- Gorszego komisarza ds. rolnictwa niż Wojciechowski nie będzie - mówi Sławomir Izdebski, przewodniczący rolniczego OPZZ.

Nikodem Chinowski: Z rządem Tuska negocjuje się trudniej niż z rządem Morawieckiego?

Sławomir Izdebski: Z premierem Morawieckim znałem się znacznie wcześniej, gdy już był premierem, to wielokrotnie bezpośrednio rozmawialiśmy o sytuacji w rolnictwie, powołaliśmy też zespół doradców przy premierze ds. rolnictwa. Ta współpraca układała się w miarę dobrze. Teraz stały kontakt mamy tylko z ministrem Siekierskim, z premierem Tuskiem rozmawiałem tylko podczas szerszych rozmów rządu z organizacjami rolniczymi. Indywidualnie nie rozmawialiśmy ani razu. Widać obecny rząd przyjął inną formułę dialogu i za sprawy rolnicze odpowiada tylko minister, premier się nie włącza do rozmów.

W poprzednich latach kondycja polskiego rolnictwa była lepsza niż obecnie?

Sytuacja w rolnictwie jest bardzo dynamiczna, zmienia się pod wpływem czynników, na które rząd często nie ma wpływu – zdarzenia na rynkach zewnętrznych, pogoda, polityka unijna… Rolą państwa, a więc i rządu, jest jednak interwencjonizm. Na razie ze strony obecnego rządu mamy jedynie wiele zapowiedzi i deklaracji, ale brakuje realnych działań. Czekamy, aby doszło do realizacji tych ustaleń, które minister Siekierski zapowiedział na rozmowach w Jasionce i podczas późniejszych negocjacji. Nie można więc porównywać skuteczności jednego i drugiego rządu, bo PiS miał na realizację postulatów osiem lat, podczas gdy obecny rząd działa dopiero od pół roku. Jeśli dojdzie do realizacji tego, co jest ustalone, to faktycznie, możemy uznać, że to całkiem sporo. Jesteśmy realistami i wiemy, że wszystkich postulatów nie uda nam się zmaterializować, ale rząd musi realizować te punkty, na które się już umówiliśmy. Czekamy na konkretne działania.

Jak się panu rozmawia z wiceministrem Kołodziejczakiem, z którym od lat jesteście na wojennej ścieżce?

Opinia o panu Kołodziejczaku w środowisku rolniczym jest bardzo negatywna, nie jest to żadna tajemnica, że jest uważany za zdrajcę wsi i karierowicza. Nie powiedziałbym, że jestem z nim na wojennej ścieżce – gdy się widzimy, choć bywa to rzadko, to podajemy sobie ręce. Do większych kontaktów z nim jednak nie dochodzi, bo relacje z ministrem Siekierskim są na tyle dobre i częste, że rozmawiam głównie z nim, więc nie muszę się zastanawiać, czy pan Kołodziejczak akurat dotrzyma słowa, czy nie, choć prawie zawsze nie dotrzymuje. Od jego skuteczności i działań zależy, czy odzyska choć część zaufania rolników, czy tylko do końca się pogrąży w ich oczach.

Jego doświadczenie jako praktykującego rolnika i jako organizatora protestów rolniczych nie pomaga w rozwiązywaniu napięć?

A czy on faktycznie jest praktykującym rolnikiem? U niego na gospodarce pracują ojciec i brat, a on od lat zajmuje się polityką i protestami. Nie jestem przekonany, czy zna problemy rolnictwa. Przez lata walczył z rządem, tłumacząc, że wystarczy umieć dobrze negocjować z UE, by uruchomić dopłaty dla rolników. Teraz sam nie potrafi tych dopłat uzyskać, jego skuteczność w załatwianiu czegokolwiek dla polskich rolników jest niska. Jego obecność w rządzie nie ma żadnego znaczenia dla negocjacji na linii rolnicy–rząd.

Wczoraj mieliście kolejną rundę negocjacji z rządem, tym razem w formule okrągłego stołu. Jakie konkluzje?

Przedstawiliśmy najważniejsze dla nas kwestie, które wcześniej zawarliśmy w Rolniczym Ładzie. Z wczorajszych rozmów wynika, że najwięcej pracy wymagać będzie postulat dotyczący wprowadzenia ustawy o obszarach wiejskich. Duże zrozumienie minister Siekierski wyraził dla punktu związanego z budową magazynów bez pozwoleń oraz w kwestii dopłat do gruntów dla dzierżawców, a nie właścicieli ziemi. Do reszty postulatów Ministerstwo Rolnictwa ma się odnieść jak najszybciej. Chcemy, aby tym razem rozmowy skończyły się konkretami – chcemy punkt po punkcie ustalić terminy i formę ich realizacji. Tak, żebyśmy wreszcie zaczęli rozmawiać o konkretach i mogli rozliczać rząd za ich realizację.

Nadal jest ryzyko, że wróci kolejna fala protestów i znów zaczną się blokady miast i głównych dróg w kraju?

To nie ryzyko, ale naturalna kolej rzeczy. Jeśli znów zostaniemy oszukani, a ustalenia po stronie rządu nie zostaną dotrzymane, to z pewnością rolnicy kolejny raz się podpalą. Teraz mamy wprawdzie okres letni i prace polowe, ale zapewniam, że jeśli za dwa miesiące znów zostaniemy z niczym, to rolnicy wrócą na ulice. W każdym powiecie są odpowiednie komórki organizacyjne i lokalni koordynatorzy, więc to kwestia rzucenia jednego hasła, by wrócić na barykady.

Główne problemy polskiego rolnictwa są efektem polityki krajowej czy unijnej?

To w większości efekt decyzji podejmowanych w Brukseli. Aczkolwiek, żeby Zielony Ład mógł wejść w życie, to konieczna była zgoda rządu Morawieckiego, więc rząd PiS też odpowiada za niszczenie polskiego rolnictwa. Za Zielony Ład osobistą odpowiedzialność musi wziąć komisarz Wojciechowski. To jego „zasługa” i każdy rolnik to wie. Komisarz Wojciechowski nie jest żadnym rolnikiem, jemu bliżej jest do organizacji ekologicznych niż do rolników i zapewne zupełnie nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji wprowadzania Zielonego Ładu, którym przecież tak się chwalił w swoich kanałach w internecie i w mediach. Nie ma znaczenia, czy jest z PiS, czy z innej partii – jeśli ktoś szkodzi rolnictwu, to my będziemy o tym głośno mówić, niezależnie z jakiej jest opcji politycznej.

Zmiana komisarza ds. rolnictwa po wyborach do europarlamentu będzie miała znaczenie?

Gorszego komisarza niż Janusz Wojciechowski nie będzie. To pewne. Natomiast, żeby było lepiej, to musi się zmienić cała polityka i podejście UE do rolnictwa. Po to właśnie protestują europejscy rolnicy, po to organizujemy dużą manifestację w Brukseli, żeby dać znać, że europejskie rolnictwo upada. Nowa osoba na tym stanowisku musi mieć radykalnie inny światopogląd, nie może być liberałem gospodarczym, tylko konserwatywnym racjonałem. To musi być osoba, która zrozumie, że gospodarka UE musi opierać się na silnym rolnictwie i czas ukrócić wszystkie bzdurne regulacje zabijające rolnictwo i wieś. ©℗

Rozmawiał Nikodem Chinowski