Według danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych zeszły miesiąc był rekordowy pod względem produkcji prądu z OZE. Panele fotowoltaiczne dostarczyły 14 proc. krajowej produkcji, a farmy wiatrowe 16 proc. Powody do radości są jednak ograniczone, bo jednocześnie był to rekordowy miesiąc pod względem skali wyłączeń mocy. Najbardziej widoczne było to 28 kwietnia, kiedy w szczytowym momencie nie działało aż 68 proc. farm fotowoltaicznych, przez co do sieci nie trafiło ok. 26 GWh prądu. Natomiast wyłączone moce wiatrowe mogłyby w tym czasie dostarczyć 5 GWh. W pierwszej połowie maja PSE niemal codziennie informowały o wyłączeniach zielonych mocy.

Ministerstwo: wyłączenia to ostateczność

– PSE sięgają po ograniczenia produkcji OZE w ostateczności, korzystając wcześniej z innych dostępnych narzędzi, w tym m.in. redukcji mocy elektrowni konwencjonalnych – podkreśla Ministerstwo Klimatu i Środowiska. W przyszłości w zagospodarowaniu nadwyżek produkcji mają pomóc magazyny energii. – Skumulowana moc magazynów energii, dla których wydano warunki przyłączenia, to ponad 9 GW. Jednocześnie tylko w ostatniej aukcji głównej dla rynku mocy wygrały oferty dla magazynów energii w łącznej mocy zainstalowanej 1,7 GW. Oznacza to, że magazyny energii będą miały znaczny potencjał mitygowania negatywnych sytuacji na rynku dla wytwórców energii elektrycznej z OZE – podaje MKiŚ w odpowiedzi na pytania DGP.

Jednak nadwyżkami coraz bardziej zainteresowany jest przemysł. Wysoka produkcja OZE wiąże się ze spadkiem cen na Towarowej Giełdzie Energii, a duże firmy, w przeciwieństwie do gospodarstw domowych, zaopatrują się w prąd bezpośrednio na rynku.

Nadwyżki bardziej atrakcyjne niż linia bezpośrednia

Bogusław Ochab, prezes Zakładów Górniczo-Hutniczych „Bolesław”, mówi, że niektóre zakłady przemysłowe, m.in. huty, już dziś mają możliwość zwiększania swojego zapotrzebowania na energię wtedy, kiedy w sieci przez kilka godzin pojawia się nadwyżka produkcji z OZE. – Czasem wymaga to niewielkich nakładów inwestycyjnych, ale potrzebujemy taniego prądu, by utrzymać naszą konkurencyjność – przekonuje.

We wrześniu 2023 r. w życie weszły przepisy o tzw. linii bezpośredniej. Miało to ułatwić przedsiębiorstwom energochłonnym budowę instalacji OZE, które produkowałyby prąd wyłącznie na potrzeby zakładów produkcyjnych, z pominięciem Krajowego Systemu Elektroenergetycznego. Miało to na celu obniżenie cen prądu dla przemysłu. – Rodzi się jednak pytanie, czy w warunkach zaostrzonej konkurencji technologicznej przemysł ma budować własne OZE, czy może bardziej korzystne byłoby zaoferowanie operatorowi swojej regulacyjności w celu zagospodarowania nadwyżek – mówi DGP Henryk Kaliś, prezes Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii.

Potrzebne nowe procedury?

Podkreśla on, że aby zagospodarować nadwyżki produkcji z OZE, potrzebna jest zmiana procedur rynkowych. – Na tym etapie trudno określić, czy wystarczy w tym celu zawrzeć porozumienie z operatorem, czy konieczne będzie uruchomienie kolejnych procedur, które umożliwią identyfikację producentów nadmiarowego prądu z OZE, jaki mogą zużyć odbiorcy przemysłowi, zwiększając swoje zapotrzebowanie. A z drugiej strony pozwolą go przypisać do określonych produktów, by nadać im cechę ekologiczną. Rozmawialiśmy o tym z PSE, zarówno operator, jak i Urząd Regulacji Energetyki dostrzegają ten problem, ale i możliwości, jakie realizacja tego pomysłu może przynieść – mówi Kaliś.

PSE nie mówi nie. – Jesteśmy na etapie dyskusji o procedurach i formułowania warunków. Padają pytania o potencjał okresowego zużycia prądu, jakim dysponują odbiorcy przemysłowi, by skutecznie zagospodarować nadwyżki. Ze wstępnych rozmów wynika, że operator miałby możliwość wskazania podmiotów, od których prąd pochodzi w sytuacji, gdyby zakup był dokonywany na rynku bilansującym – mówi rozmówca DGP. ©℗