Producenci znaleźli sposoby, żeby nie stracić na zmianie przepisów.

Od stycznia tego roku sprzedaż napojów energetycznych, czyli zawierających kofeinę w ilości przewyższającej 150 mg/l lub taurynę, z wyłączeniem substancji występujących w nich naturalnie, jest w Polsce utrudniona. Są bowiem traktowane na równi z innymi używkami, czyli papierosami i napojami alkoholowymi, co oznacza, że przy ich zakupie należy okazać dowód.

Do ubiegłego roku rynek rósł w tempie od kilkunastu do kilkudziesięciu procent, zbliżając się do kwoty niemal 4 mld zł. Ten rok miał być pierwszym bez wzrostów lub wręcz spadkowym, z powodu nowych zasad. Po czterech miesiącach widać, że prognozy się nie potwierdzają. Jak wynika z danych badającej rynek firmy Niel sen, Polacy kupili ponad 292 mln opakowań energetyków za ponad 1,2 mld zł. Oznacza to wzrost odpowiednio o ok. 2 proc. i 7 proc. rok do roku.

Ponad 60 proc. udziałów w tym asortymencie mają małe sklepy. To ich właściciele najbardziej obawiali się konsekwencji nowych regulacji. Jeszcze dane za styczeń wskazywały, że ich przewidywania mogą się potwierdzić. Jak wynikało z wyliczeń Centrum Monitorowania Rynku (CMR), sprzedaż energetyków w tego rodzaju placówkach w pierwszym miesiącu tego roku zmalała o 14 proc. Dziś, według zestawień za kwiecień, jest mniejsza niż przed rokiem tylko o 1 proc. Jednocześnie w ujęciu wartościowym notuje się wzrost. Od stycznia do kwietnia Polacy wydali na tego rodzaju napoje w małych sklepach ponad 640 mln zł, o 4,4 proc. więcej niż przed rokiem. Analitycy CMR uważają jednak, że dynamika wzrostu wartości rynku byłaby dwa razy większa, gdyby nie nowe przepisy.

Eksperci mówią o kilku powodach dobrych wyników sprzedaży. Po pierwsze wielu producentów zdecydowało się na redukcję ilości kofeiny w swoich produktach, by wyłączyć je spod działania regulacji. Zrobiły tak m.in. FoodCare i Żabka w marce własnej. Pojawiły się też wyroby imitujące energetyki, ale niezawierające kofeiny czy tauryny (przykładowo warianty Zero Caffeine marki Dzik, Oshee Energy Booster, Tiger Pure Line czy Tiger Placebo).

– Dzięki nowej ofercie utrzymujemy sprzedaż na podobnym poziomie co przed rokiem. A dodam, że rynek jest bardzo wymagający, konkurencja stale rośnie – mówi Wiesław Włodarski, prezes zarządu FoodCare, i dodaje, że najnowsze wyniki są też potwierdzeniem tego, że napoje energetyczne nie są kierowane do dzieci. – To sygnalizowali producenci od momentu, kiedy zapadła decyzja o zmianie przepisów. Dziś widać, że nieletni nie byli dużym ich odbiorcą – dodaje Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.

Z raportu Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Instytutu Badawczego wynikało, iż 2,1 proc. dzieci w Polsce w wieku 3–9 lat regularnie spożywało napoje energetyzujące przed wejściem nowych przepisów, natomiast w przypadku młodzieży było to odpowiednio 35,7 proc. chłopców i 27,4 proc. dziewcząt.

Przedstawiciele handlu przyznają, że obserwują kupowanie przez osoby pełnoletnie energetyków na potrzeby osób poniżej 18. roku życia. – Najczęściej kolega kupuje koledze. Najwięcej takich sytuacji jest w sklepach zlokalizowanych w sąsiedztwie szkół średnich. Nic nie możemy jednak zrobić. Możemy tylko odmówić zakupu osobom niepełnoletnim – mówi pracownik jednego ze sklepów w Warszawie, w którym energetyki są bardzo popularnym produktem. Podkreśla też, że pracownicy skrupulatnie przestrzegają nowych zasad. – Grzywny za złamanie zakazu mogą sięgnąć 2 tys. zł. W sytuacji spadających przychodów oraz nasilających się kontroli nikt nie chce się narażać – tłumaczy.

Kontroli nie jest jednak dużo. Zapytaliśmy policję o dane, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Sanepid przyznał natomiast, że sklepy są sprawdzane sporadycznie z powodu zbyt małej liczby personelu.

Analitycy CMR zwracają uwagę, że w tym roku spadła liczba transakcji w małych sklepach o 5,7 proc., ale zwiększyła się o 1,8 proc. liczba opakowań w koszyku. – Efekt zakazu sprzedaży energetyków nieletnim słabnie z miesiąca na miesiąc – twierdzi Magdalena Wilgatek z CMR. Zwraca przy tym uwagę, że składa się na tę sytuację wiele czynników, m.in. pogoda, kumulacja świąt i dni wolnych czy liczba nowości, jakie pojawiają się na rynku. Podkreśla, że największy spadek sprzedaży energetyków widoczny był w styczniu, zimniejszym niż przed rokiem, a niższa temperatura zwykle wpływa niekorzystnie na sprzedaż tzw. produktów impulsowych. Za to w kwietniu, który był wyjątkowo ciepły, sprzedaż wolumenowa odbiła i nawet przewyższyła tę z roku poprzedniego. Dodatkowo wolumen pociągnęła w górę nowa marka mocnego energetyka, która weszła na rynek. ©℗

ikona lupy />
Rynek napojów energetycznych / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe