– Oczekujemy, że wiele sieci nie zrealizuje planów w zakresie sprzedaży – mówi Agnieszka Maliszewska, dyrektor Polskiej Izby Mleka. I dodaje, że wynikające z tego koszty sieci planują pokryć z kieszeni dostawców.
Od kwietnia stawka VAT na podstawowe produkty żywnościowe wynosi już 5 proc., a nie – jak było wcześniej – 0 proc. Do tej pory sieci handlowe, nie chcąc podwyższać cen, pokrywały tę różnicę z własnej marży. Ale dłużej już nie chcą. – To było do przewidzenia, ale nie sądziłem, że tak szybko do tego dojdzie – przyznaje Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności. Problem dotyczy mleka, nabiału, mięsa, owoców, warzyw i produktów zbożowych.
– Sieci proponują, by nową stawkę VAT każda ze stron wzięła na siebie po połowie. W teorii oznacza to propozycję obniżenia ceny dostawy produktów o 2,5 proc. W praktyce bywa to jednak więcej – mówi Agnieszka Maliszewska, dyrektor Polskiej Izby Mleka.
Sieci oczekują upustów
Jak informuje w rozmowie z DGP jeden z producentów działających w tym sektorze, był zmuszony przystać na obniżkę za litr dostarczanego mleka z 3,2 zł do niecałych 3 zł (2,5 proc. to byłoby niecałe 8 groszy).
– Sieci oczekują największych upustów na towarach najszybciej rotujących. Poza mlekiem są to masło i sery żółte. Nie bez powodu zresztą. Tu konkurencja jest największa, nie ma silnych brandów ani przywiązania konsumentów do konkretnych marek. Sieci używają więc argumentu: albo się godzisz, albo zastąpimy cię tańszym dostawcą lub marką własną – opowiada Maliszewska. I dodaje, że rynek mleka jest w Polsce wart 1,3 mld zł. Zejście z ceny przez branżę o 1 proc. oznacza przychody o 1 mln niższe w skali miesiąca. Dla poszczególnych firm to strata od kilku do kilkuset tysięcy złotych miesięcznie.
Branża mleczarska jest tą, która jak wynika z ustaleń DGP – otrzymała na razie najwięcej aneksów do obowiązujących umów w związku z podwyżką VAT. Zdaniem ekspertów powodem może być też to, że na tym rynku jest nadpodaż surowca. Producenci są więc bardziej skłonni, by zejść z ceny w zamian za zwiększenie dostaw do sklepów.
Na propozycje nowych warunków współpracy szykują się jednak także firmy z innych sektorów. – Otrzymuję sygnały, że argument o wzroście VAT jest już ponoszony przez sieci w rozmowach z producentami – informuje Dariusz Goszczyński, prezes Krajowej Rady Drobiarstwa – Izba Gospodarcza. – Zazwyczaj zaczyna się od najszybciej sprzedających się towarów. Produkty sypkie są następne w kolejności – zakłada Marek Pietrzak, dyrektor handlowy firmy Pol-Mak, producenta makaronów.
Negocjowanie rabatu z producentami nie jest jedynym sposobem na ograniczenie kosztów przez sieci. Dotąd dostawcy partycypowali w kosztach promocji ich towarów na podstawie osobnych umów, teraz są zachęcani, by „dorzucić je do ceny”. To dotyczy m.in. istotnych w branży spożywczej sieciowych gazetek handlowych. – Nikt nie daje jednak gwarancji, że gazetka z naszym produktem się ukaże. A to może mieć spore przełożenie na nasze obroty. W takiej sytuacji możemy tylko apelować, by nasz produkt znalazł się w gazetce kolejnym razem, albo zerwać współpracę – mówi jeden z dostawców, zauważając, że tak czy inaczej za promocję płaci przy każdej dostawie, bo promocję powiązał wcześniej z wynegocjowaną ceną.
Zyski sieci handlowych
Grupa Jeronimo Martins, portugalska spółka, która jest właścicielem Biedronki, w 2023 r. wypracowała 756 mln euro zysku netto. To o ponad 28 proc. więcej niż rok wcześniej. Carrefour poinformował o zysku netto większym o 23 proc., który wyniósł 1,66 mld euro. Grupa Muszkieterów, do której należy Intermarche, pochwaliła się natomiast wzrostem obrotów w Polsce o 7,4 proc., który sięgnął 10,3 mld zł. Jednocześnie z danych BIG InfoMonitor wynika, że sieci zalegają ze spłatą 655,4 mln zł – o 15 proc. mniej niż rok temu. Jeśli chodzi o zadłużenie producentów żywności, to zmalało ono w ciągu roku o 8 proc. i wynosi 1,8 mld zł.
Producenci mają obawy, że na zmianie warunków umów w związku z podwyższeniem VAT się nie skończy. Odpływ Ukraińców z Polski, zmiany demograficzne oraz to, że konsumpcja wielu towarów doszła do ściany, przekłada się na to, że trudno realizować sklepom co roku wzrost sprzedaży. – Oczekujemy, że wiele sieci nie zrealizuje planów, co będzie chciało pokryć z kieszeni dostawców – mówi Agnieszka Maliszewska.
Producenci jak najmocniej starają się więc dywersyfikować portfel odbiorców. Tak by każda z sieci, z którą współpracują, nie odpowiadała za więcej niż 10 proc. obrotów. – Wtedy, nawet jeśli zostanie z nami zerwana umowa przez to, że nie przystąpimy na fakturę korygującą, to przetrwamy – mówi jeden z producentów. ©℗