Ubiegły rok nie przerwał złej passy. Winny jest spadek popytu w Polsce i w innych krajach Europy.
Dla branży artykułów gospodarstwa domowego ubiegły rok okazał się pod względem produkcji i sprzedaży najgorszym od co najmniej 2018 r. Sprzedaż dużych urządzeń AGD zmalała o ponad 12 proc. do 6,3 mln sztuk. Producenci spodziewali się spadku, ale w granicach kilku procent.
Nie było oczekiwanego ożywienia w końcówce roku. Amica przyznała, że w IV kw. 2023 r. spodziewa się spadku przychodów podobnego do tego w poprzednich kwartałach. Od stycznia do września zmalały one o niemal 15 proc. do 2,1 mld zł. Jako powody Michał Rakowski, członek zarządu spółki, wskazywał zniżkę sprzedaży w Polsce o 19 proc. rok do roku oraz w Europie Zachodniej – o 13 proc.
Producenci przyznają, że na rynku jest wciąż odczuwalna dekoniunktura.
– Sektor był jednym z głównych beneficjentów wzmożonego popytu na dobra konsumpcyjne trwałego użytku, obserwowanego podczas pandemii koronawirusa. Ograniczenia w podróżach czy wyjściach do restauracji, teatru, kina sprawiły, że Polacy przyspieszyli decyzje o remontach mieszkań. Dziś mamy do czynienia z korektą tego trendu – tłumaczy Wojciech Konecki, prezes APPLIA Polska, związku producentów AGD.
Do tego dochodzi spowolnienie na rynku mieszkaniowym. Jak wynika z danych GUS, w 2023 r. oddano do użytkowania w sumie 220,4 tys. mieszkań, o 7,6 proc. mniej niż rok wcześniej. Tymczasem do każdego jest kupowane średnio pięć urządzeń dużego AGD.
Jak wynika ze wstępnych danych APPLIA, największy, kilkunastoprocentowy spadek popytu został zanotowany w kategorii zmywarek (rok wcześniej Polacy kupili ich rekordową liczbę miliona sztuk) oraz sprzętu do gotowania (rok wcześniej sprzedaż wyniosła ok. 2 mln sztuk). Mniejsze obniżki zainteresowania dotknęły suszarek, pralek i sprzętu chłodzącego.
Spadła nie tylko sprzedaż, lecz także produkcja. Wyniosła poniżej 23 mln sztuk urządzeń. To wynik gorszy o ponad 10 proc. nie tylko od tego osiąganego w ostatnich latach, lecz także przed pandemią. A wszystko to w sytuacji rosnących mocy produkcyjnych w kraju. W 2023 r. zwiększyły się za sprawą firmy BSH, która we Wrocławiu produkuje lodówki i piekarniki.
Roczne moce produkcyjne w Polsce są szacowane na 27 mln sztuk sprzętu. To o 50 proc. więcej niż dekadę temu.
Jak mówi Wojciech Konecki, w porównaniu z 2021 r. produkcja zmniejszyła się o 7,5 mln sztuk. – To tak, jakby ktoś zmiótł z Polski osiem fabryk i zwolnił 8 tys. osób – porównuje.
To jednak efekt przede wszystkim spadku popytu na urządzenia dużego AGD w krajach zachodniej Europy, do której trafia 85 proc. krajowej produkcji.
Polska jest największym wytwórcą dużego AGD w Unii Europejskiej, ale stale rośnie też udział importu wielkogabarytowych urządzeń spoza UE. Mowa przede wszystkim o Chinach, Tajlandii, Turcji, gdzie w coraz większym stopniu przenosi się też produkcja. Powodem tego są szybko zmieniająca się legislacja na poziomie unijnym oraz rosnące obciążenia dla produkcji wewnątrzunijnej.
Jak tłumaczą producenci, koszty wysyłki urządzeń z Polski do krajów w Europie są dziś podobne do transportu z Chin. Tyle że tam wyprodukowanie urządzeń wciąż jest tańsze niż w Europie. Spadek produkcji jest związany też z wyjściem z rynku rosyjskiego, który został przejęty przez konkurencję z Chin i Turcji.
Branża liczy jednak na powrót na ścieżkę wzrostu w 2024 r. Przede wszystkim dlatego, że baza odniesienia w zakresie produkcji i sprzedaży jest bardzo niska. Poza tym firmy oczekują poprawy konsumpcji w drugiej połowie roku, w związku ze wzrostem wynagrodzeń.
– Bodźcem do zakupów może być też zniesienie zamrożenia cen prądu, które obowiązuje do czerwca. Może to zachęcić Polaków do wymiany starych urządzeń na energooszczędne. Spodziewane jest też odbicie na rynku mieszkań – mówi przedstawiciel jednego z dużych koncernów AGD. Dodając, że pewne odbicie w produkcji zaczęło być widoczne w końcówce 2023 r.
Eksperci zauważają, że polskie fabryki mogą też się stać beneficjentem zawieszonych rejsów przez Morze Czerwone i Kanał Sueski. Zwłaszcza jeśli problemy utrudniające żeglugę w tym regionie potrwają dłużej. Mogą zachęcić producentów do przenoszenia produkcji do Europy, w tym Polski, gdzie wciąż jest zapas mocy produkcyjnych. ©℗