Ministerstwo Klimatu chce wprowadzić definicję drewna energetycznego, co przesądzi o tym, jaki rodzaj surowca będzie mógł uchodzić za OZE. Rozporządzenie miałoby być wprowadzone we wrześniu, DGP jako pierwszy dotarł do projektu.

Wąska definicja drewna energetycznego sprawiłaby, że dopłaty czy np. zielone certyfikaty dla firm można by uzyskać tylko na spalenie niewielkiej części drewna dostępnego na rynku. Dzięki temu więcej surowca trafiłoby do produkcji mebli, a jednocześnie nie byłoby do tego konieczne zwiększanie wycinek w lasach.

– Rozporządzenie jest realizacją jednej z naszych obietnic dla przemysłu drzewnego. Szacujemy, że dzięki niemu na rynek może trafić nawet 1,5 mln m sześc. drewna, które w przeciwnym razie zostałoby spalone w energetyce – zapewnia DGP Mikołaj Dorożała, wiceminister klimatu i środowiska. Roczne pozyskanie drewna w Lasach Państwowych to ok. 40 mln m sześc.

Przedstawiciele branży twierdzą jednak, że propozycja jest zbyt mało restrykcyjna. Za drewno energetyczne uznaje bowiem m.in. wióry czy trociny, które powinny ich zdaniem zostać użyte do produkcji płyt drewnopochodnych. – Według nas trociny czy zrębki nie powinny być traktowane jako drewno energetyczne, ponieważ są surowcem pełnowartościowym do produkcji płyt drewnopochodnych czy celulozy. Dla nas jest to więc cenny surowiec – mówi Hubert Durczak, dyrektor ds. zakupów drewna w firmie Silva.

Rozczarowania nie kryje także strona społeczna, która uważa projekt za mało ambitny. – To w zasadzie implementacja zrewidowanej w zeszłym roku dyrektywy w sprawie promowania stosowania energii ze źródeł odnawialnych (tzw. RED III) – mówi Augustyn Mikos ze Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot. Dodaje, że rozporządzenie nie spełnia zapisów umowy koalicyjnej, która zakładała zakaz spalania drewna w energetyce zawodowej.

– Chcemy, żeby rozporządzenie zostało przyjęte jak najszybciej, najpóźniej do połowy września – mówi tymczasem DGP Mikołaj Dorożała.

Co się zmieni w definicji drewna energetycznego?

Dotychczas drewno energetyczne w polskich przepisach było sformułowane bardzo ogólnikowo – jako „surowiec drzewny, który ze względu na cechy jakościowo-wymiarowe posiada obniżoną wartość techniczną i użytkową uniemożliwiającą jego przemysłowe wykorzystanie, a także surowiec drzewny stanowiący biomasę pochodzenia rolniczego”. Brak precyzji powodował, że zapisy interpretowano dowolnie. Ustawa o odnawialnych źródłach energii zobowiązała ministra ds. środowiska do doprecyzowania definicji.

„Nadrzędną funkcją projektowanego rozporządzenia jest eliminacja zjawiska spalania w energetyce zawodowej drewna, które może zostać wykorzystane przemysłowo w inny, bardziej korzystny gospodarczo sposób” – czytamy w uzasadnieniu projektu rozporządzenia. Ma to służyć racjonalizacji i optymalizacji gospodarki drewnem, a także odpowiadać „społecznemu oczekiwaniu, aby drewno możliwe do wykorzystania w bardziej korzystny ekonomicznie sposób nie było spalane w energetyce zawodowej”. Dodatkowym celem jest zmniejszenie presji na wyręb lasów ze strony energetyki zawodowej.

W marcu w ramach pakietu dla przemysłu drzewnego obiecywano branży m.in. „uwolnienie dla przemysłu drewna pełnowartościowego, grubego, które dziś jest używane w energetyce”. Dziś w projekcie rozporządzenia czytamy, że drewno energetyczne to surowiec, którego przemysłowe wykorzystanie jest ekonomicznie nieuzasadnione ze względu na jego obniżoną wartość techniczną i użytkową. Są to m.in. pozostałości drzewne z produkcji rolniczej, a także niektóre z leśnictwa, produkty uboczne z przetworzenia drewna (takie jak trociny, wióry, zrębki czy kora), a także odpady drewnopochodne czy surowiec drzewny pozyskany z upraw energetycznych. Z definicji całkowicie wykluczono drewno wielkowymiarowe. W stosunku do surowca o mniejszych wymiarach musi ono dodatkowo posiadać określone wady, takie jak np. zgnilizna czy zwęglenie.

Zakazu spalania drewna nie będzie

Projektowane przepisy nie wprowadzają jednak obiecanego w umowie koalicyjnej zakazu, tylko ograniczenie związane z niższą opłacalnością spalania niezaliczonego jako produkcja „zielonej energii”. – Traktujemy rozporządzenie jako rozwiązanie przejściowe i czekamy na dalsze działania, które doprowadzą do spełnienia obietnic wyborczych – nie ukrywa Augustyn Mikos.

Podobnego zdania jest Ranja Łuszczek, radczyni prawna w Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi. – Celem projektowanego rozporządzenia jest optymalizacja wykorzystania drewna przez elektrownie i elektrociepłownie, a nie eliminacja tego sposobu pozyskiwania energii – mówi DGP. Podkreśla przy tym, że unijna dyrektywa oznacza także m.in. rewizję systemu pomocy publicznej dla bioenergetyki czy wprowadzenie monitoringu krajowych zasobów biomasy leśnej. Według Łuszczek w rozporządzeniu brakuje także najistotniejszego elementu, czyli sposobu egzekwowania przepisów. – Nawet najlepsze prawo nie przyniesie efektów, jeżeli państwo nie będzie miało odpowiednich narzędzi do jego stosowania. A to właśnie weryfikacja trafiającego do elektrowni drewna stanowi problem, o czym w 2022 r. donosił NIK w wynikach kontroli dotyczącej wykorzystania biomasy w produkcji energii. Kolejnym priorytetem rządu powinno być zatem wzmocnienie organów odpowiedzialnych za badanie, czy drewno do polskich elektrowni i elektrociepłowni rzeczywiście trafia dopiero wtedy, gdy nie nadaje się do wykorzystania w lepszy sposób – tłumaczy.

Chodzi o utrzymanie spokoju?

– To kompromis między potrzebami branży energetycznej a interesami przemysłu drzewnego, np. producentów płyt wiórowych – mówi DGP dr hab. inż. Wojciech Cichy, specjalista ds. bioenergii i chemicznej konwersji drewna w Sieci Badawczej Łukasiewicz. Dodaje, że branża uzyska pewność, że dobre jakościowo drewno okrągłe ni e trafi do pieca, a energetyka będzie miała dostęp do tej części surowca, którą może wykorzystać w instalacjach do spalania biomasy. Inwestowała w nie zachęcana przez państwo w czasie, gdy wydawał się to najprostszy sposób na spełnienie celów OZE.

Regulacja proponowana przez ministerstwo jest istotna z perspektywy m.in. Grupy PGE. – Liczymy, że przedmiotowe rozporządzenie określi cechy jakościowo-wymiarowe na poziomie pozwalającym na kontynuowanie procesów wykorzystania biomasy na cele energetyczne na niezmienionym poziomie – czytamy w oświadczeniu grupy.

Dopuszczenie większej ilości surowca na rynek ma być także sposobem na uspokojenie branży drzewnej, która obawia się skutków zapowiadanego wyłączenia z wycinki 20 proc. obszaru polskich lasów. W maju Polska Izba Gospodarcza Przemysłu Drzewnego opublikowała analizę, w której pokazywała, że jeśli nie zabezpieczy się obecnego wolumenu drewna dostępnego dla przemysłu drzewnego, meblarskiego i papierniczego, wartość utraconych przychodów może wynieść nawet 28 mld zł. ©℗