Koncerny nie chcą wydzielenia najbardziej dochodowej części działalności.

Podsumowując wyniki Polskiej Grupy Energetycznej za 2023 r., nowy prezes Dariusz Marzec podkreślał, że jednym z warunków utrzymania przez spółkę swojej pozycji na rynku jest wydzielenie aktywów węglowych. Argumentował, że nierentowne kopalnie i starzejące się bloki węglowe ciążą na wynikach grupy kapitałowej i utrudniają pozyskiwanie finansowania zewnętrznego na projekty związane z transformacją energetyczną.

Odniósł się też do kwestii wydzielenia aktywów, ale nie węglowych, lecz dystrybucyjnych. Pomysł ten był lansowany przed zeszłorocznymi wyborami przez polityków ówczesnej opozycji jako alternatywa dla utworzenia Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego. – Dystrybucja jest integralną częścią PGE, ważną dla bezpieczeństwa energetycznego. Nie wyobrażam sobie, aby doszło do wydzielenia – podkreślił.

Spółki dystrybucji energii elektrycznej zajmują się dostarczaniem prądu do klienta końcowego za pomocą linii niskiego, średniego oraz wysokiego napięcia. Do każdego regionu Polski jest przypisany określony dystrybutor: południową część kraju obsługuje Tauron Dystrybucja, centralną i wschodnią PGE Dystrybucja, zachodnią i północno-zachodnią Enea Operator, centralną i północną Energa Operator, w Warszawie działa Stoen Operator.

To właśnie ten obszar działalności był najbardziej dochodowy w całej PGE w zeszłym roku – energetyka konwencjonalna z roku na rok przynosi coraz niższe zyski, segment obrotu zakończył 2023 r. na minusie. Tymczasem przychody z dystrybucji z roku na rok rosną – w zeszłym roku wynik EBITDA (czyli zysk przed uwzględnieniem podatków, odsetek od długu i odpisów amortyzacyjnych) wyniósł 3,9 mld zł wobec 2,9 mld zł rok wcześniej. Był to też obszar, w którym spółka zainwestowała najwięcej; pieniądze szły przede wszystkim na rozwój sieci i przyłączenia nowych odbiorców. Dlatego niechęć wobec planów rządu może być zrozumiała.

Jednak według informacji DGP koalicja rządząca nie ma zamiaru wycofywać się z pomysłu wydzielenia spółek dystrybucyjnych z państwowych koncernów energetycznych. – Nie zrezygnowaliśmy z tych planów, przez cały czas jest to w naszym programie – mówi nam jeden z polityków koalicji rządzącej. Dowiedzieliśmy się też, że ustawy w tej sprawie należy się spodziewać po aktualizacji strategicznego dokumentu – Polityki energetycznej Polski do 2040 r. (PEP2040). To z kolei ma mieć miejsce do końca roku.

Łukasz Prokopiuk, analityk DM BOŚ, mówi, że nie wierzy w ideę wydzielenia spółek dystrybucyjnych. – Naszą energetykę trzeba przede wszystkim „odwęglowić”. Można to zrobić na dwa sposoby: zostawić to zadanie spółkom albo wydzielić węglowe aktywa. Wydzielenie spółek dystrybucyjnych ma się do tego nijak – ocenia.

Wylicza główne problemy, z jakimi się mierzą państwowe spółki: spadającą rentowność elektrowni konwencjonalnych, spadek opłacalności inwestycji w źródła odnawialne z powodu niższych cen prądu. – Dzisiaj spółki robią biznes głównie na dystrybucji. Liczę, że rząd nie będzie podejmował działań, które poskutkują wydzieleniem spółek dystrybucyjnych, tylko aktywów węglowych, bo właśnie to pomoże rozwiązać podstawowy problem polskiej energetyki – mówi Prokopiuk.

Nie tylko PGE sprzeciwia się pomysłowi wydzielenia spółek dystrybucyjnych. – Obecnie dystrybucja jest najbardziej dochodowym i najbardziej przewidywalnym obszarem naszej działalności. Jeśli w styczniu założymy, że do końca roku uzyskamy tam określony wynik, margines błędu wynosi 3–4 proc. Dlatego wydzielenie tego segmentu znacznie utrudniłoby inwestycje – mówi DGP chcący zachować anonimowość menedżer jednego z państwowych koncernów energetycznych. ©℗