Izba Gospodarcza Komunikacji Miejskiej ostrzega, że wymóg kupowania przez miasta mające powyżej 100 tys. mieszkańców wyłącznie autobusów zeroemisyjnych może być niemożliwy do spełnienia.

Pod koniec kwietnia ma być przyjęty projekt rewizji zapisów Krajowego Planu Odbudowy. Wczoraj zakończyły się konsultacje w sprawie proponowanej wersji dokumentu. Istotnych zmian chce Izba Gospodarcza Komunikacji Miejskiej, która zrzesza operatorów transportu publicznego z całej Polski. Uważa przede wszystkim, że nierealny jest zapisany w KPO wymóg zakupu od 2026 r. wyłącznie autobusów nisko- i zeroemisyjnych.

Ustawa o elektromobilności do tych pierwszych nie zalicza pojazdów gazowych. W efekcie w grę wchodzi tylko kupno elektryków i wodorowców. Według IGKM postawienie na takie autobusy jest niemożliwe z punktu widzenia praktycznego oraz finansów samorządów. Autobus elektryczny jest średnio trzy razy droższy od tego z silnikiem Diesla. IGKM proponuje, by w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców obowiązek kupowania przez operatorów oraz organizatorów publicznego transportu zbiorowego pojazdów elektrycznych i wodorowych dotyczył 30 proc. inwestycji.

Ofertą i opłatami

– Polska, tak jak inne kraje Unii Europejskiej, została przymuszona do tego, żeby zradykalizować działania związane z pakietem Fit for 55, zwłaszcza w obszarze transportu. Kupowanie autobusów zeroemisyjnych nie zmieni jednak w sposób znaczący emisji, bo wśród wszystkich pojazdów stanowią one bardzo niewielki odsetek – mówi Marcin Żabicki, dyrektor ds. rozwoju IGKM.

Według niego do poważnego ograniczania emisji gazów cieplarnianych z transportu doprowadziłaby zmiana zachowań komunikacyjnych mieszkańców miast i ich okolic.

Szykowane pod presją czasu projekty będą niedopracowane

– Nieważne jest, czy daną linię autobusową obsługuje elektryk, czy diesel. Jeśli przesiądą się do niej użytkownicy kilkuset samochodów spalinowych, to będzie widoczne ograniczenie emisyjności. Zachęcanie do transportu publicznego powinno następować dzięki dobrej ofercie, ale z drugiej strony – dzięki opłatom za wjazd do centrum dla osobówek czy odpowiedniej wysokości opłat za parkowanie. Powinno się też postawić większy nacisk na kampanie edukacyjne – zaznacza Marcin Żabicki.

Pachnie importem z Chin

Marcin Gromadzki z firmy doradczej Public Transport Consulting uważa, że w przypadku dużych miast pewien segment połączeń może być obsługiwany autobusami z silnikiem Diesla. – One są już coraz cichsze i emitują minimalną ilość zanieczyszczeń. Ścisłe centra miast powinny obsługiwać pojazdy zeroemisyjne, ale na obrzeżach mogą swobodnie jeździć autobusy spalinowe. To samo dotyczy obszarów podmiejskich, o mniejszej gęstości zaludnienia i rozproszonej, niskiej zabudowie – zaznacza Marcin Gromadzki.

Dodaje, że wymóg nabywania wyłącznie zeroemisyjnych pojazdów może rodzić różne negatywne konsekwencje. – Projekty przygotowywane pod presją czasu będą niedopracowane. Organizatorzy i operatorzy nie są w stanie w krótkim terminie zbudować szybkich ładowarek na pętlach, będą więc głównie kupować pojazdy ładowane tylko w zajezdniach. Te zaś charakteryzują się np. mniejszym zasięgiem. Nie bez znaczenia są również ograniczone moce przerobowe europejskich producentów autobusów elektrycznych, co oznacza, że przy tak dużej skali zamówień sporą część rynku zdobędą produkty z Chin – mówi Marcin Gromadzki.

Na ten ostatni wątek zwraca też uwagę Aleksander Kierecki z firmy JMK Analizy Rynku Transportowego. – Programy, z których miał być dofinansowany zakup autobusów, mają opóźnienie. Poślizg złapał także program Zielony Transport Publiczny. Teraz środki unijne wreszcie zaczynają być dostępne. Ruszają przetargi na pojazdy zeroemisyjne. W tym roku jest sporo zamówień. One będą się kumulowały w latach 2025 i 2026. W tej sytuacji miasta będą często kupowały cokolwiek, żeby spełnić postawione warunki. To pachnie przede wszystkim importem z Chin. Dojdzie zatem do sytuacji, w której pieniądze unijne będą przekazywane do Państwa Środka – mówi Kierecki.

Szybko przybywa

Według danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego pod koniec ubiegłego roku park autobusów zeroemisyjnych w Polsce wzrósł do 1249 sztuk. Z tego pojazdów całkowicie elektrycznych było 1195 sztuk, a wodorowych 54. Elektryków szybko jednak przybywa. Tylko w marcu zarejestrowano ich 30.

IGKM zaproponowała jeszcze jedną poprawkę do rewizji KPO. Chodzi o pochodzące z tego mechanizmu pieniądze na zakup 579 ekologicznych autobusów do transportu międzymiastowego. Izba apeluje, by mogli się starać o nie także operatorzy, którzy organizują transport podmiejski. To miałoby pozwolić na wydanie całej zarezerwowanej puli. ©℗