Przedsiębiorcy zgłaszają postulaty zmian w przepisach, część chciałaby wrócić do organizowania akcji protestacyjnych.
Po zatorach na granicy z Ukrainą wywołanych wprowadzeniem przez ten kraj systemu e-kolejka nie ma już śladu, branża transportowa powinna więc poczuć ulgę i móc odrabiać straty, które powstały z powodu niedrożnych przejść, co było też przyczyną protestów firm na wschodniej granicy. Tak się jednak nie dzieje.
– Wraz z likwidacją kolejek zwiększyła się podaż samochodów ciężarowych na polskim rynku. Tymczasem zleceń jest mniej, w związku ze spowolnieniem gospodarczym, co przekłada się na ceny frachtów – mówi Rafał Mekler, polityk Konfederacji działający w branży transportowej na Lubelszczyźnie.
Inny nasz rozmówca podaje przykład stawki za transport z Gdyni na Ukrainę wynoszącej ok. 1600 euro. – Jeszcze nie tak niedawno woziłem towary za 3 tys. euro. Po tych stawkach dziś nie ma śladu. Od majówki widać sukcesywne ich obniżanie się – mówi Waldemar Jaszczur, przewodniczący Komitetu Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu, na co dzień prowadzący firmę transportową. Jak słyszymy, przed protestem stawki oscylowały w okolicy 2–2,5 tys. euro, a w jego czasie skoczyły nawet do ponad 5 tys. euro, bo brakowało chętnych do realizowania kursów w związku z trudnościami na granicy.
– Dziś stawki są poniżej progu opłacalności. Do tego nie ma alternatyw. Po podwyżce cen myta przez Niemcy o 80 proc. spadła też opłacalność przewozów na Zachód. Nie mówiąc już o tym, że skala zleceń na tamtym kierunku spadła w związku z hamowaniem tamtejszych gospodarek – mówi jeden z przewoźników.
Waldemar Jaszczur na jutro zwołał spotkanie przedstawicieli stowarzyszeń transportowych. – Mam coraz więcej zapytań od przedsiębiorców, czy to nie czas, by jednak wrócić do protestu – mówi.
Resort infrastruktury w rozmowie z DGP zapewnia, że stara się robić wszystko, by do tego nie doszło. W ubiegłym tygodniu odbyło się spotkanie z branżą w siedzibie resortu, na którym zostały przedstawione działania legislacyjne, jakie podejmuje ministerstwo, by poprawić sytuację branży transportowej.
Rafał Mekler przyznaje, że chęci ze strony resortu są, ale tempo prac nie jest zadowalające. – Nadzieję dają nowe przepisy w zakresie wysokości kary za łamanie prawa przez przewoźników nieuprawnionych do świadczenia usług w naszym kraju. Ma wynieść nawet 200 tys. zł. Jest szansa na to, że nieuczciwa konkurencja ze strony ukraińskich przewoźników zostanie ograniczona, bo odpowiedzialność zostanie nałożona też na tych, którzy zlecają przewozy nieuprawnionym do tego firmom – uważa. Jego zdaniem dziś nie powinno się jeszcze wracać do protestów.
Przedstawiciele branży mówią, że sytuacja w sektorze jest najgorsza od 30 lat pod względem rentowności. Ponad połowa firm jest w słabej kondycji finansowej, a kolejne 6,7 proc. w bardzo złej. – W tym kontekście nie powinien dziwić fakt, że bardzo mocno spadł poziom optymizmu przedsiębiorców w branży transportowej. Badanie Dun & Bradstreet The Global Business Optimism Insights pokazało, że poziom optymizmu wśród przedsiębiorstw spadł z 61,4 proc. do 56,9 proc., co jest jednym z gorszych wyników spośród 17 monitorowanych branż. Mniejszym poziomem optymizmu wykazują się tylko przedsiębiorcy z handlu, usług, finansów i budownictwa – mówi Tomasz Starzyk, analityk Dun & Bradstreet.
Dlatego Związek Pracodawców Transport i Logistyka Polska zaproponował resortowi konkretne rozwiązania. Zostały przesłane wraz z uwagami zgłoszonymi w ramach konsultacji publicznych do projektu ustawy o zmianie ustawy o transporcie drogowym.
– Zaproponowaliśmy wprowadzenie przepisu epizodycznego. Zawieszałby na 12 miesięcy wydawanie nowych zezwoleń na wykonywanie zawodu przewoźnika drogowego rzeczy i licencji wspólnotowej tym, którzy w dniu wejścia w życie ustawy nie byli uprawnieni do wykonywania działalności gospodarczej w zakresie transportu drogowego – mówi Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców TLP, i dodaje, że łagodziłoby to jedną z przyczyn obecnego kryzysu, którą jest nierównowaga rynkowa związana ze zmniejszającą się liczbą zleceń w stosunku do podaży usług transportowych, wywołana przez zjawisko otwierania firm transportowych przez osoby spoza Unii Europejskiej lub w oparciu o nieunijny kapitał.
Dun & Bradstreet potwierdza, że przewoźników wciąż przybywa. W połowie maja w branży transportu kołowego aktywnie działało ponad 48 tys. podmiotów. W porównaniu z końcem 2023 r. to wzrost o 340. W 2022 r. było ich 45,9 tys.
Związek zaproponował też obniżenie na 12 miesięcy podstawy wymiaru składki na ubezpieczenia społeczne kierowców wykonujących międzynarodowe przewozy drogowe poprzez zmianę dolnej granicy odliczeń od przychodu. Obecnie jest ona określona na poziomie przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce. Natomiast TLP proponuje czasowe jej ustalenia na poziomie minimalnego wynagrodzenia. Z analiz wykonanych przez Grupę Inelo na prośbę TLP wynika, że w przypadku umowy o pracę, w której ustalono wysokość wynagrodzenia netto (coraz częstszy model wynagradzania kierowców oczekiwany przez pracowników, gdyż zapewnia im wypłatę wynagrodzenia niezależnie od długości pobytu za granicą), koszty pracy ulegną obniżeniu od 0 do 7,5 proc.
Inna propozycja to czasowe, na okres 12 miesięcy, skrócenie ustawowych i umownych terminów płatności za wykonaną usługę przewozu odpowiednio z 30 i 60 dni, na 14 i 30, a także wprowadzenia solidarnej odpowiedzialności za zapłatę dla przewoźników ze strony nadawcy i wszystkich podmiotów pośredniczących w zleceniu przewozu.
– Kryzys na rynku przewozów cechuje także pogłębienie zjawiska niewypłacalności podmiotów zlecających przewóz, szczególnie w sytuacjach, gdy podmioty te są którymś z kolei pośrednikiem między nadawcą a zleceniobiorcą, którym jest przewoźnik. Zdarza się, że są to praktyki celowe, mające na celu uzyskanie korzyści majątkowej kosztem przewoźników – wyjaśnia Maciej Wroński. Dodaje, że zjawisko to występuje także na rynkach innych państw UE. Dlatego też w kilku państwach UE dyskutuje się na temat wprowadzenia przepisów o solidarnej odpowiedzialności. Takie rozwiązanie obowiązuje już we Francji.
Resort infrastruktury potwierdza, że zgłoszone uwagi są konstruktywne i godne rozważenia. – Obecnie są szczegółowo analizowane i zostaną wzięte pod uwagę podczas przygotowywania ostatecznej treści procedowanego aktu prawnego – informuje Anna Szumańska, rzecznik prasowy MI. ©℗