Towary niemal przestały drożeć. W górę wciąż idą stawki za usługi. Za miesiąc wskaźnik wzrostu cen znów zacznie rosnąć.

Inflacja w marcu okazała się nieznacznie wyższa, niż zapowiadały wstępne wyliczenia Głównego Urzędu Statystycznego. Pod koniec minionego miesiąca szacował on, że wzrost cen płaconych przez konsumentów spowolnił do 1,9 proc. Finalne dane mówią, że inflacja wyniosła 2 proc. To jednak wciąż najniższy wynik od pięciu lat. Poniżej celu Narodowego Banku Polskiego wynoszącego 2,5 proc. inflacja znalazła się pierwszy raz od lutego 2021 r.

To hamowanie zawdzięczamy przede wszystkim temu, co dzieje się z towarami. Wzrost cen liczony w skali 12 miesięcy spowolnił w marcu do 0,4 proc., podczas gdy na początku ubiegłego roku przekraczał nawet 20 proc. Inflacja w usługach też robi się mniej dotkliwa, ale nadal wynosi 6,6 proc. To w dużej mierze skutek wyższych kosztów firm, głównie podwyżek płac.

W towarach największe znaczenie miała kategoria „żywność i napoje bezalkoholowe”. Odnotowano tu wzrost cen o 0,3 proc. w skali roku. To najmniej od ponad ośmiu lat.

„Po wyłączeniu napojów bezalkoholowych ceny żywności zmniejszyły się w marcu o 0,3 proc. wobec wzrostu o 2,1 proc. w lutym. Oznacza to, że w marcu w przypadku detalicznych cen żywności mieliśmy do czynienia z deflacją” – zauważyli ekonomiści Credit Agricole Bank Polska.

W komentarzu do danych wyliczali, że spadki w ujęciu rocznym są notowane w przypadku nabiału, tłuszczów, owoców i warzyw.

„Należy jednak pamiętać, że przywrócona od 1 kwietnia br. 5-proc. stawka VAT na żywność istotnie osłabi procesy deflacyjne. Uwzględniając promocje wprowadzone przez główne sieci handlowe, uważamy, że wpływ podwyżki VAT na ceny będzie rozłożony w czasie i w całości zmaterializuje się dopiero w maju” – stwierdzili.

Spadkowi cen żywności pomagają trendy globalne. Obliczany przez FAO – oenzetowską Organizację ds. Wyżywienia i Rolnictwa – był w marcu o prawie 8 proc. niżej niż rok wcześniej. Efekt potęguje umocnienie złotego. W stosunku do dolara pomiędzy końcem marca ubiegłego i bieżącego roku nasza waluta zyskała 8 proc.

Często podkreślane jest również znaczenie wojny handlowej pomiędzy sieciami handlowymi. Tyle że nie brak krajów, w których ceny żywności spadają jeszcze mocniej niż u nas. Najbardziej jaskrawym przykładem są Czechy, gdzie ta kategoria towarów była w marcu o prawie 6 proc. tańsza niż rok wcześniej.

– To, co dzieje się u nas z cenami żywności, wpisuje się w trendy światowe. Ale w Polsce jest to temat dużo mocniej „podbijany” niż w innych krajach regionu – ocenia Piotr Kalisz, główny ekonomista Banku Handlowego. Wskazuje, że w Czechach obniżkom w jeszcze większym stopniu niż u nas sprzyja wzrost kursu walutowego.

– U nas konkurencja objawia się deklaracją niepodnoszenia VAT. Jeśli chodzi o same zmiany cen w ostatnim czasie, to w dużym przybliżeniu w 80 proc. wynikały one z tego, co działo się na świecie, a nie z wojny handlowej – dodaje Kalisz.

Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista Banku Pekao, wskazuje jednak, że wojna handlowa jest faktem. Bez niej nie byłoby np. pogorszenia wyników sieci. – Odbywa się ona na poziomie akcji reklamowych, porównywania się przez sprzedawców. Jest presja na udziały w rynku. Widzimy, że dyskonty je powiększały kosztem innych formatów – podkreśla. Wskazuje, że na zachowanie cen w poszczególnych krajach wpływ może mieć np. to, jaki jest udział produkcji lokalnej. Według niego Czesi własnej żywności mają relatywnie mniej, co oznacza, że trendy globalne mają tam większe znaczenie.

Ekonomiści zwracają uwagę, że marzec był ostatnim miesiącem korzystnego trendu w inflacji. Od kwietnia będzie ona rosła (m.in. za sprawą powrotu VAT na żywność). Według Moniki Kurtek, głównej ekonomistki Banku Pocztowego, w maju inflacja przekroczy już 2,5 proc. Analitycy są zdania, że pod koniec roku tempo wzrostu cen znajdzie się w okolicach 5 proc., a jednym z powodów przyspieszenia będzie wygaśnięcie działań osłonowych dotyczących cen energii.

„Naszym zdaniem inflacja bazowa do końca 2025 r. pozostanie na podwyższonym poziomie, w przedziale 4–5 proc. W istotnym stopniu przyczyni się do tego napięta sytuacja rynku pracy. Naszym zdaniem wysoka inflacja bazowa będzie głównym argumentem dla Rady Polityki Pieniężnej do utrzymania stóp procentowych na niezmienionym poziomie do połowy przyszłego roku” – stwierdzili w komentarzu ekonomiści Santander Bank Polska.

Analitycy PKO BP sądzą jednak, że obniżenie stóp procentowych w Polsce jest możliwe pod koniec bieżącego roku. Główna stopa NBP od października ub.r. pozostaje na poziomie 5,75 proc. ©℗

ikona lupy />
Roczna zmiana cen konsumpcyjnych w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe