Tempo, w jakim kanadyjscy nafciarze przywrócą produkcję, zależy od postępów walki z pożarami trawiącymi lasy w prowincji Alberta. Mimo niekorzystnych prognoz pogoda w Kanadzie sprzyja ostatnio walce z żywiołem, przez co sytuacja wygląda bardziej optymistycznie niż pod koniec ubiegłego tygodnia. Chociaż ewakuowano mieszkańców naftowego miasteczka Fort McMurray, to infrastruktura naftowa nie ucierpiała, jednak straty będą możliwe do oszacowania dopiero, kiedy warunki w okolicy poprawią się na tyle, aby ludzie mogli bezpiecznie tam wrócić.
/>
Dzięki zwiększeniu produkcji ropy naftowej z piasków bitumicznych Kanada stała się piątym co do wielkości producentem czarnego złota na świecie.
Dodatkowym czynnikiem wspierającym wzrost cen (lub niepewność na rynku ropy, jeśli wziąć pod uwagę wczorajszy spadek ceny baryłki o 2 dol.) jest odejście ze stanowiska saudyjskiego ministra ropy Alego an-Naimiego. 81-letni architekt polityki naftowej tego kraju, który pełnił swoją funkcję od 1995 r., został w sobotę zastąpiony przez Chalida al-Faliha, dotychczasowego prezesa państwowego koncernu naftowego Saudi Aramco. O al-Falihu mówi się, że jest bliskim współpracownikiem księcia Muhammada, syna obecnego króla Salmana.
Muhammad od momentu intronizacji ojca na początku 2015 r. ma coraz większy wpływ na politykę gospodarczą kraju. Dowodem na jego wpływy był przebieg spotkania przedstawicieli krajów wydobywających ropę naftową w stolicy Kataru Dosze w połowie kwietnia, podczas którego miało zostać zawarte porozumienie dotyczące zamrożenia produkcji ropy naftowej na poziomie ze stycznia. Uważa się, że do porozumienia nie doszło właśnie z inspiracji księcia Muhammada, który nie chciał, aby zostało zawarte bez największego regionalnego rywala Arabii Saudyjskiej – Iranu.
Wpływ na wzrost cen ropy miały też ataki na rurociągi w Iraku i Nigerii z lutego i marca, które zmniejszyły światową podaż o 300–400 tys. baryłek dziennie. Między lutym a kwietniem rutynowy przegląd techniczny infrastruktury naftowej na jednym z roponośnych pól w Zjednoczonych Emiratach Arabskich doprowadził do ograniczenia wydobycia o 300–350 tys. baryłek dziennie. Z kolei 17 kwietnia strajk ogłosili pracownicy przedsiębiorstw naftowych w Kuwejcie, co wpłynęło na przejściowe ograniczenie produkcji z 2,8 mln do 1,1 mln baryłek dziennie. Strajk co prawda zakończył się po trzech dniach, ale nie wpłynęło to na optymizm inwestorów.
Inwestorom nastrojów nie poprawiła również informacja, że w ubiegłym roku odkryto złoża ropy zawierające ledwie 2,8 mld baryłek, czyli najmniej od 1954 r. Taką informację przekazała firma konsultingowa IHS. Niekoniecznie musi to oznaczać, że na świecie kończy się ropa. Po prostu jej niskie ceny zmusiły nafciarzy do drakońskich oszczędności, których ofiarami padły przede wszystkim kosztowne poszukiwania nowych złóż. Zdaniem firmy konsultingowej WoodMackenzie w tym roku nafciarze na całym świecie wydadzą na poszukiwania i przygotowanie nowych złóż do wydobycia 41 mld dol., czyli mniej niż połowę tego, co branża przeznaczyła na ten cel w 2014 r. Może się to przełożyć na produkcję w przyszłości. Ponieważ uruchamianie produkcji na nowych złożach to proces wieloletni, to jeśli przemysł teraz nie ma pieniędzy na zagospodarowanie odkryć, przełoży się to na wysokość światowej produkcji w przyszłości.
Kolejnym czynnikiem sprzyjającym wzrostowi cen jest zapotrzebowanie na ropę Chin. Gospodarka Państwa Środka hamuje, ale nie zmniejsza to smoczego zapotrzebowania na czarne złoto, które w kwietniu rosło trzeci miesiąc z rzędu i było o 7,6 proc. większe niż rok wcześniej. W ubiegłym miesiącu Chiny importowały 7,9 mln baryłek ropy dziennie. Pomimo niskich cen ropy kanadyjscy producenci nie przestają zwiększać wydobycia. Tak jak w przypadku branży łupkowej w USA, również Kanadyjczycy zawdzięczają opłacalność produkcji postępowi technologicznemu, w tym przede wszystkim technikom, które w tańszy sposób pozwalają im oddzielać czarne paliwo od piasków, razem z którymi jest ono wydobywane.