Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska.

Piotr Magdziak dodaje, że firmy przewozowe również decydują się na realizację kontraktów po niskich stawkach, by zachować ciągłość działania.

– Rynek wykazuje jednak duże wahania. Bywa, że w krótkim czasie stawki rosną o 5 proc. W takiej sytuacji przewoźnicy wycofują się z kontraktu, uznając, że im się on nie opłaca. Wtedy zleceniodawca nie ogłasza już ponownie przetargu, tylko szuka zleceniobiorcy na rynku spotowym – tłumaczy wzrost ofert Piotr Magdziak.

Dlatego firmy przewozowe są bardzo ostrożne w szacowaniu tego, jaki będzie ostatecznie ten rok dla nich. Przypomnijmy, skorygowany sezonowo PKB wzrósł o 0,6 proc. w strefie euro i o 0,7 proc. w UE w drugim kwartale 2024 r., po 0,5 proc. w strefie euro i 0,6 proc. w UE w poprzednim kwartale.

– Jeśli wrzesień przyniesie ożywienie w zleceniach, to końcówka roku może być szansą na dalsze wychodzenie z dołka – mówi Piotr Magdziak.

Przewoźnicy nie kryją, że sytuacje w pewien sposób ratują bankructwa, do jakich doszło w poprzednich miesiącach. Z ich powodu podaż aut na rynku spadła. Większa liczba zleceń może sprawić, że w krótkim czasie zacznie być zauważalny wzrost stawek za frachty.

– Obecnie na rynku zachodniej Europy kursy są realizowane średnio po cenie ok. 1,25 euro/km. Granica opłacalności wynosi ok. 1,30 euro. Firmy się jednak na to godzą, bo więcej kosztuje ich przestój aut. Wolą więc dokładać i jeździć, co odbija się na planowanych inwestycjach, bo idą na to pieniądze przewidziane właśnie na ten cel. Dziś mamy więc do czynienia z rolowaniem zobowiązań – mówi jeden z przewoźników, dodając, że w ostatnich tygodniach firmom pomaga też spadek cen na rynku paliwa.

Przewoźnicy przyznają, że ten rok może być dobry pod względem przychodów, do czego przyczynią się większe stawki za myto w Europie, które są przerzucane na zleceniobiorców. Nadal jednak mogą być widoczne spadki w zyskach i marżach osiąganych przez firmy.

– Polskie firmy wykazują się dużą elastycznością. Dlatego uważam, że dadzą sobie radę na kurczącym się rynku. Choć nie można wykluczyć dalszych upadłości – dodaje Maciej Wroński.

Karolina Urbanik, kierowniczka oddziału spółki transportowej DM Logis w Poznaniu, komentując dane o rynku spotowym firmy Trans for Carriers, przyznała, że firma jeździ na tradycyjnych kierunkach – do Niemiec, Holandii i Francji, ale posiłkuje się także transportami do innych krajów, gdzie stawki za fracht pozwalają osiągnąć choć niewielką marżę. Częściej jeździ w związku z tym do Austrii, Włoch i Szwajcarii, bo można tam zarobić nieco więcej. ©℗