Kontrolowane przez państwo podmioty na koniec ub.r. skorygowały w dół wartość swoich aktywów o ok. 25 mld zł. Tak znaczne odpisy to cecha charakterystyczna okresów przejściowych, kiedy władzę nad spółkami przejmuje nowa polityczna ekipa.
Z zadania rozliczenia poprzedników co najmniej poprawnie wywiązują się ludzie, których minister aktywów państwowych Borys Budka wyznaczył do nadzorowania spółek kontrolowanych przez państwo.
W ostatnich tygodniach największe, notowane na GPW firmy, które właśnie piszą raporty roczne za 2023 r., poinformowały o nadzwyczajnych korektach swoich aktywów o 25 mld zł. Ta kwota obniży wyniki finansowe za 2023 r. A to nie musi być koniec, bo takie spółki jak: KGHM, czołowy producent miedzi na świecie, działające w branży chemicznej Azoty czy energetyczna Enea poinformowały o przesunięciu publikacji raportów o mniej więcej miesiąc, na koniec kwietnia.
Już teraz można stwierdzić, że ostatni kwartał 2023 r., do którego zostaną przypisane korekty wartości aktywów, będzie jednym z najgorszych w ostatnich latach pod względem wyników finansowych państwowych spółek. Najgorsze w historii wyniki te firmy miały w IV kw. 2015 r., kiedy to Zjednoczona Prawica przejmowała władzę z rąk koalicji PO-PSL. Państwowe spółki również korygowały wtedy w dół wartość swojego majątku.
Wszystkie dokonane odpisy muszą być rzetelne, dobrze udokumentowane i zgodne z Międzynarodowymi Standardami Rachunkowości. Na końcu przyjrzą się im audytorzy, bo sprawozdania roczne to jedyny rodzaj raportów podlegający niezależnemu badaniu. Giełdowi inwestorzy wiedzą, że miliardowe odpisy mają niewielki wpływ na bieżącą działalność spółek. Komunikaty o kolejnych przeszacowaniach majątku nie powodują spadku notowań akcji na warszawskiej GPW.
Kalendarz wyborczy i powyborcze tempo zmian władz w państwowych spółkach sprawiły, że za rezultaty w 2023 r. powinni w całości odpowiadać menedżerowie nominowani przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Ale raporty roczne, opisujące ich dokonania w poprzednim roku, piszą już ludzie obsadzeni w spółkach przez Koalicję 15 października. To może być jedna z przyczyn tego, że zmniejszenia wartości aktywów obniżające raportowane przez firmy zyski są wyjątkowo wysokie.
– Największe spółki raportują zgodnie z Międzynarodowymi Standardami Rachunkowości, które mówią, że wycena aktywów musi być rzetelna i nie można jej ani zaniżyć, ani zawyżyć. Za sprawozdanie finansowe zawsze odpowiada zarząd firmy, a wszelkie zmiany wartości jej majątku powinny być starannie udokumentowane. Później te wyliczenia są weryfikowane przez audytora, który ma prawo zgłosić do nich zastrzeżenia, jeśli są niepoprawne – mówi Adam Ruciński, doradca inwestycyjny, biegły rewident i prezes firmy BTFG, zajmującej się doradztwem strategicznym.
Najgorszy wynik w historii kontrolowane przez państwo spółki – wyłączając branżę finansową – wypracowały w IV kw. 2015 r. Wówczas ich łączna strata wyniosła 12,3 mld zł, również ze względu na odpisy. To także był kwartał przejściowy, w którym kontrolę nad państwowymi spółkami z rąk koalicji PO-PSL przejmowała Zjednoczona Prawica.
Kursy nawet wzrosły
Odpisów, które w największym stopniu wpłynęły na raportowane wyniki finansowe za IV kw. i za cały 2023 r., dokonało dotychczas PGE. Największy producent prądu w Polsce skorygował wartość aktywów w dół o 8,7 mld zł. Korekta dotyczyła w przeważającej części energetyki konwencjonalnej, czyli wytwarzania energii elektrycznej z węgla.
- Duże odpisy wartości aktywów w tym obszarze to niejako chleb powszedni energetyki. Spółki dokonywały ich w przeszłości i można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że będą to robiły także w przyszłości. Inwestorzy są oswojeni z sytuacją, w której wartość aktywów związanych z paliwami konwencjonalnymi spada – mówi Paweł Puchalski, analityk Santander Biuro Maklerskie. Jednocześnie zwraca uwagę, że dokonywane korekty często nie mają związku ze zdolnością firm do zarabiania gotówki w okresie kolejnych kilku lat.
W przypadku PGE efektem odpisów jest strata netto w 2023 roku w wysokości 5 mld zł. To najsłabszy roczny wynik w historii spółki. Jednocześnie PGE poinformowało, że zysk operacyjny powiększony o amortyzację (EBITDA), obrazujący w przybliżeniu strumień gotówki napływający do firmy, po raz pierwszy w historii przekroczył 10 mld zł w 2023 roku.
Od kiedy z Orlenu na początku lutego odszedł prezes Daniek Obajtek (rząd Donalda Tuska wielokrotnie zapowiadał rozliczenie jego działalności w największej polskiej firmie), spółka opublikowała cztery komunikaty informujące o nadzwyczajnych korektach wyników finansowych w 2023 r. Jeden dotyczył ostatecznego rozliczenia przejęcia PGNiG, krajowego monopolisty na rynku gazu, zakończonego w listopadzie 2022 r. i nie został uwzględniony w zestawieniu odpisów za 2023 r. Największej korekty – o wartości 10,2 mld zł – Orlen dokonał w odniesieniu do aktywów petrochemicznych. Powód? Pogorszenie warunków rynkowych. Spółka oceniła, że przyszłe korzyści, m.in. z tytułu największej w jej historii inwestycji w kompleks Olefiny III o wartości 25 mld zł, nie będą takie duże, jak wcześniej założono. Stąd spadek wyceny aktywów w bilansie.
Zarówno Orlen, jak i PGE są notowane na warszawskiej giełdzie, więc do podawanych przez spółki informacji inwestorzy mogą się odnieść na bieżąco. W obydwu przypadkach ocenili oni, że korekty wartości aktywów nie mają większego znaczenia dla bieżącej działalności i nie sprawiają, że firmy stają się bezwartościowe. Notowania Orlenu po komunikacie o największych odpisach nawet wzrosły do najwyższego od kilku tygodni poziomu.
Inna była reakcja rynku na informację o dokonaniu odpisów w wysokości ok. 4 mld zł przez KGHM, jednego z czołowych producentów miedzi na świecie. Na kolejnej sesji kurs akcji spadł o ponad 6 proc.
- Odpisy w KGHM dotyczyły przede wszystkim aktywów spółki-matki, zlokalizowanych w Polsce. W mojej ocenie, inwestorzy doszli do wniosku, że pierwsze od dawna odpisy dotyczące spółki-matki mogą sygnalizować przyszłe zmniejszenie ilości gotówki, która w średnim i długim terminie miałaby trafić do spółki z tytułu ich użytkowania – wyjaśnia Puchalski.
Azoty z problemami
W grupie państwowych spółek informujących o korekcie wartości swoich aktywów w ostatnich tygodniach zapewne tylko w przypadku Grupy Azoty komunikaty są odbiciem poważnych problemów związanych z bieżącą działalnością. Specjalizująca się w produkcji nawozów spółka przeprowadziła w ostatnich latach największą w swojej historii inwestycję, stawiając za ponad 7 mld zł fabrykę propylenu i polipropylenu w Policach, żeby w ten sposób zdywersyfikować działalność. Załamanie koniunktury w nawozach sprawiło, że przez ostatnie cztery kwartały (do września 2023 r.) spółka straciła ponad 2,5 mld zł. Azoty nie zarabiają zatem na bieżącej działalności, a jedocześnie mają do spłaty ponad 10 mld zł zobowiązań. Odpisy, o których informowała ostatnio spółka, dotyczą przede wszystkim nowych aktywów. Jednak i w tym wypadku nie doszło do załamania kursu na giełdzie, bo problemy Azotów nie są dla inwestorów nowością, a jednocześnie w przyszłości sytuacja spółki może się poprawić.
– Jeśli spółka decyduje o przerwaniu inwestycji i jej zakończeniu, to związana z tym korekta wartości aktywów będzie miała charakter ostateczny. Ale niektóre odpisy mogą zostać w przyszłości odwrócone – mówi Adam Ruciński. Swoje aktywa spółki wyceniają na podstawie korzyści, jakie w przyszłości przyniosą one akcjonariuszom. Jeśli, np. pod wpływem obniżenia marż w danej branży, perspektywy na przyszłość się pogorszą, wartość aktywów spadnie, co znajdzie odbicie w bilansie. Kiedy jednak warunki do prowadzenia biznesu się poprawią, może to także zwiększyć wartość aktywów. W szczególności jeśli korekty wartości dotyczą aktywów dopiero powstających, jak w Orlenie, czy dopiero uruchomionych, jak w Azotach. ©℗